Był 19 grudnia 2003 roku. Okolice Doliny Chochołowskiej. Patrol straży granicznej znajduje pozostawiony przy poboczu drogi samochód. Na śniegu, tuż obok auta, widać świeże ślady prowadzące w głąb pobliskiego, tatrzańskiego lasu. Funkcjonariusze postanawiają sprawdzić, co kierowca auta robi o tej porze na tak trudno dostępnym terenie. Po chwili zatrzymują dwóch braci. Obaj są zmieszani, próbują przekupić pograniczników, aby ci odstąpili od kontroli samochodu. Po kilku minutach na jaw wychodzą makabryczne fakty.
16 lat temu o zaginięciu 23-letniej Agaty mówiło całe Podhale. Młoda, pełna życia studentka architektury zniknęła nagle. W tajemniczych okolicznościach. Kilka miesięcy poszukiwań nie przyniosło żadnych efektów.
Wersja o ucieczce
Wieczorem dziewczyna wyszła na imprezę. Chciała odreagować kłótnie z braćmi. Była zła, bo nie chcieli dać jej kluczyków do samochodu. Zawsze mówili jej co ma robić i na każdym kroku kontrolowali. Z powrotem do domu nie spieszyła się. Wróciła późno w nocy. Matkę obudził trzask zamykanych na dole drzwi. Kiedy rano kobieta wychodziła z psem na spacer, była pewna, że córka jeszcze śpi. Gdy po kilku godzinach wróciła, drzwi do jej pokoju zastała zamknięte. Zapytała synów, czy nie widzieli siostry. Uparcie drążyła temat, bo Agata nigdy nie znikała z domu bez powodu. Ale ci nie przejęli się zbytnio jej nieobecnością. Tłumaczyli, że zawsze miała dziwaczne pomysły i pewnie uciekła z domu.
Następnego dnia kobieta znalazła zapasowe kluczyki i dostała się do pokoju Agaty. Na szafce zobaczyła dokumenty i jej ulubione kolczyki, bez których córka nie wychodziła z domu. Dodatkowo, zachowanie synów zaczęło wzbudzać jej podejrzenia. Stali się nierozłączni, nagle rozpoczęli remont mieszkania i sugerowali, aby wyprowadziła się z domu. Jej serce przeczuwało już, że stało się coś złego.
W wersję o ucieczce Agaty, której uporczywie trzymali się bracia, nie uwierzyła też policja. W czasie przesłuchań wyszło na jaw, że relacje między rodzeństwem nie układały się dobrze. Często się kłócili. Powodem konfliktu była kamienica, której właścicielami była cała trójka. Bliźniacy robili wszystko, by Agata nie miała udziału w zyskach, jakie czerpali z wynajmowania lokali. Dziewczyna czuła się zastraszona, często żaliła się na braci do swoich znajomych.
– Wiele razy słyszeliśmy, jakie katusze przechodzi i jak jest traktowana, ona w pewnym momencie zaczęła się ich bać, czuła się zaszczuta we własnym domu – mówi Leszek Osmólski, przyjaciel rodziny. On sam o zaginięciu dziewczyny dowiedział się od matki Agaty. Od początku domyślał się, że jej zagadkowe zniknięcie nie ma nic wspólnego z jakimś kaprysem dziewczyny. Wiedział, do czego zdolni są bliźniacy i jak bardzo chcieli wyeliminować siostrę z ich życia.
Jest motyw, brak ciała
Policja miała już wystarczające powody, by przyjąć tylko jedną wersję wydarzeń. Tę najgorszą, o pozbawieniu życia. Ale wciąż brakuje dowodów. Funkcjonariusze postanawiają więc sprowokować mężczyzn.
– Na tym etapie byliśmy pewni, że za zaginięciem tej dziewczyny stoją bracia więc musieliśmy zrobić coś, co spowoduje, że poczują się niepewnie – tłumaczy Kazimierz Pietruch, rzecznik zakopiańskiej policji.
W lokalnej prasie pojawia się informacja, że jasnowidz wie, gdzie zakopane jest ciało Agaty. Dziennikarze nie ujawniają jednak miejsca. Prowokacyjny news w Tygodniku Podhalańskim ma być częścią planu policjantów, który ma doprowadzić do zabójców. Nie mylą się. Bracia wpadają w panikę. Pod osłoną nocy jadą na miejsce, by upewnić się, czy nie zostawili żadnych śladów zbrodni. Chcą pogłębić dziurę, w której zakopali siostrę. Gdy wracają do samochodu są pewni, że nikt ciała już nie znajdzie. W Witowie napotykają jednak na patrol pograniczników.
– Gdyby nie ta sytuacja, pewnie do dziś nie wiedzielibyśmy, co stało się z Agatą – mówi Leszek Osmólski.
Podczas oględzin strażnicy dostrzegają pod siedzeniem zakrwawioną siekierę. Tuż obok leży podróżna torba, a w niej worki foliowe z resztkami przypominającymi skórę. Z pojazdu wydobywa się przeraźliwy fetor. Bracia próbują jeszcze ratować sytuację i tłumaczą, że polowali na zwierzęta. Proponują łapówkę, aby pogranicznicy przymknęli oko na sytuację. Ale pokrętne wyjaśnienia nie przekonują strażników. Zawiadamiają policję. Dzięki pozostawionym na śniegu śladom, udaje im się dotrzeć do miejsca, gdzie natrafiają na świeżo rozkopaną ziemię. W niej, tuż pod powierzchnią znajdują zwłoki 23-letniej młodej kobiety. Pokawałkowane, zawinięte w szmaty i zakopane w oddalonych od siebie miejscach.
Toksyczna więź
Po aresztowaniu straszy z braci pęka i opowiada ze szczegółami, jak pozbył się siostry. Do tragedii doszło pod nieobecność matki. Kiedy kobieta wyszła z domu, Grzegorz spotkał się z Agatą w kuchni. Doszło do kolejnej kłótni. Mężczyzna chwycił szklane naczynie i uderzył nim siostrę. Gdy upadła, nałożył na jej głowę reklamówkę i przytrzymał do czasu, kiedy przestała się ruszać. Potem przeniósł ciało do jej pokoju i zamknął na klucz. Matka po powrocie niczego nie zauważyła, kiedy znowu wyszła, powiedział bratu o tym, co się stało.
Grzegorz namówił brata, aby pomógł mu ukryć ciało. By utrudnić identyfikację zwłok, odciął głowę. Potem rozkawałkowane ciało zakopał w różnych miejscach w okolicach Doliny Chochołowskiej. Grzegorz kopał, Bartek stał na czatach. Potem, gdy pozbyli się zwłok, umyli samochód, spalili parkiet, na którym mogły zostać ślady krwi. Obaj myśleli, że uda im się zatuszować sprawę. I wreszcie skończy się ich problem.
– Tych dwóch braci łączyła toksyczna więź, obaj byli od siebie ogromnie uzależnieni, co w przypadku bliźniaków nie jest dziwne, ale w tym wypadku to było coś, co powodowało niezdrowe, patologiczne wręcz zachowanie – tłumaczy prokurator Małgorzata Ciężkowska-Gabryś, która prowadziła sprawę.
Obaj bracia spali w tym samym pokoju, mimo że w kamienicy było jeszcze kilka pustych pomieszczeń. Nie dopuszczali nikogo do swego zamkniętego świata. Nawet matce nie zwierzali się ze swoich tajemnic. Agaty nigdy nie akceptowali, była ich zaprzeczeniem. Otwarta na ludzi i nowe wyzwania, budziła w nich niechęć, bo sprzeciwiała się ich decyzjom i ciągle o coś upominała.
Grzegorz K. został oskarżony o zabójstwo siostry, jego brat Bartłomiej o pomoc w ukryciu zwłok. Starszemu sąd wymierzył karę 15 lat więzienia, młodszemu cztery.
Mężczyźni, którzy zabili własną siostrę, to nieprzeciętni inteligentni ludzie. Obaj studiowali na krakowskich uczelniach. I obaj za swoją zachłanność zapłacili wysoką cenę.
Dziś już są wolni.
Beata Oleś