W 1873 roku niemiecki egiptolog Georg Ebers zakupił od napotkanego Araba papirus. Okazało się, że zwój pochodzi z 1550 roku przed naszą era i zawiera informacje o chorobach wewnętrznych, chirurgii oraz spis kilkuset lekarstw. Była tam również pierwsza w historii psychologii wzmianka o schizofrenii. A tę, nauka europejska określiła dokładnie dopiero w XIX wieku, stwierdzając, że zaburzenia schizofreniczne cechują się zakłóceniami myślenia i spostrzegania, oraz niedostosowanym i spłyconym afektem – w związku z deficytem poznawczym.

Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ na początku ubiegłego tygodnia powiało grozą. A to za sprawą niejakiej Katarzyny Szczot, znanej ogółowi pod pseudonimem Kayah. Ta w związku ze strajkiem pielęgniarek w Centrum Zdrowia Dziecka wypaliła, iż rząd nic nie robi, aby ów problem rozwiązać. I dlatego ma: „ (…) dość tych przyklejonych uśmieszków i oczywistego mordowania tego kraju w białych rękawiczkach”. Zawtórowała jej inna szansonistka, niejaka Aga Zaryan, która zaproponowała koleżance, aby wspólnie nagrały piosenkę i zaśpiewały: „ o zawiedzionych nadziejach na prawdziwą dobrą zmianę!”.

Każdy ma prawo do krytyki i napiętnowania patologii. Ale obie zapomniały o tym, że to nie za obecnego rządu rozpoczął się konflikt personelu Centrum z jego dyrekcją, która to za czasów rządów PO zadłużyła szpitale na prawie 200 mln zł. Dlaczego wtedy nie zaśpiewały o zawiedzionych nadziejach?

Ale nie tylko one mają problem z myśleniem. Otóż dwa tygodnie temu jeden z czołowych dziennikarzy popierających były rząd – czyli Jacek Żakowski – zaapelował do członków i sympatyków KOD, aby Komitet przekształcił się w Hamas. Niewtajemniczonym wyjaśnię, że jest to organizacja, która przez większość państw na świecie uważana jest za terrorystyczną. I można byłoby przejść nad wypowiedzią Żakowskiego do porządku dziennego – nie takie głupoty już mówił – gdyby nie wydarzenia, do jakich doszło najpierw we Wrocławiu i Warszawie, a następnie w innych miastach w Polsce. Co prawda większość mieszkańców kraju wypowiedź Żakowskiego potraktowała jako objaw schizofrenii, ale nie wszyscy. Znalazła się grupka osób, która mogła wziąć je na serio. Do tego stopnia, że zaczęła podkładać bomby lub informować o ich rzekomym podłożeniu. Wprawdzie zostali szybko złapani, ale jaką mamy gwarancję, że nie znajdą się ich naśladowcy, którzy słowa lewicującego popaprańca potraktują dosłownie.
A skoro mowa o popaprańcach. W ubiegłym tygodniu jeden z moich ulubieńców – czyli Jean-Claude Juncker zapowiedział, że 23 czerwca nabierze wody w usta i nie będzie nikogo karcić. A kierowana przez niego Komisja Europejska nie będzie podejmowała żadnych kontrowersyjnych decyzji. Cóż takiego się stało, że „Żelazny Juncker” dał się tak zastraszyć. Powód jest banalnie prosty – 23 czerwca Brytyjczycy zdecydują w referendum o zostaniu lub nie w Unii Europejskiej. Tymczasem zarówno reputacja samego Junckera, jak i pozostałej urzędniczej kliki z Brukseli, na Wyspach jest jeszcze gorsza niż w Polsce. Wygląda na to, że do szefa KE w końcu dotarło, że istnieją granice głupoty i dlatego postanowił siedzieć cicho, aby swoim zachowaniem nie dawać argumentów zwolennikom secesji.
Jerzy Szostak
PS. Powyższy felieton jest krytyką prasową w rozumieniu Prawa Prasowego i subiektywną oceną wydarzeń przez autora.

 

 

Zobacz również: