Zsyłka do Luxemburga?

W 1797 roku Francisco Goya wykonał rycinę zatytułowaną „Gdy rozum śpi, budzą się demony, która weszła w skład cyklu Kaprysy. Przyjmuje się, że jeden z najwybitniejszych hiszpańskich malarzy odniósł się w niej do wad ówczesnego społeczeństwa hiszpańskiego, pogrążonego w chaosie i bezprawiu. Gdzie elity dla zachowania swojej pozycji nie zwracały uwagi na problemy kraju. W konsekwencji doprowadziło to do upadku Hiszpanii będącej ówczesnym supermocarstwem.
Jednak patrząc na dzieło Goi, odnosi się nieodparte wrażenie, że w podobny etap wchodzi obecnie Unia Europejska. A jej elity, czyli brukselscy urzędnicy po prostu tego nie widzą. Starając się przy tym za swoje błędy obarczać innych. Dlatego trudno się dziwić, że na przykład Brytyjczycy powiedzieli temu dość, i 23 czerwca opowiedzą się w referendum, czy chcą pozostać w Unii, czy też nie. Ale do unijnych technokratów najwidoczniej to nie dociera.
Weźmy chociażby ostatni przekład. Otóż Jean Asselborn, szef MSZ Luksemburga, w wywiadzie dla niemieckiego „Tagesspiegla” stwierdził, że wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej może wywołać „efekt domina” w Europie Środkowej i Wschodniej. Dodając, że David Cameron i Jarosław Kaczyński „są w konszachtach” ze względu na swoje podejście do Unii Europejskiej. Co należy rozumieć, że nie za bardzo chcą, aby Europą rządzili urzędnicy z Brukseli i Niemcy. A co według niego jest niedopuszczalne i godzi w jedność Wspólnoty. Prawda, w jak prosty sposób można znaleźć wytłumaczenie swoich błędów i arogancji?
Pokorą Asselborn nie grzeszy. Na przykład w grudniu ubiegłego roku nawoływał do interwencji – na całe szczęście nie zbrojnej – Brukseli w Polsce. Tylko dlatego, że według niego w naszym kraju zagrożona jest wolność mediów. Zabrzmiało to dziwacznie, tym bardziej, że milczał, gdy za rządów PO-PSL służby specjalne wraz z prokuraturą weszły do siedziby tygodnika „Wprost”, aby siłą odebrać taśmy z rozmowami polityków Platformy, które zostały nagrane w jednej z warszawskich restauracji. Ale najwidoczniej dla polityka z Luksemburga była to normalka, i pewnie takie standardy obowiązują w jego kraju.
Tej głupocie nie ma się co dziwić, chociażby z racji wyznawanych przez Jeana Asselborna poglądów politycznych, dla których wszystko co na prawo to faszyzm. Ale inaczej ma się sprawa z niektórymi polskimi dziennikarzami. Otóż jedna z dziennikarek tygodnika będącego tubą poprzedniego rządu stwierdziła, że Jarosław Kaczyński: chce jak Iwan Groźny stworzyć sobie opryczninę”.
Tym, którzy nie pamiętają ze szkoły o co chodzi, przypomnę, że „opricznina” to okres w Rosji obejmujący lata 1565-1572 i jednocześnie polityki zastosowanej w tym czasie przez cara Iwana IV Groźnego. Jej głównym celem było zdławienie wszelkiej opozycji wewnętrznej i umocnienie władzy carskiej. W tym celu dokonywano masowych rzezi oraz deportacji ludności.
W związku z tym rodzi się pytanie, dlaczego jeszcze odbywają się manifestacje opozycji i gdzie według owej „dziennikarki” prezes PiS zamierza deportować tych, którzy mają inne poglądy niż on? Czyżby do Luksemburga?
Jerzy Szostak

Zobacz również: