Trzy ciosy nożem, w tym jeden w głowę, okazały się dla Andrzeja Krzysztofiaka śmiertelne. Gdy leżał na chodniku, stał nad nim niewzruszony morderca. Zabójcy wymierzono karę dożywotniego pozbawienia wolności, jednak sąd apelacyjny na wniosek obrońcy zmniejszył wyrok do 15 lat. Argumentem miało być choćby to, że oskarżony przeprosił rodzinę ofiary.

Do zdarzenia doszło 30 listopada 2013 roku pod klubem ADHD w Nowym Targu. Andrzej Krzysztofiak, hokeista klubu MMKS Podhale Nowy Targ, poszedł na dyskotekę z dwoma kolegami. Obchodził wtedy imieniny. Gdy stali w kolejce, kilku młodych mężczyzn zaczęło ich wyzywać. Tak wywiązała się sprzeczka, a później szarpanina.

Jak się okazało, awanturnikami byli koledzy 21-letniego wówczas Dawida M. – mieszkańca Rabki Zdroju. Według świadków sam Dawid M. nie brał udziału w tej sprzeczce – obserwował natomiast sytuację z boku i zaatakował dopiero wtedy, gdy Andrzej był szarpany przez kogoś innego i kiedy stał do niego tyłem.

Zadał mu trzy ciosy nożem z zupełnego zaskoczenia. Andrzej nawet nie widział, że on do niego podchodzi z tym nożem. Między Dawidem a Andrzejem nie było żadnej interakcji, żadnego kontaktu. To był dla niego zupełnie obcy człowiek. Przed klubem nie rozmawiali ze sobą, nie bili się. Dawid stał z boku i wykorzystał okazję, kiedy Andrzej nie spodziewał się ciosu, i jak ostatni tchórz zaatakował go w plecy – opowiada w rozmowie z nami Joanna Mędlak, narzeczona brata ofiary.

Na skutek odniesionych obrażeń Andrzej Krzysztofiak dwa dni później zmarł.

Przebił mózg

Zabójca zaatakował bez żadnego powodu. Jak dzika bestia, która czekała tylko na okazję, aby kogokolwiek zabić. Jeden cios zadał w okolicę lędźwiową, drugi w ramię, a trzeci w głowę – niemal po samą rękojeść noża, ponieważ ostrze przebiło płat mózgu. Według aktu oskarżenia, działał z zamiarem bezpośrednim pozbawienia życia ofiary.

Kurator sądowa, która przez kilka lat sprawowała kontrolę nad Dawidem M. już jakiś czas temu ostrzegała, że ten chłopak może zrobić kiedyś coś strasznego. Podczas przesłuchania powiedziała: – Około trzech lat temu, kiedy już nie pełniłam nadzoru nad Dawidem M., to osobiście zadzwoniłam do zastępcy komendanta policji w Rabce, mówiąc mu wprost, że jeżeli w Rabce dojdzie kiedyś do tragedii, do jakiegoś zabójstwa i nie będą mieli sprawcy, to niech zaczną od sprawdzenia alibi Dawida.

Z chłopakiem już od dawna były problemy. Gdy miał 15 lat szkoła pierwszy raz zawiadomiła sąd, ponieważ zagrażał swoim zachowaniem bezpieczeństwu innych uczniów. Opluwał ich, bił, czasami zachowywał się tak, że lekcja w ogóle nie mogła się odbyć.

W ocenie kuratora zachowywał się jak psychopata, nie okazując przy tym żadnych emocji. Był jednak na tyle sprytny, że w obliczu kontroli przepraszał i zachowywał się wzorcowo. Bardzo często zmieniał szkoły. Był z nich wyrzucany, ponieważ bił i gnębił młodszych uczniów.

Nawet jego babcia stwierdziła, że Dawid ma dwie osobowości. Potrafi być miły i grzeczny, a za chwilę coś w niego wstępuje i wybucha bez powodu. Zawsze wszystkich przepraszał, zaklinał, że już nigdy więcej nic podobnego nie zrobi, obiecywał poprawę. Jednak zaraz po tym wracał do poprzedniego stylu bycia. W końcu Dawid zaczął też popełniać poważniejsze czyny, takie jak kradzieże z włamaniem, pobicia, rozboje. Został kilka razy aresztowany, a na swoim koncie ma kilka wyroków. Między innymi w 2010 roku otrzymał karę pozbawienia wolności w wysokości dwóch lat, w zawieszeniu na 5 lat za rozbój. Kurator sądowa idealnie rozgryzła jego sposób działania: – Nigdy nie przyznawał się do popełnianych czynów. Dopiero jak już wiedział, że nie ma innego wyjścia, że nie uda mu się uniknąć odpowiedzialności, wtedy udawał skruchę, gdy już wisiał nad nim bat – zeznawała kurator.

Co kurwa, teraz leż!

Zajście pod klubem ADHD też tłumaczył na swój sposób. Jak mówił, tego dnia wypił z kolegami trochę wódki i kilka piw. Koledzy namawiali go, żeby pojechał z nimi na dyskotekę do Nowego Targu, więc pojechał. Któryś z kumpli bawił się nożem, leżącym na regale i on wziął go ze sobą. Gdy dojechał na miejsce, kupił od znajomego ochroniarza bilet i wszedł do środka. Był wkurzony, bo pokłócił się przez telefon z dziewczyną. W środku pożyczył telefon od kolegi i wyszedł, aby ponownie zadzwonić do dziewczyny. Był podenerwowany, ponieważ nie odbierała już telefonu. Podszedł pod bankomat nieopodal lokalu, gdzie stali jego koledzy. Wrócili w kierunku klubu, Dawid stanął przy oknie i zapalił papierosa. Zobaczył szamotaninę, po chwili awanturujące się osoby miały zacząć się do niego zbliżać. Według jego relacji podszedł do niego mężczyzna w niebieskiej kurtce i „wyskoczył do niego z gardą”.

– Wyciągnąłem nóż, pokazałem tamtemu rękojeść i powiedziałem, żeby wypierdalał i wtedy się odsunął. Nagle zostałem uderzony w głowę, zobaczyłem mroczki i upadłem. Jak się ocknąłem, zobaczyłem, jak jakiś koleś robi parę kroków, a ma nóż w głowie. Następnie przyjechała karetka i zorientowałem się, że to jest mój nóż. Ja nie biłem się z nikim, a tym bardziej nie ugodziłem nikogo nożem – zeznawał Dawid M.

Jak widać, ocena kuratora potwierdziła się i zabójca szedł w zaparte. Do ostatniej chwili nie przyznawał się do winy. Jakby kompletnie nie zważał na to, że całe zajście widziało kilku świadków i ich relacje znacznie różnią się od jego zeznań. Według jednego z nich osoba, która ugodziła nożem Andrzeja, później kopała go na ziemi i mówiła: – Co, kurwa? Teraz leż!

Według innego świadka osoba, która zaatakowała, stała z boku. W pewnym momencie podeszła do dwóch szarpiących się mężczyzn i bez ostrzeżenia zadała kilka uderzeń nożem.

Ten z nożem wydawał mi się naćpany albo pijany. Szedł do nich, jak zaprogramowany, to znaczy w bardzo zdecydowany sposób. Na pewno nie bronił się przed nikim, bo nikt go nie atakował – zeznał jeden ze świadków.

Następnego dnia Dawid M. zmienił zeznania. Przyznał się do zabójstwa. Twierdził jednak, że była walka i on zaczął wymachiwać nożem. Nie wiedział jednak, że kogoś trafił w głowę, a nóż trzymał w domu dla bezpieczeństwa. Podał też, że leczy się psychiatrycznie i zażywa marihuanę.

Miłosierny sąd

Według biegłych psychiatrów Dawid M. nie wykazuje zaburzeń psychotycznych, nie jest też upośledzony umysłowo. W opinii czytamy natomiast, że dominują u niego takie cechy jak arogancja, chłód emocjonalny, brak empatii, bezwzględne nieliczenie się z uczuciami innych. Jest niezdolny do przeżywania poczucia winy.

W obliczu faktów i ekspertyz Sąd Okręgowy w Nowym Sączu wymierzył Dawidowi M. karę dożywotniego pozbawienia wolności. Jednak ku zdziwieniu wszystkich Sąd Apelacyjny – na wniosek obrońcy – zmniejszył karę do lat 15. Oznaczało to tyle, że zabójca mógłby wyjść na wolność już po odbyciu połowy kary, czyli być może nawet za 5 lat, ponieważ dwa lata miał już odsiedziane. Zabójstwo według Sądu Apelacyjnego nie było aż tak okrutne, a pod uwagę wzięto też młody wiek przestępcy. Dawid M. przeprosił również bliskich ofiary, to miały być m.in. okoliczności łagodzące.

Pozostaje jednak pytanie: jeżeli wbicie noża w głowę po samą rękojeść nie jest okrutnym zabójstwem, to co nim jest? I kolejna wątpliwość: czy sędzia czytał w ogóle opinię biegłych psychiatrów i zeznania kuratora sądowego? Wyraźnie wynika z nich, że Dawid M. nie jest zdolny do przeżywania poczucia winy, a od zawsze przepraszał tylko dlatego, aby osiągnąć z tego korzyść dla siebie. Jak więc w obliczu tych faktów można potraktować poważnie jego przeprosiny i uczynić z nich okoliczność łagodzącą?

Pomimo kilkukrotnych prób kontaktu, krakowski Sąd Apelacyjny nie zdecydował się udzielić nam odpowiedzi na pytanie: Co spowodowało, że zapadła decyzja o tak radykalnym zmniejszeniu kary?

Monika Pyzowska, siostra Andrzeja, w rozmowie z Reporterem nie kryje oburzenia: – On zmienił nastawienie po kontakcie ze swoim obrońcą. Widocznie tak mu doradził, żeby przeprosił rodzinę. Sąd pierwszej instancji potraktował te przeprosiny zupełnie instrumentalnie. To wynikało też z opinii psychologa i kuratora o nim. Niezdolny do emocji, nieczuły na ludzką krzywdę, ma osobowość psychopatyczną. Sąd pierwszej instancji odrzucił możliwość, że te przeprosiny są szczere. Sąd apelacyjny widział to inaczej – mówi zawiedziona.

Warto zastanowić się także nad hipotezą, czy zabójca nie planował już wcześniej, że kogoś zabije? Mogą na to wskazywać jego dziwne, mroczne wiersze oraz sms-y, które wysyłał do swojej dziewczyny niedługo przed zabójstwem. Pisał w nich m.in.: „To, co się dzieje już za daleko zabrnęło… kości zostały rzucone a ja powiem w finale i tak veni vedi vici”, albo: „Czas do boju ruszyć, kurwy dusić dusić” i kolejny: „chcę, żebyś wiedziała, że mogę odjebać lipę (…) albo ja albo oni a ja nie bd czekać” (pisownia oryginalna).

Walka się opłaciła

Rodzina Andrzeja, zbulwersowana wyrokiem zaczęła swoją wojnę z niesprawiedliwością. Zainteresowali sprawą media i polityków, utworzyli stronę na portalu społecznościowym. Jej popularność przerosła najśmielsza oczekiwania. W kilka dni sprawą zainteresowało się kilka tysięcy osób. Bliscy chłopaka zorganizowali też „Manifestację w imię sprawiedliwości”, pod hasłem: „Jedność przywrócić i prawdziwość: Niech prawo zawsze prawo znaczy, sprawiedliwość- sprawiedliwość”.

Na początku lutego pojawiło się światełko w tunelu. W Ministerstwie Sprawiedliwości zapadła decyzja o złożeniu kasacji wyroku przez Zbigniewa Ziobro, Ministra Sprawiedliwości. Dzięki temu proces będzie mógł zacząć się od nowa. Ziobro zadecydował, iż wszystkie wątki tego morderstwa będzie nadzorował wiceminister Marcin Warchoł.

Wygląda na to, że batalia o sprawiedliwość się opłaciła. Chociaż nic nie jest w stanie ukoić bólu po śmierci Andrzeja.

On zdecydowanie nie był typem awanturnika. Nie lubił sporów i kłótni. Wszyscy zawsze mówili, że był zbyt spokojny, jak na hokeistę. Do klubów też nie lubił chodzić, wolał spotkać się ze znajomymi i pogadać. Do klubu ADHD poszedł wtedy pierwszy raz z ciekawości, jak tam jest. Miał imieniny, chciał je jakoś uczcić. Poszedł ten jeden raz za dużo, bo już stamtąd nie wrócił – mówi ze smutkiem Joanna Mędlak.

W marcu 2017 roku Sąd Apelacyjny skazał Dawida M. na 25 lat więzienia. Wyrok jest prawomocny.. Warunkowe zwolnienie będzie możliwe po 20 latach.

Marta Bilska

Zobacz również: