Są nachalne i zuchwałe, tak oceniał feministki Jarosław Haszek. Mnie na usta ciśnie się jeszcze kilka bardziej dosadnych epitetów. Ale może się zdarzyć, że ten tekst wpadnie w ręce nieletnich, zatem je przemilczę.

Oto, pod koniec minionego tygodnia, idolem feministek został facet, który nie jest zdolny oddać szacunku własnej żonie, i wziąć odpowiedzialności za swoje dzieci. Mateusz Kijowski, lider KOD, był gwiazdą tzw. Kongresu Kobiet. Pojawiły się nawet głosy, że Kijowski ma szanse zostać Kobietą Roku „Gazety Wyborczej”. Wszak nie takie indywidua tam już nagradzano. Witano go na kongresie niczym proroka, i od razu najsłynniejszy polski alimenciarz stał się twarzą rodzimego feminizmu.

Trudno się nawet temu dziwić, skoro inne uczestniczki tej farsy pochowały głowy w torby. Jakby wstydząc się swoich fizjonomii. Może i dobrze się stało, że ubrały torby na głowy. Ale na litość, niechby już ich nie ściągały! Ale i tak mieliśmy przez chwilę feministyczny Ku Klux Klan.

Co jeszcze – oprócz zasłaniania twarzy torbami wydarzyło się podczas tej cudacznej imprezy? Były też dyskusje i konkretne działania. Feministki z Kongresu Kobiet, wierne zawołaniu z „Seksmisji” – „Samiec twój wróg”, całkiem na serio pozbywają się z języka „wrogich” męskich wyrazów. No i wymyśliły sobie między innymi matronat zamiast patronatu. Liga broni, Liga radzi, Liga nigdy was nie zdradzi!

Nie zabrakło też przemyśleń intelektualno- historycznych. Przodowała w nich Kinga Rusin (była żona Tomasza Lisa), która odczytując list prezydenta Andrzeja Dudy, pozwalała sobie na niezbyt wybredne komentarze. „Maria Skłodowska-Curie łączyła w sobie mądrość, wytrwałość i kobiecość”. – napisał prezydent. Na co Rusin wypaliła z dziką satysfakcją, jakby to była wina PiS: „Ale nie mogła rozwijać się w Polsce i wyjechała na studia do Francji”. Tyle, że w tym czasie Polski nie było, znajdowała się bowiem pod zaborami. Jak widać Rusin w wiedzy historycznej mocno depcze po piętach Petru. Może nawet wspólnie przystąpią do matury z historii?

Nie zbrakło także innych naukowych dywagacji. Choćby podczas panelu „Nasza siostra orangutana – czyli o ochronie różnorodności życia”. Na wszelki wypadek nie będę wnikać, o czym tam dyskutowano. Ale już sam temat tego wykładu sporo tłumaczy.

Leo

 

Zobacz również: