Eryk Postanowił zabić Natalię, gdy nie chciała usunąć ciąży fot. Facebook

Chciałem zlikwidować cel, zabić wszystkich, którzy staną mi na drodze. Tak Eryk J. (23 l.) opisał motywy zbrodni, która przed rokiem wstrząsnęła Polską. Wziął osiem noży, ubrał kominiarkę i pojechał do domu swojej byłej dziewczyny, by ją ukarać za to, że nosiła pod sercem jego dziecko Zarżnął niedoszłych teściów, ciężko ranił Natalię i nienarodzonego synka w jej łonie. Ona cudem przeżyła, dziecko zmarło kilka miesięcy później. A wczoraj przed sądem w Kaliszu zaczął się proces ich kata.

– Usłyszał zarzut zabójstwa i usiłowania zabójstwa. I to z motywacji zasługującej na szczególne potępienie – mówił przed wczorajszą rozprawą Krzysztof Kowalewski z Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim. Morderca może trafić do więzienia do końca swoich dni.

 Zakradł się nocą do cudzego domu, aby zabijać. Zaplanował to z zimną krwią. Jeśli Natalia nie chce pozbyć się dziecka, to zginie więcej osób. I ona także. Mimo że, jak twierdzi, kochał ją. Chłopak do dziś nie potrafi wytłumaczyć, dlaczego tak bardzo nie chciał zostać ojcem, że wybrał zbrodnię.

Cerekwica Stara to mała wioska koło Jarocina w Wielkopolsce, mieszka tutaj nieco ponad 250 osób. To miejscowość, w której wszyscy doskonale się znają i nic nie uda się ukryć. Życie płynie zupełnie innym tempem. Wydarzenia, które rozegrały się w nocy z 14 na 15 marca, wstrząsnęły wszystkimi mieszkańcami. Doszło tutaj do okrutnego zabójstwa starszego małżeństwa i próby morderstwa kobiety w ciąży, i jej nienarodzonego dziecka.

Informacje z małej Cerkwicy przez kilka dni pojawiały się w wiadomościach wszystkich stacji telewizyjnych i radiowych. Zbieranie informacji do tego reportażu rozpocząłem, gdy opadły już emocje, a dziennikarze newsowi rzucili się na kolejne tematy.

 Nocna jatka

 Julian K. i Grażyna K. byli małżeństwem, oboje mieli po 59 lat. Wspólnie prowadzili gospodarstwo rolne, mieszkali w dużym domu razem z trzema dorosłymi córkami i babcią. Rodzina była lubiana i szanowana we wsi. Nie mieli żadnych wrogów. Wszyscy wypowiadają się o nich dobrze. Nikt nie może pogodzić się z tym, że na rodzinę spadła taka tragedia.

15 marca, o pierwszej w nocy, do ich domu zakradł się ubrany na czarno mężczyzna, miał zamaskowaną twarz. Do środka prawdopodobnie dostał się przez uchylone okno na parterze. W budynku panowała cisza, wszyscy byli już w swoich łóżkach i od dawna spali. Godzina 1 na wsi, to środek nocy. Rano skoro świt trzeba ruszyć w pole do pracy, nikt tutaj nie zarywa nocki przed ekranem telewizora.

Włamywacz sprawnie wskoczył do środka, przykucnął i zaczął nasłuchiwać, czy jego pojawienie się w mieszkaniu nikogo nie obudziło. Potem cichutko na palcach poszedł w stronę sypialni małżeństwa K. Poruszał się cicho, ale sprawnie, doskonale znał rozkład pokoi w domu. Bywał przecież tutaj wielokrotnie, ale teraz nie myślał o tym. Miał tylko jeden cel, chciał się zemścić i dokładnie wiedział, kogo pragnie ukarać. Złość i nienawiść dodawały mu odwagi.

Do pokoju pięćdziesięciolatków wpadł z impetem, już nie dbał o zachowanie ciszy. Zza pasa wyciągnął duży nóż, do nocnej wyprawy przygotował się dobrze, za pazuchą miał jeszcze jeden nóż. Czuł jego ciężar, który dodawał mu odwagi. Teraz już wiedział, że nie ma odwrotu. Zresztą nie wahał się, wszystko dobrze obmyślił i zaplanował. Uniósł pierwszy nóż do ciosu. Najpierw zaatakował mężczyznę, potem błyskawicznie przerzucił się na kobietę. Oboje nie przebudzili się, zginęli we śnie. Trochę żałował, że tak się stało, przecież zasłużyli na większą karę. Chciał zobaczyć w ich oczach strach przed śmiercią, ale nie było czasu na rozmyślania.

Doskonale wiedział, że w domu znajduje się więcej osób, a on musiał odszukać i dopaść jeszcze jedną kobietę. Z tym mogło być więcej problemu, bo nie wiedział, w którym pokoju położyła się spać. Nie miał pewności, gdzie jej szukać. Ruszył po schodach na piętro, jego krótka walka na dole chyba zbudziła domowników. Z pokoju wybiegła kobieta i mężczyzna. Nie ich szukał, ale musiał sobie z nimi poradzić. Kobieta zamknęła się w pokoju, to mu pasowało, nie chciał jej zabijać, ale mężczyzna rzucił się na niego. Zaczęli się szamotać, udało mu się uciec. To nie był czas na walkę, przecież kobieta, na którą polował, mogła się obudzić i uciec. Szybko zbiegł na dół, teraz już wiedział, w którym pokoju jej szukać. W stronę mężczyzny rzucił nożem, chciał go trafić i unieszkodliwić na chwilę. Nie trafił, nóż z wielką siłą odbił się od ściany. Nie było czasu, żeby go szukać. Miał przy sobie jeszcze jedną broń.

Chwycił za rękojeść drugiego noża i pobiegł w kierunku pokoju, gdzie według niego spała kobieta. Gdy wpadł do środka, zauważył, że nie jest sama. Ktoś włączył światło, w pokoju były dwie młode kobiety, jego interesowała tylko ta w ciąży. Ale na drodze stanęła inna. Nie chciał jej zabić, zadał dwa szybkie ciosy w twarz. Polała się krew, wtedy w zasięgu jego ciosów znalazła się właściwa osoba. Wymierzył kilka mocnych ciosów. Celował w brzuch, wiedział, że jest w 9. miesiącu ciąży. To nie były przypadkowe ciosy. On chciał zabić dziecko. To był jego najważniejszy cel. Nienarodzony musiał zginąć. Chciał tego od samego początku, gdy dowiedział się o ciąży.

– Żadnych dzieci, nie chcę dziecka – pamiętał te słowa wypowiadane w nieskończoność. Nie pomogło, kobieta nie chciała go słuchać. Pobiegła prosić o pomoc swoich rodziców, oni zostali już ukarani. Teraz przyszedł załatwić sprawę z nią i dzieckiem. Po kilku ciosach kobieta upadła na podłogę. Według niego rany były tak poważne, że nie mogła przeżyć, dziecko też – pragnął ich śmierci.

Teraz już mógł uciekać, na twarzy miał kominiarkę, nie został rozpoznany. Szybko wybiegł, zostawiając kobiety w pokoju, zza jego pleców dobiegał krzyk rannej kobiety, gdzieś w oddali krzyczał ktoś inny. Robiło się gorąco, ale znał teren doskonale. Przeskoczył przez płot i pobiegł przez pola, chciał jak najszybciej znaleźć się w domu. Przecież nikt nie będzie podejrzewał go o dokonanie tej zbrodni.

Zbrodnia zaplanowana

Wydarzenia z nocy 15 marca w Cerkwicy zrekonstruowaliśmy na podstawie informacji z policji i prokuratury, oraz rozmów z sąsiadami, oraz osobami, które podczas brutalnego ataku znajdowały się w domu.

Napastnikiem okazał się Eryk J., zamordowane starsze małżeństwo to Grażyna i Julian K., kobieta w ciąży to ich córka Natalia K., druga ranna kobieta to jej starsza siostra Beata. W domu była jeszcze babcia i najstarsza córka zamordowanej pary, Anna z partnerem Karolem i dwójką małych dzieci. To z nimi szamotał się napastnik, kiedy poszedł na górę domu w poszukiwaniu Natalii. To właśnie Natalia, pomimo że napastnik był zamaskowany, bez trudu go rozpoznała – głównie po sylwetce i sposobie poruszania. Dlatego, kiedy na miejsce przyjechała policja, to od razu wiedzieli, kogo należy winić za ten makabryczny napad. Od razu pojechali do domu Eryka J. i go zatrzymali.

Podejrzany nie stawiał oporu, nie był też szczególnie zdziwiony wizytą policji. Następnego dnia podczas przesłuchania złożył obszerne wyjaśnienia. Natalia K. była jego dziewczyną, kochał ją, ale wiadomość o ciąży zaskoczyła go. Nie zgadzał się, żeby dziewczyna urodziła jego dziecko. Namawiał ją do usunięcia ciąży. Wielokrotnie z nią na ten temat rozmawiał, ale ona go nie słuchała. Na koniec oznajmiła mu, że jeśli nie chce dziecka, to ona z nim zrywa, a w wychowaniu dziecka pomogą jej rodzice. W domu u rodziców jest dość miejsca, a i babcia chętnie zajmie się wnukiem. Jej siostra ma dwójkę małych dzieci, więc kompani do zabawy też się znajdą.

Takie postawienie sprawy rozsierdziło Eryka J., dlatego z zimną krwią przygotował zemstę na rodzicach dziewczyny, a przy okazji postanowił zabić dziecko. Zeznania złożone spokojnym głosem były wstrząsające. Następnego dnia przeprowadzono wizję lokalną, podejrzany krok po kroku pokazywał, jak poruszał się po domu; zademonstrował, w jaki sposób zabił rodziców swojej byłej dziewczyny i jak zaatakował ją samą.

W tym samym czasie lekarze w szpitalu w Ostrowie Wielkopolskim prowadzili walkę o życie dziecka i jego matki. Rany cięte brzucha były na tyle głębokie, że dziecko również doznało urazu – ma ranę ciętą grzbietu i klatki piersiowej. Przez moment było w stanie krytycznym. Za względu na ciężkie niedotlenienie mózgu lekarze wprowadzili malucha w stan hipotermii. Dziecko miało dużo szczęścia, jego stan w kolejnych dniach zaczął się poprawiać. Teraz mały Adaś, który urodził się w wyniku cesarskiego cięcia, nie potrzebuje już respiratora. Nie wymaga także dodatkowego tlenu. Jego matka do szpitala trafiła również w stanie krytycznym, ale dzisiaj jej życiu nic nie zagraża. Rany siostry okazały się powierzchowne, nożem została ugodzona w żuchwę i miała ranę ciętą na policzku.

Kim jest morderca?

 Eryk J. ma tylko 22 lata. Skończył liceum o profilu policyjnym i marzył o pracy jako zawodowy żołnierz. W szkole średniej uczył się musztry, technik kryminalistycznych i ochrony mienia oraz osób. Nauczyciele nie mieli z nim problemu. Zapamiętali go jako ucznia spokojnego i niesprawiającego problemów wychowawczych. Nawet w sytuacjach trudnych nie reagował agresją i złością. Jego konikiem były historia i teologia, startował nawet w olimpiadach w tych dziedzinach.

Koledzy Eryka opowiadają, że mnóstwo czasu spędzał przed komputerem. Był maniakalnym fanem wszelkiego rodzaju strzelanek. Szczególnie dużo czasu poświęcał na to hobby po zdaniu matury. Zamierzał dostać się do wojska i czas zabijał strzelając do wirtualnych przeciwników. Jednak biorąc pod uwagę, że około 90 procent nastolatków przyznaje się, że lubi gry komputerowe, to trudno w tym fakcie doszukiwać się podłoża patologicznych zmian w jego psychice. Złożone wyjaśnienia bezspornie pokazują, że konflikt powstał w związku z ciążą. Chłopak nie potrafił jednak wytłumaczyć, dlaczego tak bardzo nie chce zostać ojcem.

Eryk J. usłyszał cztery zarzuty: dwóch zabójstw 59-latków i dwóch usiłowań zabójstw kobiety oraz jej dziecka. Każdy z tych czynów został uznany jako zabójstwo kwalifikowane. Kwalifikacja dotyczy motywacji podlegającej szczególnemu potępieniu. Za każdy z tych czynów grozi mężczyźnie minimum 12 lat pozbawienia wolności.

Przemysław Graf

Zobacz również: