Najpierw ubezpieczył Elizę na dużą sumę. Potem wywabił żonę do lasu, celowo spowodował wypadek i podpalił samochód, którym jechała. Zabił żonę, bo chciał wyłudzić ubezpieczenie.

 Uroczystości trzeciej rocznicy ślubu nie było. Zamiast niej odbyła się msza żałobna. 28-letnia Eliza zmarła kilka tygodni po wypadku samochodowym. Była tak poparzona, że nawet lekarze ze specjalistycznej kliniki w Siemianowicach Śląskich nie zdołali jej uratować.

– Kto by się spodziewał, że taki będzie finał tego związku – znajoma podpalonej kobiety jest w szoku – Chodziłyśmy razem na nauki przedmałżeńskie. Wydawało się, że ta para naprawdę się kocha. On prawie na rękach ją nosił. Zawsze był blisko. Odgadywał jej pragnienia i wszystkie spełniał. Pamiętam, że nie mówił do Elizy inaczej, niż: „kwiatuszku”, a ona do niego: „misiaczku”.

Zbrodnia prawie doskonała

Sprawca to Gabriel Sz. z Konstantynowa Łódzkiego, właściciel firmy, która instalowała systemy grzewcze i telekomunikacyjne. Długo starał się o rękę swojej przyszłej żony, a jednocześnie ofiary. Kobieta nie była do niego przekonana. Zanim zaczęli się spotykać, miała chłopaka Sebastiana, czuła się z nim szczęśliwa. Gabriel jednak był uparty. Wyczekał na odpowiedni moment i kiedy w związku Elizy pojawił się kryzys, szybko go wykorzystał.

– Trochę pomogli mu w tym rodzice dziewczyny – tłumaczy ich znajomy – Ten Sebastian był biedny, a ojciec Gabriela od lat mieszka w Stanach Zjednoczonych. Podobno zarabia tam niezłe pieniądze. No i matka wytłumaczyła córce, że z nim będzie miała najlepiej. Szczególnie, że faktycznie ten facet był w niej nadzwyczaj zakochany.

Prowadzący dochodzenie policjanci z Łasku wspominają, że drugiego, podobnego śledztwa nie odnotowali w swojej karierze. Przyznali również, że sprawca okazał się wyjątkowo łatwowierny i naiwny.

– Mąż Elizy za tysiąc złotych kupił na fałszywe nazwisko poloneza trucka wyjaśnili.

17 czerwca 2004 roku po południu zadzwonił do żony, że ma zamiar kupić działkę w Wodzieradach. Umówił się, że razem ją obejrzą. Wiedział, którędy będzie jechała. Czekał na nią w lesie. Siedział w polonezie, z którego wcześniej zdjął tablice rejestracyjne. Kiedy Eliza mijała go swoim seatem, natychmiast ruszył. Wyjechał z bocznej drogi i uderzył w lewe, przednie drzwi samochodu żony. Siła była tak wielka, że seata zniosło na drzewo. Kobieta jednak przeżyła. Gabriel, który miał zamaskowaną twarz, oblał auto żony benzyną i podpalił.  Następnie uciekł, ale niezbyt daleko.

Wrócił, gdy strażacy gasili auto. Miał obłęd w oczach. Doskonale udawał przerażonego. Próbował ratować żonę. Jego małżonka przeżyła pożar. Nie potrafiła jednak wskazać podpalacza. Męża nawet nie podejrzewała. Zmarła dopiero po trzech tygodniach w szpitalu.

Gabriel też trafił do szpitala.  Odwiedzali go tam rodzice Elizy, nie podejrzewając go o zamordowanie ich córki.  Mówili nawet do niego: Byłeś i jesteś naszym synem. Przychodź do nas, kiedy tylko będziesz chciał.

Kilka dni po pogrzebie żony Gabriel S. złożył wnioski o wypłatę odszkodowania. Nie zdążył podjąć pieniędzy, gdyż został zatrzymany.

Prawdę ujawnił kolega

 

Sprawca został ustalony dzięki dociekliwości policjantów, i temu, że znalazł się nieoczekiwany świadek.

– To nie było łatwe, ale ustaliliśmy, kto naprawdę kupił poloneza – usłyszeliśmy od mundurowych, którzy prowadzili śledztwo – Potem okazało się, że w dniu wypadku Gabriela Sz. nie było w pracy. Pracowników okłamał, że wyjeżdża na targi. Kluczowy w sprawie okazał się jednak naoczny świadek. Kolega oskarżonego, którego Gabriel Sz. poprosił o pomoc. Powiedział mu, że chce wymusić odszkodowanie za samochód. Nie wspominał o zabójstwie, jednak to nie stanowiło już dla nas problemu. Kolega miał zabrać Gabriela Sz. z miejsca zdarzenia do domu. Gdy zobaczył jednak, że kompan podpala auto, spanikował i uciekł.

Dalej było już z górki. Funkcjonariusze ustalili, że zakład Gabriela Sz. jest na skraju bankructwa, a małżonek kilka miesięcy przed zdarzeniem założył żonie dwie polisy ubezpieczeniowe. Po jej śmierci miał otrzymać około 580 tysięcy złotych. Pieniądze miały go oddłużyć.

– Zapamiętam Elizę jako wspaniałą koleżankę – opowiadała ze łzami w oczach jej przyjaciółka – Wciąż miałam przed oczami chwile, gdy widziałam ją po raz ostatni. Przytulała się wtedy do męża i mówiła: „mój Gabrysiu”.

Z więzienia, gdzie odsiaduje dożywocie, Gabriel S. też napisał do sądu: „Moją wolą jest spocząć po śmierci z żoną Elizą, czego ani wysoki sąd, ani nikt inny zabronić mi nie może. Poza tym, że jestem skazany na dożywocie, nadal jestem człowiekiem, pamiętającym codziennie o stracie żony„.

Zbigniew Heliński

Zobacz również: