Podczas wakacyjnego wyjazdu do Łeby zginął znany sochaczewski judoka Przemysław Pawelec. Okoliczności jego śmierci budzą wątpliwości. Co prawda policja twierdzi, że mężczyzna utopił się w Bałtyku, jednak wiele wskazuje na to, że mógł być ofiarą zabójstwa.

Był utytułowanym zawodnikiem sochaczewskiego UKS Orkan Judo. Zdobył m.in. tytuł Mistrza Polski Juniorów w Kata, w 2009 roku, brązowy medal Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży. Wielokrotnie też jako zawodnik, reprezentował z sukcesami Wojskową Akademię Techniczną, na której studiował. Był kilkukrotnie nominowany do tytułu Sportowiec Roku Powiatu Sochaczewskiego, otrzymywał też nagrody burmistrza Sochaczewa.

 25-letni Przemysław Pawelec pojechał wraz z kolegami na weekend do Łeby. W poniedziałek miał wrócić do domu, gdyż we wtorek miał podpisać umowę o pracę, na której bardzo mu zależało.

Po raz ostatni był widziany w sobotę 30 lipca na skwerze nieopodal klubu Euphoria w Łebie. Tam odłączył się od swoich znajomych.

Co działo się z nim dalej, usiłuje ustalić rodzina i fundacja Na Tropie.

Noc w kurorcie

Wiemy, że Przemek zatrzymał się obok ławki, na której siedziało kilku mężczyzn. Puszczali muzykę i rapowali do niej – mówi Janusz Szostak, prezes fundacji Na Tropie – Obok zatrzymywali się inni ludzie, i słuchali ich. Wtedy do Przemka zgadał młody mężczyzna. Szybko zakolegowali się ze sobą. Potem poszli dalej razem.

Udało się ustalić, kim jest ten mężczyzna, to Hubert A. z Wielkopolski. Dotarł do niego detektyw Łukasz Wojtyła z fundacji Na Tropie. Z relacji Huberta wynika, że chcieli z Przemkiem wejść do klubu Euphoria, jednak nie wpuścili ich tam bramkarze: -Prawdopodobnie byli zbyt pijani – zauważa Wojtyła – Wtedy postanowili pójść gdzieś w pobliżu na „setkę”. Hubert jednak nie pamięta, gdzie dokładnie byli. Jednak wkrótce Przemek zniknął mu z oczu. Zanim się rozstali powiedział, że ma jeszcze chęć iść do Just! The Club, który mieści się na ulicy Wojska Polskiego, nieopodal Euphorii.

Potem Hubert kilkakrotnie łączył się telefonicznie z Przemkiem, jednak twierdzi, że niewiele z tych rozmów pamięta. Jak ustaliliśmy, ostatni raz rozmawiał z Przemkiem o 1:19:33. Po tym połączeniu słuch o nim zaginął.

– Prawdopodobnie pytałem go, gdzie jest. Ale nie pamiętam, co mi odpowiedział – powiedział Hubert A. detektywowi z fundacji Na Tropie – Rano wysłałem mu jeszcze sms z pytaniem, jak się czuje po imprezie. Ale nie odpowiedział.

Wiemy także, że ktoś usiłował dodzwonić się do Przemysława Pawelca o 1:24:48. Jego telefon jednak już nie reagował.

 Co działo się później

 Informacje na temat tego, co dalej wydarzyło się z Przemysławem Pawelcem, są sprzeczne.

Rzekomo, około godziny 3 nad ranem w niedzielę był widziany przy tym kanale, siedział przy nim i lekko się chwiał, aż w końcu wpadł. Ludzie, którzy rzekomo to widzieli, zadzwonili na policję. Wtedy przyjechała policja i szukali go. Jednak dotarliśmy też do osoby, która twierdzi, że sygnał o wpadnięciu mężczyzny do wody miał się pojawić już po godzinie 2 w niedzielę (31 lipca)

Co więcej do rodziny Przemka zgłosiła się para, która twierdziła, że rozmawiała z nim w niedzielę około godziny 9.

Dotarliśmy także do informacji, że Przemek został sprowokowany i wdał się w bójkę z mężczyzną o wyglądzie bandziora. Łatwo sobie z nim poradził. Gdy odchodził, miał jeszcze usłyszeć od pokonanego przeciwnika: Jeszcze cię dorwę z moimi kumplami.

Czy tak się stało? To jest prawdopodobne. Dotarliśmy do kilku przekazów, które świadczą, że Pawelec został w niedzielę nad ranem napadnięty i ciężko pobity przez 3 mężczyzn.

– Przekazałem ich rysopisy oraz wskazałem miejsca, gdzie mogło dojść do tego zdarzenia policji w Sochaczewie i w Lęborku. Podałem im także kontakt na Huberta A., który jako ostatni widział Przemka żywego mówi Janusz Szostak z fundacji Na Tropie – Na początku policjanci byli tym zainteresowani, ale niczego nie sprawdzili, z nikim się nie skontaktowali. Natomiast uznali, że Przemek wszedł w ubraniu i butach do morza i chciał płynąć do Szwecji. Na jakiej podstawie, tego nie wiem. Nie wiem też dlaczego wykluczają, że został pobity i wrzucony do wody. Chociaż jest ku temu sporo przesłanek. Mam nadzieję, że chodzi nie tylko o szybkie zamknięcie sprawy?

Gdzie jest prawda?

Niestety 4 sierpnia z Łeby dotarła smutna wiadomość. Policja poinformowała media, że z morza koło hotelu Neptun wyłowiono ciało młodego mężczyzny.

– Przy ciele znaleziono dokumenty z personaliami zaginionego 30 lipca mieszkańca Sochaczewa – informuje mł. asp. Marta Kandybowicz z KPP w Lęborku. Zaś zdjęcia z akcji na plaży wrzucili na Facebooka strażacy z OSP w Łebie. Nikt jednak nie zadał sobie trudu, aby najpierw o tym fakcie porozmawiać z rodziną, która o wszystkim dowiedziała się z Internetu, a dopiero po południu od policji.

Zdjęcia z akcji na plaży wrzucili na Facebooka strażacy z OSP w Łebie

5 sierpnia odbyła się sekcja zwłok, z której wyniki nie są jeszcze znane. W poniedziałek 8 sierpnia ciało okazano rodzinie.

Policja jest przekonana, że do śmierci Przemysława Pawelca nie przyczyniły się osoby trzecie.

– To nie był typ człowieka, który wchodziłby w ubraniu i w butach do wody – mówi osoba, która blisko znała Przemka Pawelca.

Wątpliwości jest więcej. Dlatego wrócimy jeszcze do tej sprawy.

Michał Jasman

 

 

 

Zobacz również: