

Tłem tragicznych zdarzeń jest konflikt rodzinny. Pod koniec czerwca (28 czerwca) do Prokuratury Rejonowej w Grodzisku Mazowieckim trafiło zawiadomienie od pełnomocnika 31-letniej matki Dawida Żukowskiego. Z pisma wynika, że kobieta zarzucała mężowi psychiczne znęcanie się nad nią.
W dokumencie nie ma mowy o stosowaniu przemocy fizycznej wobec 31-latki ani stosowaniu jakiejkolwiek przemocy wobec samego chłopczyka. Sprawę zarejestrowano w prokuraturze 2 lipca, a potem przekazano lokalnej policji.
Czy Paweł Ż. wiedział o postępowaniu? 32-latek mógł tego nie wiedzieć, o ile nie dowiedział się tego od żony. Para bowiem nie została przesłuchana w sprawie zawiadomienia przed zaginięciem Dawidka. Matkę 5-latka przesłuchano już po zaginięciu dziecka.
Kobieta wraz z synkiem trzy tygodnie przed tragedią wyprowadziła się z Grodziska Mazowieckiego do Warszawy. Małżeństwo miało często się kłócić. Znajomi rodziny źródła konfliktu upatrywali w uzależnieniu Pawła Ż. od hazardu. 32-latek miał z tego powodu popaść w długi – poinformowała stacja. Matka Dawida rozważała złożenie pozwu rozwodowego, ale nie zdążyła tego zrobić.
Wiadomo, że oboje rodzice mieli prawa rodzicielskie. Matka miała też nie ograniczać ojcu możliwości kontaktu z dzieckiem. Mężczyzna często się opiekował Dawidkiem. Wyglądało na to, że rodzice zgodnie opiekowali się synkiem. Oboje mieli go odbierać.
Matka 5-letniego Dawida jest Rosjanką. 31-latka poznała męża, który był przedstawicielem handlowym, podczas jego wyjazdu służbowego. Do Polski przyjechała z Pawłem Ż. około 6-7 lat temu. Para mieszkała z synkiem w Grodzisku Mazowieckim. Rodzina 32-latka to repatrianci z Kazachstanu. Kobieta pracowała w centrum kulturalnym w Warszawie, gdzie uczyła języka rosyjskiego.
Portal TVP Info poinformował, że dotarł do zeznań matki Dawida Żukowskiego. Z ustaleń serwisu wynika, że kobieta po otrzymaniu dramatycznej wiadomości, że już więcej nie zobaczy syna, była przekonana, że może to być złośliwe działanie jej męża, a nie realne zagrożenie dla dziecka.
– Z relacji kobiety wynika, że SMS od męża potraktowała jako robienie jej na złość – zaznaczył prokurator Łapczyński. Kobieta dzwoniła do męża, lecz ten miał wyłączony telefon. Matka 5-latka zaczęła obdzwaniać rodzinę, by sprawdzić, czy nie przebywa tam mąż z synem. Kiedy się okazało, że ani partnera, ani dziecka tam nie ma, kobieta pojechała do mieszkania męża do Grodziska. Tam jednak nikogo nie zastała. Wówczas matka Dawidka zadzwoniła na numer alarmowy 112. Około godziny 23:20 złożyła zawiadomienie na komendzie w Grodzisku.
Przypomnijmy, że Dawid Żukowski zaginął w środę, 10 lipca. Około godziny 17 ojciec chłopca, Paweł Ż. (32 l.) zabrał go z domu w Grodzisku Mazowieckim. Miał zawieźć syna do matki w Warszawie. Małżonkowie nie mieszkali ze sobą od około miesiąca. Mężczyzna odjechał wraz z dzieckiem szarą skodą fabią. Mieli się udać w stronę Okęcia, by popatrzeć na lądujące i startujące samoloty.
Około godziny 20:52 funkcjonariusze dostali informację, że Paweł Ż. nie żyje. 32-latek zginął pod kołami pociągu relacji Skierniewice-Warszawa. Jego ciało odnaleziono na torach w Grodzisku Mazowieckim. Wszystko wskazuje na to, że mężczyzna odebrał sobie życie. Kilka godzin później, około północy, matka 5-latka zgłosiła zaginięcie dziecka. Samochód, którym podróżował ojciec Dawidka znaleziono na osiedlu Łąki w Grodzisku Mazowieckim, około trzech kilometrów od miejsca jego śmierci.
W sobotę informację o odnalezieniu zwłok 5-latka z Grodziska Mazowieckiego przekazał asp. szt. Mariusz Mrozek z Komendy Stołecznej Policji. Poszukiwania Dawida Żukowskiego były największymi w historii polskiej policji.
źródło: fakt.pl