„Było sobie życie” to animacja przez większość dzisiejszych rodziców kojarzona z dzieciństwa. Była emitowana w latach 80-tych i 90-tych minionego wieku przez polską telewizję. Twórcy tego popularnego cyklu z czasem wyprodukowali kolejne części z serii „Było sobie…”. Pojawiły się m.in.: „Był sobie człowiek”, „Był sobie kosmos”, „Były sobie Ameryki” oraz „Była sobie Ziemia”. Pozytywne wrażenia oparte na wspomnieniach związanych z „Było sobie życie”, które można określić jako w miarę rzetelnie zrobione, zapewne dla wielu obecnych dorosłych są gwarancją jakości tej serii. Okazuje się jednak, że jest to błędny wniosek. Niestety nie da się tego powiedzieć już o innych filmach tej francuskiej wytwórni. „Był sobie człowiek” i „Była sobie Ziemia” pełne są propagandy ideologicznej, czasami delikatnie a czasami nachalnie indoktrynującej w kierunku błędnie rozumianej poprawności politycznej, agresywnego feminizmu i nieprzychylności chrześcijaństwu.

Joanna d’Arc została zabita za… bycie kobietą

Z odcinka poświęconego feminizmowi, już na początku dzieci dowiadują się że Joanna d’Arc została zabita za bycie „trochę samodzielną kobietą”. Nie ma absolutnie żadnej wzmianki o wojnie stuletniej i zdradzie francuskiego monarchy. Za to towarzyszący temu fragmentowi komentarz, to informacja, że już od czasów starożytnych kobiety były źle traktowane przez mężczyzn…

Natomiast jest bardzo wymowne tło obrazkowe: księża z wrednymi minami i złowieszczy katolicki krzyż przy płonącym stosie. Mimo że scena trwa zaledwie 13 sekund, to twórcy zdążyli w tym czasie cztery razy w różnych ujęciach pokazać kapłanów i trzy razy krucyfiks.

Szkoda że francuscy producenci z podobną drobiazgowością nie zadbali też o prawdziwość zasadniczego tła historycznego. Nie wspominają ani słowem ani o zdradzie swojego rodaka – Karola VII, która była jednym z głównych powodów stracenia Joanny, ani o tym, że Kościół i inkwizycja zostały użyte do zamaskowania haniebnego postępku ich króla i politycznych rozgrywek pomiędzy Anglią i Francją.  Egzekucja ukazana jest za to jako przykład ciemiężenia kobiet przez mężczyzn i złowrogie chrześcijaństwo.

Na marginesie, ten sam Kościół ogłosił Dziewicę Orleańską świętą – na to jednak też zabrakło miejsca. Naturalnie nie ma także ani słowa o tym, że patronka Francji mówiła, że jest kierowana przez Boga – przecież nie nadawałaby się wtedy na wzór współczesnej feministki.

Jednak mimo tego serialowi nie można zarzucić wrogiego nastawienia do religii. Nastawienie to bowiem diametralnie się zmienia, w zależności od tego jakiego wyznania dotyczy dany odcinek.

Dobroduszny, łagodny i bezbronny – czyli odcinek z Mahometem

W części pt. „Podboje islamu” dzieci zapoznają się z sylwetką Mahometa. Jest to obraz niezwykły, ponieważ twórca islamu ukazany jest niemal jak święty. Dowiadujemy się, że przez całe życie, zarówno w Mekce jak i Medynie był on bezbronnym, dobrym dla wszystkich, pomagającym ludziom i głoszącym pokój prorokiem…

O ile takie uogólnienie można by zastosować do tzw. okresu mekkańskiego, to w odniesieniu do działalności w Medynie jest to ewidentne fałszowanie historii i robienie dzieciom prania mózgu.

Przypomnijmy, Mahomet po ucieczce z Mekki, gdzie jego nauki nie trafiły na podatny grunt, schronił się w sąsiedniej Medynie. Od tego zdarzenia datuje się początek tzw. „wojującego islamu”. Prowadzona stamtąd ekspansja rozpoczęła się od dowodzonych przez proroka krwawych napadów i grabieży karawan. Następnie, po umocnieniu swojej pozycji, twórca islamu zaczął wypędzać miejscowe żydowskie plemiona i zawłaszczać ich ziemię – przydzielając sobie zawsze 1/5 część włości. Oczywiście wiązało sie to z mordowaniem niepokornych, handlem niewolnikami (głównie kobiety i dzieci) i dalszymi podbojami. Wreszcie, pod koniec prowadzonej przez Mahometa wojny, w zasadzie bez walki poddaje się Mekka, przyjmując zarazem islam. Jednak mimo tego prorok po wkroczeniu do miasta nakazuje ściąć wszystkich swoich wcześniejszych oponentów.

Przepaść między historyczną postacią a tym co pokazali francuscy producenci jest tak duża, że nie da się tych wizerunków w ogóle porównać. Po obejrzeniu tego odcinka dzieci zamiast wyniesienia podstawowych wartości edukacyjnych mogą raczej zacząć mylić Mahometa z Jezusem…

Indoktrynowanie „właściwymi” światopoglądami

Kolejną daleko posuniętą manipulacją jest prezentowanie wybranych teorii jako naukowe fakty. W ten sposób młodzi widzowie dowiadują się m.in. o teorii ewolucji. Jednak twierdzenie Darwina nie jest przedstawione jako nieudowodniona jeszcze – ze względu na tzw. „brakujące ogniwo” hipoteza lecz jako oczywiste wyjaśnienie pochodzenia ludzkości.

Podobny manewr podnoszenia rangi „właściwej” teorii – do roli bezspornego faktu, został zastosowany w odcinku poświęconym zmianom klimatu. Przypuszczenia związane z efektem cieplarnianym zaprezentowane są w świetle naukowo potwierdzonych badań.

Wszystkie wyżej wymieniane manipulacje i przekłamania w zaskakujący sposób pasują do ideologii lewej strony. Mamy wypaczone użycie pojęcia poprawności politycznej i nieprzychylny stosunek do chrześcijaństwa – przy jednoczesnym sprzyjaniu islamowi i przemilczaniu niewygodnych faktów. Jest też promowanie marksizmu, teorii Darwina i haseł „zielonych”. A to wszystko, od 40 lat – bo w przybliżeniu tyle czasu już trwa emisja cyklu, pompowane jest do głów małych dzieci…

Zły = mężczyzna

Zupełnie na marginesie, bardzo „ciekawym” schematem zastosowanym we wszystkich częściach cyklu „Było sobie…” jest przedstawianie negatywnych postaci. W ten sposób najmłodsi widzowie dowiadują się że złodzieje, mordercy, oszuści, wyzyskiwacze, drobni cwaniacy, lenie, „przygłupy” i  inne wredne typy – to zawsze mężczyźni. Nawet w serii „Było sobie życie”, opowiadającej o ludzkim organizmie, wszystkie zarazki, szkodliwe bakterie, wirusy itp. to też wyłącznie płeć męska. Czy to przypadek, że w ponad setce odcinków, produkowanych na przestrzeni 30 lat, złe charaktery odgrywane są zawsze przez dwóch tych samych osobników?

Kajetan Soliński, 12.12.2017

Zobacz również: