Ciało młodej i pięknej kobiety znaleziono na nasypie kolejowym niedaleko Parczewa. Basia miała 32 lata i pochodziła z Biłgoraja. Wracała pociągiem relacji Warszawa – Lublin do domu. Tam jednak nigdy nie dotarła. Parczewska prokuratura przedłuża śledztwo, by wyjaśnić, co się wydarzyło feralnego dnia. Czy był to nieszczęśliwy wypadek, a może ktoś wypchnął 32-latkę z jadącego składu?
Tragiczne zdarzenia rozegrały się 4 kwietnia 2018 roku. Barbara (32 l.) jechała wówczas pociągiem z Warszawy do Biłgoraja. Do domu jednak nigdy nie dotarła. Następnego dnia jej zakrwawione ciało znaleźli pracownicy kolei w okolicach nasypu kolejowego w miejscowości Królewski Dwór (woj. lubelskie). Wszyscy zaczęli zadawać sobie pytania, jak mogło dojść do śmierci 32-latki. Czy był to wypadek, samobójstwo, a może zabójstwo? Na to pytanie próbuje odpowiedzieć Prokuratura Rejonowa w Parczewie, która zajmuje się sprawą śmierci młodej kobiety.
Przeprowadzono też eksperyment śledczy, który wykazał, że do wypadku nie mogło dojść ani przy zamkniętych, ani przy lekko uchylonych drzwiach pociągu. W związku z tym śledczy zwrócili się do zakładu medycyny sądowej o dodatkową opinię w zakresie możliwości powstawania mechanizmu pewnych obrażeń ciała kobiety. Śledztwo przedłużono do grudnia tego roku.
Śledczy, biorąc pod uwagę różne hipotezy dotyczące śmierci 32-latki, zwrócili się o pomoc do brytyjskim i amerykańskich służb. Z racji tego, że Barbara pracowała w Wielkiej Brytanii, prokuratura chciała zweryfikować kwestię związaną z jej rachunkiem bankowym. Chodziło o sprawdzenie, czy młoda kobieta nie musiała wypłacać większych kwot, które wskazywałyby na szantaż. Jak przekazała TVN24 prokuratura, odpowiedź z Wielkiej Brytanii tę kwestię wykluczyła. Z kolei współpraca z amerykańskimi służbami miałaby polegać na uzyskaniu informacji dotyczących odczytania zapisu iPhona.
Śmierć Barbary wstrząsnęła mieszkańcami Biłgoraja. Choć kobieta wyjechała za granicę i tam pracowała, to wiele osób ją pamięta. – Była bardzo sympatyczną, uczynną osobą. Teraz chciała wrócić do domu, do rodziny. I wróciła, ale na cmentarz – mówiła Fakt24 sprzedawczyni ze sklepu spożywczego, w którym młoda kobieta czasem robiła zakupy.
źródło:fakt.pl