My naród i oni nieomylni

Każdy, kto chodził do szkoły wie, że ustrój Rzeczypospolitej Polskiej opiera się na podziale i równowadze władzy ustawodawczej, władzy wykonawczej oraz władzy sądowniczej. Władzę ustawodawczą sprawują Sejm i Senat, władzę wykonawczą Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej i Rada Ministrów, a władzę sądowniczą sądy i trybunały.

Władza ta, jak zapisano w Konstytucji, pochodzi od suwerena – a tym są obywatele RP. I są to nie tylko podwaliny demokratycznego państwa, ale i jest to tzw. „oczywista oczywistość”. Oczywiście dla każdego, kto skończył gimnazjum, szkołę średnią, o studiach nie wspominając.

Ale od tej reguły, co muszę stwierdzić z przykrością, zdarzają się także wyjątki. Mieliśmy z nim czynienia podczas Kongresu Prawników Polskich. Jego uczestnicy nie tylko próbowali przekonywać o własnej nieomylności i nadzwyczajności. Niektórzy z nich, nawet ci z tytułami profesorskim, stwierdzili wprost, że władza w Polsce nie pochodzi od suwerena, którym jest naród. Według nich w Polsce suwerenem jest stutysięczna grupa sędziów i prawników, a nie 38-milionowy naród. A to oznacza, że według uczestników Kongresu to oni, i nikt inny, może dawać legitymizację władzy. Inaczej mówiąc – wskazywać, pomijając wybory, tego, kto uchwala prawo i rządzi państwem. Jeżeli kasta uzna, że wskazana przez nią władza ustawodawcza i wykonawcza nie spełnia jej oczekiwań, to może tę władzę obalić.

Mało tego. W tym zapędzie do prawniczej dyktatury, bo jak inaczej nazwać odbieranie obywatelom prawa bycia suwerenem, niektórzy z uczestników Kongresu twierdzili, że są poza wszelką kontrolą. W każdym razie kontrolą mediów. Dobitny przykład dał temu Jacek Trela, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej. Ten oskarżał media o problemy środowiska sędziowskiego. Problemy te – według prezesa – wynikają z tego, że media zaczynają w końcu mówić o patologiach tego środowiska. Według Treli jest to obraz nieprawdziwy, ponieważ w wymiarze sprawiedliwości nic takiego nie ma miejsca. A to jego zdaniem oznacza, że narracja mediów ma jedynie na celu osłabienie trzeciej władzy w Polsce:  Ja, jako prezes Naczelnej Rady Adwokackiej, mówię temu stanowczo NIE!” – stwierdził zbulwersowany prawnik.

Chyba panu prezesowi pomyliła się Polska z Białorusią. Problem jednak w tym, że mówi to jeden z najważniejszych członków tzw. trzeciej władzy. Któremu ową władzę dał suweren, czyli naród. No chyba, że prezes – podobnie jak jego uczony kolega z Uniwersytetu Śląskiego – uważa, że naród to prawnicy, a reszta to byty, na które nie powinno się zwracać uwagi. I które powinny siedzieć cicho.

Jest to nie tylko śmieszne, ale przede wszystkim straszne. Tym bardziej, że uzurpowanie sobie władzy nad duszami 38-milionowego narodu przez garstkę sfrustrowanych prawników, niczego dobrego nie wróży. A historia Polski, świata, szczególnie XX wieku dobitnie pokazuje, czym się to kończy.

Jak można mieć szacunek i uważać za autorytety osoby, które gwizdami i buczeniem obrażają głowę państwa?

Jerzy Szostak

 

 

Zobacz również: