Sprawa dotyczy jednej z największych firm we Wrocławiu. Upór trojga mieszkańców niewielkiego regionu Góry (woj. dolnośląskie) naraził skarb państwa na wydatek bajońskich sum na postępowanie administracyjne, a mógł narazić na straty w wysokości 15 milionów złotych miesięcznie

O sprawie zrobiło się głośno, gdy zainteresował się nią poważany w powiecie górowskim członek jego zarządu – Mirosław Żłobiński. To jedna z najważniejszych czterech osób w tamtym mieście (zaraz po staroście i jego zastępcy). Historia zaczęła się  w Rudnej Wielkiej – około 70 km od stolicy naszego województwa. Mieszka tam 158 osób, znaczna część z nich pracuje w Chemeko-System. To wrocławska spółka, która zajmuje się gospodarowaniem odpadami i recyklingiem, a także prowadzeniem składowiska odpadów komunalnych w tej wsi. Rudna sąsiaduje z Wiewierzą (189 mieszkańców), Sułowem Wielkim (82) i Rudna Małą (61). Trzy osoby z tej społeczności postanowiły walczyć ze wspomnianą firmą. O co poszło?

Problem wart miliony

Firma Chemeko-System zakupiła działkę sąsiadującą z ich dotychczasowym terenem. Okazało się, że w ziemi ukryty jest gazociąg średniego ciśnienia. Według danych udostępnionych przez PGNiG dziennie przepływa w nim gaz o wartości około pół miliona złotych. Miesięcznie – paliwo za kwotę blisko 15 milionów złotych. Ów gazociąg położony był dość niefortunnie – przechodził przez środek nieruchomości uniemożliwiając przygotowanie jej pod inwestycje związaną  z bezpiecznym zagospodarowaniem odpadów.

Zwróciliśmy się do starosty górowskiego o wydanie pozwolenia na przebudowę gazociągu na początku 2017 roku – wyjaśnia w rozmowie z naszą redakcją Paweł Pogodziński – wiceprezes Chemeko-System we Wrocławiu.

Starosta procedował sprawę, sprawdził kompletność i poprawność dokumentacji, która pozwoliła mu na wydanie pozytywnej decyzji. Ta zaś spotkała się z ogromnym sprzeciwem trojga ludzi. Dwie kobiety i mężczyzna z okolicy w tej sprawie ustanowili pełnomocnikiem człowieka, który nie jest prawnikiem (dopuszcza to kodeks administracyjny). Był nim Kazimierz Ławik z Wrocławia. Ten zaś wybrał adwokata, który go reprezentował. Do wojewody trafiło odwołanie od decyzji.

Sprawa prześwietlona

 11 miesięcy trwało postępowanie w Urzędzie Wojewódzkim we Wrocławiu – relacjonuje Pogodziński. – Zapewne było to tak czasochłonne ze względu na ilość dokumentacji w sprawie. Werdykt urzędników zapisano w decyzji pogrubioną czcionką. Było to umorzenie postępowania – wyjaśnia.

Dotarliśmy do dokumentów, które potwierdzają słowa przedstawiciela Chemeko. Obszerne uzasadnienie decyzji napisane niczym fachowa literatura prawnicza dowodzi tezy, że skarżący nie mieli prawa do wniesienia odwołania, gdyż sprawa ich nie dotyczyła (nie byli stroną postępowania). Przyglądając się szczegółom odnosi się wrażenie, że działanie oponentów było złośliwością, bo jak zaraz Państwo sami przeczytają – nie było o co się kłócić.

Atakowani na zamówienie?

 Rumor wybuchł, gdy dowiedziano się o przesunięciu nitki gazociągu. Chemeko-System podpisało porozumienie z PGNiG, że to wrocławska firma będzie zobowiązana do opłacenia całej procedury administracyjnej i robót związanych ze zmianą lokalizacji rury. Warunki zostały zaakceptowane przez dwie strony. Nowa lokalizacja nie wpłynęła na sąsiednie działki dla nieruchomości Chemeko, bowiem gazociąg którego przeniesienie zakończono w tym roku … nadal znajduje się na terenie należącym do spółki gospodarującej odpadami. O co więc chodziło? Miejscowi w okolicy podejrzewają, że niektóre osoby mogły zostać wynajęte przez konkurencję spółki ze stolicy Dolnego Śląska, aby na zamówienie torpedować plany rozwoju Chemeko-System.

Tylko nikt nie widzi tego, że my tam pracujemy, a gmina z podatków naszego pracodawcy ma pieniądze na inwestycje ­– mówi nam mężczyzna pracujący na składowisku.

W tej sprawie zapoznaliśmy się z obszernym materiałem, który można znaleźć w sieci. Sprawę najlepiej zna i opisuje dziennikarz obywatelski z regionu inwestycji przeniesienia rury.  Robert Mazulewicz w swych publikacjach przedstawił petycję skierowaną do starosty górowskiego podpisaną przez człowieka, który od kilku lat nieskutecznie próbuje rzucać kłody pod nogi wrocławskiej spółki. Andrzej Mazur twierdzi w tym dokumencie, że Chemeko na podstawie sfałszowanych dokumentów przeniosło gazociąg.

– Poczynione przez autora petycji oskarżenie o posługiwanie się fałszywymi dowodami znajdzie swoje rozstrzygnięcie w sądzie – zapowiada wiceprezes Chemeko.  – Działania przeciwników wskazują na zupełny brak merytorycznego rozeznania w przedmiocie planowanej inwestycji w aspekcie formalnoprawnym, jak i faktycznym, i pozostają oparte na nieprawdziwych i niesprawdzonych informacjach – mówi Paweł Pogodziński.

Ryzyko odszkodowań

Gdyby władze samorządowe w Górze lub wojewódzkie we Wrocławiu wydały decyzję odmowną lub zatrzymały budowę sprawa mogłaby zrujnować kasy tych instytucji. Przykładowo: zakręcono by kurek z gazem na czas trwania postępowania – czyli 11 miesięcy – to straty w przepływie samego gazu wynosiłyby 165 milionów złotych, do tego przestój inwestycji – to dodatkowe kilka milionów złotych. Kto pokryłby te koszty?

 Specjalizujący się  w prawie administracyjnym zwracają uwagę na fakt wysokich kosztów procedowania spraw. W tej sytuacji nadzór prawny wojewody pochłonął ogromne środki w celu niepotrzebne sprawdzenia poprawnie wydanej decyzji. Ile roboczogodzin trwało sprawdzenie dokumentacji? Tego nie wie nikt, bo skarżący (w przeciwieństwie do przegranej w sądzie) nie zapłacą za to ani złotówki. Koszty pokryjemy my z naszych podatków, które płacimy kupując codziennie pieczywo, wyprawkę do szkoły dla dziecka czy tankując samochód.

Patrząc na realia tej sprawy należy wskazać, że pełnomocnik reprezentuje wolę swojego klienta. W tym przypadku lepiej dla osób podpisujących upoważnienie do reprezentowania w postępowaniu byłoby, gdyby nikt nie poczuł się pomówiony prezentowanymi w odwołaniu tezami, bo jak widać aprobaty urzędników z biura prawnego wojewody one nie znalazły. Czy sprawa skończy się  na sądowej wokandzie? O tym w kolejnej publikacji.

W.D.

Zobacz również: