Kilka lat temu Macieja Stuhra zdradziła żona, rodząc dziecko pewnemu muzykowi. O tym fakcie aktor nie omieszkał powiadomić mediów: – Żona mnie zdradza, żona mnie zdradza – użalał się po telewizjach śniadaniowych i Newsweekach. Był w tym medialnym ekshibicjonizmie pożałowania godny, niczym jego ojciec zawodzący płaczliwie w „Seksmisji”: – Kobieta mnie bije!
Gdy młody Stuhr odwiedził już z tuzin redakcji, naszła go taka refleksja: – Media zrobiły z mojej żony kurwę i dziwkę – obwieścił. Choć nikt, nigdy tej pani tak nie nazwał. Z wyjątkiem jej własnego męża. Człowiek, który publicznie o własnej żonie mówi takie rzeczy, zapewne jest zdolny powiedzieć wszystko o wszystkich. Tym bardziej, jeśli mu za to zapłacą. Wszak wiadomo, że komedianci i aktoreczki raczej nie imponują intelektem lecz wybujałym ego. Szczególnie ostatnio, widać jak na dłoni ubytki umysłowe i moralne. Gdy niektórym nagminnie scena myli się z manifami KOD-u.
Oto, podczas gali wręczania filmowych Orłów, Maciej Stuhr wydukał taką pogardliwą zapowiedź: „Przyszedłem dziś do państwa, żeby ogłosić najlepszą aktorkę drugiego sortu… eee, planu. Chciałbym być dobrze zrozumiany. Aktorzy drugiego planu to nie jest eee jakaś armia aktorów wyklętych… eee przeklętych. To nie jest ktoś, kto gdzieś tam w tle się wałęsa… eee pałęta. Aktor i aktorka eee drugiego planu to jest ktoś, na czym stoi film, jak na oponie… eee opoce. Przepraszam, miało być poważnie, ale państwo mają tu polew…”. Pewnie miało też być zabawnie. I dla niektórych było, zwłaszcza dla mało rozgarniętych aktoreczek, których „droga do kariery wiodła przez cztery litery” – jak mawiał Jan Sztaudynger. Poziom tego humoru był mniej więcej taki: „Przychodzi Jerzy Stuhr do restauracji i prosi ośmiorniczki, a podają mu raka”. Zabawne? Wcale. Tak samo, jak robienie tzw. „beki” z Żołnierzy Wyklętych, czy katastrofy smoleńskiej. Dla mnie szczyt prostactwa, i całkowity brak empatii. Ze zmarłych w polskiej tradycji się nie żartuje. Podobnie, jak nie tańczy się, gdy orkiestra gra „Czerwone maki na Monte Cassino”.
Ale skąd może o tym wiedzieć człowiek, który jak przyznaje, wiedzę o polskiej historii czerpie z Gazety Wyborczej?
Leo
Zobacz również: