Dziś będzie typowo wakacyjnie, choć temat jest naprawdę poważny, w każdym razie dla unijnych urzędników. To dzięki ich decyzji polscy hodowcy krów, podobnie jak ich koledzy w Unii Europejskiej, mogą odetchnąć z ulgą.

Otóż brukselscy urzędnicy – po kilkuletnim zastanawianiu się oraz dogłębnej analizie – doszli do wniosku, że krowy, które żyją na terytorium Wspólnoty, mogą spokojnie paść się na pastwiskach. Choć jeszcze kilka miesięcy temu przeważała opcja, aby tego zabronić. Powodem, dla którego krasule miały mieć zakaz wychodzenia z obory, jest metan, który codziennie każdy przeżuwacz wypuszcza do atmosfery. Mówiąc bardziej obrazowo, unijnym urzędnikom nie spodobało się to, że krowy puszczają bąki w nadmiernej ilości. Tym bardziej, że jedna mućka emituje dziennie do tysiąca litrów gazów, które po oczyszczeniu dają 250-300 litrów metanu. Czyli gazu, który jest między innymi odpowiedzialny za efekt cieplarniany.
A ponieważ Bruksela musi wszystko policzyć i przeliczyć, wyszło, że unijne stado krów liczące około 24 miliony sztuk wypuszcza w ten sposób rocznie do atmosfery około 8 750 000 000 metrów sześciennych gazów. Daje to z kolei 2,2 miliarda metrów sześciennych metanu w ciągu roku. Co prawda argentyńscy naukowcy z National Institute of Agricultural Technology opracowali metodę pozyskiwania gazu z bąków. Polega ona na montowaniu w tylniej części krowy lekkiego urządzenia absorbującego metan. Ale póki co metoda, która może być alternatywą dla paliw kopalnych, jest za droga do masowego zastosowania. Dlatego, w walce z efektem cieplarnianym, Bruksela rozważała wprowadzenie zakazu wypuszczania krasul na pastwiska, przy jednoczesnym nakazie wyposażenia obór w urządzenia wychwytujące metan.
Nic jednak z tego nie wyszło. Otóż unijni komisarze doszli do wniosku, że jeżeli miałyby być ograniczenia, to powinno się nimi objąć również ludzi zamieszkujących Unię. Tym bardziej, że jak policzono, jeden człowiek – w wyniku pierdnięć wypuszcza – w ciągu roku do atmosfery 182,5 litrów gazów palnych, czyli około 15 butli gazu. Co przy około 190 milionach obywateli Wspólnoty daje rocznie blisko 34 675 000 metrów sześciennych metanu, który niszczy następnie powłokę ozonową Ziemi.
Trzeba jednak zaznaczyć, że mamy tutaj do czynienia ze średnią arytmetyczną dla zdrowego człowieka, którego dieta jest zróżnicowana. To znaczy nie jest oparta na grochu czy fasoli. Czyli roślin zawierających cukry, których ludzki organizm nie trawi. A te, gdy dostaną się do jelit, powodują „szaleństwo” znajdujących się tam bakterii. Czego efektem jest wytwarzanie przez organizm ogromnych ilości gazów, które następnie są uwalniane na zewnątrz.
Dodajmy, że do tak zwanych bąkopędnych produktów zaliczają się również: kukurydza, kapusta, mleko oraz rodzynki. Warto także wspomnieć o tym, że w ostatnim czasie stare kraje unii przeżywają renesans spożywania produktów pochodzenia strączkowego. To z kolei pociąga za sobą gwałtowny wzrost emisji gazów cieplarniach przez tamtejszych obywateli. Gdy tymczasem według statystyk średnia puszczania bąków dla obywatela wschodniej flanki NATO i Unii wynosi 14 razy dziennie.
Jerzy Szostak

W felietonie wykorzystano m.in. opracowania Unii Europejskiej, National Institute of Agricultural Technology of Argentina oraz Royal Institute of International Affairs.

 

 

Zobacz również: