9 sierpnia 2018 roku samolot myśliwski zrzucił bomby na rynek miasta Dahyan, leżącego w Jemenie, niedaleko saudyjskiej granicy. W wyniku wybuchu zginęło około pięćdziesiąt osób, z czego większość stanowiły dzieci jadące szkolnym autobusem.

Od kiedy w Jemenie w 2015 rozpoczęła się wojna domowa, na terenie kraju przeprowadzono tysiące nalotów. Wiele z nich było wymierzone w cele cywilne. Wspomniany atak na Dahyan został przeprowadzony przez samolot należący do sił koalicji, skupionych pod dowództwem Arabii Saudyjskiej. Do nalotu wykorzystano bombę laserową MK-82, ważącą 227 kg, skonstruowaną przez korporację Lockheed Martin – mającą siedzibę w amerykańskim stanie Waszyngton.

Stany Zjednoczone są największym sprzedawcą broni na świecie. Jednym z ich najlepszych klientów jest Arabia Saudyjska. Strategiczny sojusz między Amerykanami a Saudami ma już blisko 75-letnią historię i jest budowany w oparciu o amerykańską dominację na Bliskim Wschodzie, mającą w teorii zapewnić stabilizację w tym gorącym rejonie.

W 1938 roku na terytorium Arabii Saudyjskiej odkryto jedne z największych złóż ropy na świecie. W 1945 roku Franklin Roosevelt zawarł umowę z saudyjskim królem Abdul Azizem al-Saudem, na mocy której Saudyjczycy zapewniają USA bezpieczny i stabilny dostęp do ropy, w zamian za ochronę i wsparcie Arabii Saudyjskiej przez amerykańskie wojska.

Po II wojnie światowej Stany Zjednoczone zawarły także kilka innych ważnych sojuszy w regionie: z Izraelem, Jordanią, Kuwejtem i Iranem. W roku 1967 doszło do wybuchu wojny sześciodniowej między Izraelem a krajami arabskimi: Jordanią, Syrią, Irakiem i Egiptem, wspieranymi przez Kuwejt, Sudan i Arabię Saudyjską.

To postawiło Stany Zjednoczone w niezręcznej sytuacji, były one bowiem związane sojuszami po obu stronach konfliktu. Ostatecznie Waszyngton sprzedał Tel-Awiwowi myśliwiec F-4 Phantom, którego użycie zapewniło Izraelowi przewagę i doprowadziło do zakończenia konflikt. Rok 1973 to kolejny konflikt pomiędzy Państwem Żydowskim a państwami arabskimi. Tym razem wsparcie USA dla Izraela było dużo większe i uwzględniało wielomiliardowe dostawy broni, co oburzyło arabskich sojuszników. W tym tego najważniejszego – Arabię Saudyjską.

W odpowiedzi kraje arabskie pod przewodnictwem Saudów wstrzymały dostawy ropy do USA, tym samym wywołując kryzys gospodarczy – ceny ropy wzrosły czterokrotnie.

Konflikt zażegnano kilka miesięcy później, gdy Stany zdecydowały się pośredniczyć w rozmowach pokojowych między Izraelem a Egiptem. W celu polepszenia relacji w regionie Amerykanie zdecydowali się zwiększyć dostawy broni do Jordanii i Kuwejtu, a także do Arabii Saudyjskiej, która otrzymała największe dostawy. Saudowie mogą sobie pozwolić na tego typu. W latach 70. XX wieku, dzięki zyskom z ropy, ich państwo stało się najbogatszą monarchią świata.

Drugim strategicznym amerykańskim sojusznikiem w regionie był wówczas Iran. Również bogaty w ropę, a co ważniejsze graniczący z ZSRR – głównym wrogiem USA. Prezydent Nixon publicznie oświadczył, że Stany będą sprzedawać Iranowi każdą ilość konwencjonalnej broni, jaką tylko Iran sobie zażyczy.

Arabia Saudyjska i Iran tworzyły równolegle dwa filary amerykańskiej polityki na Bliskim Wschodzie. Intensywne dozbrajanie sojuszników miało zapewnić gwarancję skutecznej obrony przed potencjalną inwazją ZSRR na Bliski Wschód (i złoża ropy).

W 1979 roku doszło do przetasowania układu sił w regionie. Wskutek islamskiej rewolucji w Iranie proamerykański szach został obalony, a jego miejsce zajął radykalny przywódca religijny Ajatollah Chomeini. Stany nie tylko straciły ważnego sojusznika. Co więcej, onegdajszy sojusznik stał się ambitnym i skrajnie antyamerykańskim wrogiem.

W chwili wybuchu rewolty Iran dysponował amerykańskim uzbrojeniem o wartości blisko 9 miliardów dolarów. Na domiar złego „nowy” Iran stał się głównym wrogiem Arabii Saudyjskiej.

Zarówno saudyjskie władze, jak i Chomeini uzurpowali sobie rolę przywódczą w muzułmańskim świecie. Zaczęła się ostra walka o wpływy. Arabia Saudyjska znacząco zwiększyła zamówienia na amerykańską broń. W międzyczasie ZSRR zwiększył aktywność na Bliskim Wschodzie i zawarł niebezpieczne dla Stanów sojusze z Syrią i Irakiem. Był to moment, który rozpoczął wyścig zbrojeń na skalę niespotykaną dotąd w regionie.

Po 11 września 2001 roku współpraca między USA a Arabią Saudyjską została zawieszona. Okazało się, że 15 z 19 porywaczy było saudyjskimi obywatelami. Dopiero w 2003 roku, po drugiej inwazji na Irak, Amerykanie ponownie zwrócili się w stronę saudyjskiej monarchii, dla której zagrożeniem stawał się Iran wspierający grupy bojowników z Libanu, Syrii i Iraku.

Amerykanie wielokrotnie zapewniali, że mają pełną kontrolę nad wykorzystaniem przez Saudów dostarczanej przez USA broni. Niestety, zapewnienia te okazują się nie mieć pokrycia. Od 2015 roku Arabia Saudyjska przeprowadziła 16 tys. nalotów na cele w Jemenie (wspieranym przez Iran). 31 % z nich stanowiły ataki na cele cywilne, które ONZ uznało za zbrodnie wojenne.

Największy kontrakt na dostawy broni do Arabii Saudyjskiej zawarła administracja Baracka Obamy. Była to pierwsza umowa, która poza dostawami nowego uzbrojenia uwzględniała wymianę uszkodzonego i używanego wyposażenia. Kontrakt opiewał na kwotę 115 miliardów dolarów – największą w 70-letniej historii współpracy USA i Arabii Saudyjskiej.

Obecna administracja Donalda Trumpa upatruje korzyści ekonomicznych w dalszym zwiększaniu dostaw do Arabii Saudyjskiej. Niestety, po brutalnym zabójstwie dziennikarza Jamala Khashoggi’ego sojusz między Amerykanami a Saudami przestał opierać się na zaufaniu. Stał się jedynie koniecznością, obopólnie korzystną z perspektywy polityki każdego z krajów.

Oznacza to, że Stany Zjednoczone tak naprawdę utraciły kontrolę nad wykorzystywaniem dostarczanej przez nich broni, a brak tarć na linii Waszyngton – Rijad wynika z aktualnego rozkładu sił w regionie i nie ma żadnego gwaranta trwałości.

A wiadomo nie od dziś: „Si vis pacem, para bellum”…

Zobacz również: