Alkohol i występek  często chodzą w parze. Ktoś kiedyś powiedział nawet, że wszyscy pijacy to złodzieje. Ja tak daleko bym się nie posunął w ocenach. Ale wiadomo, że człowiek wypity bardziej jest awanturny i ogólnie nieprzewidywalny.
 W Rosji za kołnierz nigdy się nie wylewało. Bezpiecznie też tam nie było i nie jest. Tempo spożycia gorzały jest tam zawrotne, niczym inflacja w czasach reformy Balcerowicza.
Jak obliczyli naukowcy, jeśli spożycie wódki w Rosji utrzyma się na obecnym poziomie,  to w 2050 roku w kontynentalnej części Rosji nie pozostanie przy życiu żaden Rosjanin.
Prawdopodobnie z tego powodu Władimir Putin, który zamierza rządzić Rosją do 2100 roku, podjął się – skazanej z góry na niepowodzenie – walki z alkoholizmem wśród swoich rodaków. W sumie dziwię się nieco jego determinacji, bo łatwiej być prezydentem bezludnego kraju. I wybory prościej jest ustawić w pojedynkę.
Jednak Putin się uparł i prowadzi anytwódczaną krucjatę. Wiadomo, że sam wódki unika. Co wśród rosyjskich i radzieckich przywódców można uznać za dewiację. Jest wyjątkiem, który potwierdza regułę. Uprawia sport, ma czarny pas w judo, nurkuje, fruwa z żurawiami. Rzadko można go zobaczyć z kieliszkiem w ręku. W przypadku np. Jelcyna było odwrotnie.
W ramach tej rewolucji obyczajowej w Głazowie, na Uralu, obalono pomnik. I nie był to monument Stalina, Dzierżyńskiego lub Lenina, lecz trzymetrowy pomnik butelki  wódki.  Stało się to na dodatek w miejscu, gdzie funkcjonuje i to nieźle fabryka likierów.
Wódka jest przekleństwem, ale i błogosławieństwem Rosji. Z wódką jeszcze nikt tu nie wygrał.
Byli jednak tacy co próbowali. W czasie tak zwanej „pierestrojka” – w 1989 roku – obserwowałem w Moskwie, jak  Michaił Gorbaczow usiłuje oduczyć rodaków picia gorzałki. Najbardziej widocznym i odczuwalnym dla moskwiczan przejawem tej akcji było ograniczenie ilości sklepów z alkoholem – z kilku tysięcy do kilku. Gdyż Gorbaczow wymyślił sobie, że na początek przemian odzwyczai Rosjan od wódki. I jak otrzeźwieją – po latach chlania – to przekona ich do bardziej złożonych reform. To się jednak nie miało prawa udać i w efekcie Gorbaczow musiała oddać władzę, a wódka wróciła do sklepów.  Jedną z głównych przyczyn, dla których Michaił Gorbaczow jest obecnie w Rosji wyjątkowo nielubiany, jest właśnie jego nieudana walka z alkoholizmem.
Putinowi też, ta przymiarka do prohibicji, punktów nie doda. Bo Rosja, po prostu nie chce wytrzeźwieć.
Nasi politycy zdecydowanie bardziej wczuwają się w nastroje społeczne. Co niekiedy kończy się niedyspozycją lędźwi lub chorobą filipińską. Ale mało kto zamierza iść tą drogą, którą wytacza Putin.
Wprost przeciwnie, gdy premierem był Donald Tusk, to wydał na alkohol rekordową sumę 75 tysięcy złotych. Od razu widać, że w ten pomników obalać nie zamierzał, co najwyżej flaszkę. Nie wiem jak jest teraz, ale Beata Szydło wygląda mi na w miarę trzeźwą osobę.  Tylko mówi takim zmęczonym głosem, jakby wiecznie kaca miała.
Jednak nasi przywódcy (cóż za adekwatne słowo)  nie ograniczają się jedyne do konsumpcji. Wbrew Putinowi niosą kieliszek alkoholowej oświaty między inne narody.  Swego czasu były już minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski włączył „Żubrówkę” do obowiązkowego zestawu prezentów wręczanych podczas spotkań dyplomatycznych.
To mi nieco tłumaczy, dlaczego prezydent Rosji unika wizyt w Polsce.
Przy okazji przypomniał mi się stary dowcip.
Nauczyciel chemii do Jasia: – Co możesz powiedzieć o alkoholach?
Same dobre rzeczy!- odpowiada Jasio.
Ale to był głupi Jasio, bo mądry by wiedział, że wódka szkodzi.
O czym już w 2050 roku przekonają się Rosjanie.
Leo

Zobacz również: