Obserwując scenę polityczną, nie sposób nie zauważyć gorszego okresu partii rządzącej. Jakoś ostatnio rzucały się w oczy potknięcia opozycji, ale ostatnie posunięcia PiS muszą nieco zastanawiać.

Nie rozumiem na przykład całej tej „afery” z nagrodami dla ministrów i innych związanych z tym szaleńczych ruchów, aby tylko czymś społeczeństwa nie urazić. Sam prezes musiał interweniować i nakazał ministrom i innym oddanie nagród. No, nie rozumiem.

Gdy u władzy była obecna opozycja, to nagrody (czy jak tam to zwano) były dość beztrosko przyznawane. Bywało, że jakiś sekretarz stanu czy szef państwowej spółki pobył przez miesiąc czy dwa na stanowisku, po czym otrzymywał dymisję i już należała mu się odprawa i to nie byle jaka.

Nie chcę już wspominać złotych mercedesów czy idiotycznych umów z szefami spółek Skarbu Państwa za czasów poprzednich rządów, ale chyba trzeba o tym pamiętać, widząc, jak słabą pamięć mają przedstawiciele opozycji. Gdy za ich rządów rozdawnictwo różnych form nagród kwitło, jakoś krytyków nie było.

Tak naprawdę myślę, że osoby, którym w wyborach dajemy władzę, nie powinny kombinować na lewo i prawo, aby żyć na przyzwoitym poziomie. Nie wyobrażam sobie, aby polski minister podczas delegacji zagranicznej obawiał się, czy stać go na zaproszenie swego odpowiednika do dobrej knajpy na pogaduchy, czy raczej będzie kombinował, aby „podjąć go” w MC Donaldzie. Jeśli podległe mu resorty przynoszą zyski – dlaczego nie nagradzać.

Proponuję więc nieco rozsądku z tymi oszczędnościami.

Tomasz Połeć

Zobacz również: