Dziennikarka twierdzi, że program „Azja Express” był dla niej sporym wyzwaniem. Gwiazda musiała się przyzwyczaić do częstych zmian pobytu, wstawania o 3 w nocy i zupełnie nowego systemu pracy. Po raz pierwszy współpracowała bowiem z międzynarodową ekipą. Jak podkreśla, Hiszpanie stawiają na spontaniczność i nie robią tylu prób co Polacy.
„Azja Express” to nowy program stacji TVN, który na antenie zadebiutuje jesienią tego roku. Jego uczestnicy w każdym odcinku będą mieli do pokonania określony dystans w Azji, mając do wydania zaledwie jednego dolara dziennie. Sami będą musieli organizować sobie podróż tak, aby jak najszybciej dotrzeć do wyznaczonego celu. W programie weźmie udział osiem par, m.in. Małgorzata Rozenek i Radosław Majdan, Hanna Lis i Łukasz Jemioł, Agnieszka Włodarczyk i Maria Konarowska. W podróży towarzyszyć im będzie Agnieszka Szulim. Dziennikarka nie ukrywa, że podczas pracy przy „Azja Express” czekało ją sporo wyzwań.
– Codzienne pobudki o 3:30, co jest barbarzyńską porą dla organizmu. Największym wyzwaniem było to, że pierwszy raz pracowałam z międzynarodową ekipą i zobaczyłam różnicę w tym, jak się robi telewizję za granicą, a jak się robi telewizję w Polsce – mówi Agnieszka Szulim agencji informacyjnej Newseria Lifestyle.
Gwiazda uważa, że w Polsce kładzie się większy nacisk na przygotowanie. Nawet programy kręcone na żywo muszą zostać wcześniej przećwiczone, aby producenci mieli jak największą kontrolę nad przebiegiem show. Hiszpanie natomiast stawiają na spontaniczność, co zdaniem Agnieszki Szulim także daje ciekawe efekty. Dziennikarka twierdzi, że podczas pracy przy „Azja Express” nie było miejsca na duble i nadmierną reżyserię.
– Wszystko, co my rozgrywamy w programie, to jest jeden do jednego. Tam nie ma miejsca na ściemę. To było ogromnym wyzwaniem, ja się musiałam w tym odnaleźć, stawałam na rzęsach, robiłam, co mogłam. Czy mi się udało, to ocenią widzowie – mówi Agnieszka Szulim.
Pewną trudnością była także konieczność ciągłego przemieszczania się. Ekipa producencka w ciągu miesiąca nocowała w sumie w 24 hotelach. Agnieszka Szulim twierdzi, że dzięki temu nauczyła się błyskawicznie pakować. Przyzwyczaiła się także do tego rodzaju podróżowania, a nawet je polubiła. Uczestnicy programu mieli jednak często mniej szczęścia niż ona, nie zawsze bowiem mogli spać w dobrych hotelach. Zdarzało się więc, że na plan zdjęciowy przychodzili pogryzieni przez pchły.
– Byliśmy również w bardzo biednych regionach, byliśmy też w takich regionach, gdzie np. krążą przesądy, że przyjmowanie damsko-męskiej pary pod dach przynosi pecha, więc ci, którzy byli w damsko-męskich parach, mieli trudniej, lądowali w gorszych warunkach lub gdzieś w szopach, śpiąc na ziemi – mówi Agnieszka Szulim.
Gwiazda jest bardzo ciekawa finalnego efektu, nie widziała jeszcze bowiem gotowych odcinków. Niewykluczone, że obejrzy je dopiero jesienią, razem z widzami TVN. Nie zna też wszystkich przygód uczestników „Azja Express”, nie towarzyszyła im bowiem na każdym kroku. Twierdzi, że uczestnicy mieli własne reality show, które toczyło się całą dobę, ona natomiast pracowała na innym polu.
– Bardzo chcę to zobaczyć, te ich noclegi, to jak sobie kombinowali, gdzie trafiali, u kogo spali, co tam się działo, bo to znam z opowieści. Chcę zobaczyć na własne oczy ich przygody, bo wiele słyszałam, ale nie miałam okazji jeszcze tego zobaczyć – mówi Agnieszka Szulim.
Program „Azja Express” będzie częścią jesiennej ramówki stacji TVN. Nie znajdzie się w niej natomiast program „Na językach”, który Agnieszka Szulim prowadziła od 2013 roku.

Zobacz również: