Fot. Przemysław Graf

Dowody zebrane przez prokurator w sprawie śmierci Ewy Tylman okazały się tak słabe, że sędzia prowadzący sprawę już po trzech rozprawach zapowiedział zmianę kwalifikacji czynu z zabójstwa na nie udzielanie pomocy. Prokurator Małgorzata Jarecka wpadła w panikę i zgodnie z przysłowiem „tonący brzytwy się chwyta” i sięgnęła po nowych świadków. Na ostatniej rozprawie zgłosiła nowe dowody. Są to listy od dwóch więźniów, którzy siedzieli z Adamem Z. w celi. Obaj donoszą, że podczas rozmowy przyznał się on do zabójstwa Ewy Tylman.

Jaka jest wiarygodność takich świadków? Chyba nikt nie ma wątpliwości, że zeznania współwięźniów nie są bezinteresowne. Polskie prawo pozwala zmniejszyć karę, gdy oskarżony wskaże ważne informacje dotyczące innego przestępstwa. Już przez ten fakt należy z dużą dozą nieufności podchodzić do zeznań złożonych w ten sposób. Świadek zeznaje w sposób dogodny dla prokuratury, bo ma w tym własny cel – skrócenie wyroku.

Pisane pod dyktando?

Wyciągnięci nagle nowi świadkowie muszą budzić wątpliwości. Prokuratura przeciwko Adamowi Z. od samego początku nie miała żadnych twardych dowodów. Akt oskarżenia opierał się wyłącznie na poszlakach. Takie zeznania byłyby bardzo cenne, gdyby pojawiły się na samym początku procesu. Wyciągnięte w tym momencie tracą swoją moc i nie pomogą zapewnienia prokuratury, że świadkowie napisali list dopiero teraz.

W tej sprawie jest wiele wątpliwości. Wystarczy dokładnie przeanalizować list jednego z więźniów. W kilku miejscach użył on zwrotów charakterystycznych dla żargonu prawniczego, którym posługują się prokuratorzy i adwokaci – „Adam przyznał, że zabił Ewę. Przytoczył inne fakty, ale tożsame z ustaleniami śledczych”. Stąd już tylko jeden krok od podejrzeń do pewności, że treść listu została sporządzona pod dyktando śledczych i na ich zamówienie.

Analizując tę historię należy jeszcze brać pod uwagę inne okoliczności. W więzieniu nikt nie pochwali donoszenia na towarzysza niedoli z celi. Za kratami donosiciel nie ma łatwego życia. Obaj przestępcy musieli o tym doskonale wiedzieć, a jednak zdecydowali się na współpracę z prokuraturą. Nie zrobili tego na pewno tylko dlatego, że zdenerwowało ich zachowanie Adama Z. Kacper Ch. tłumaczy, że zdenerwowała go komedia odgrywana w sądzie przez Adama Z. Trudno w takie wyjaśnienia uwierzyć.

Zabił kochanka

Przypomnijmy, że Kacper Ch. w 2015 roku zamordował z zimną krwią swojego byłego chłopaka tylko dlatego, że ten z nim zerwał. Zadał mu 50 ciosów nożem, podciął żyły na nadgarstkach i jeszcze dla pewności, wychodząc z mieszkania odkręcił gaz. Zostawił włączone światło licząc, że doprowadzi do wybuchu, który zatrze ślady.

Zbrodnia dokonana z zazdrości została zaplanowana. Kacper Ch. jadąc do byłego kochanka wziął z kuchni nóż. Wcześniej śledził go, wytropił ogłoszenie towarzyskie na portalu randkowym i podsłuchiwał pod drzwiami, kiedy ten przyjmował nowych amantów. Kipiał z zazdrości. Po morderstwie spotkał się z siostrą nad Wartą, by mieć alibi. Potem poszedł do domu i spokojnie położył się spać. Następnego dnia, jak gdyby nic się nie stało udał się do pracy. To ważny fakt. Byli kochankowie pracowali razem. Nieobecność Radka oraz brak możliwości telefonicznego kontaktu z nim zaniepokoiły szefową.

Co robi morderca? Spokojnie zgłasza się na ochotnika z misją odwiedzenia kolegi w domu. Doskonale wie, co tam zastanie. Myśl o oglądaniu zwłok kochanka wcale go nie przeraża, a trzeba powiedzieć, że nawet doświadczeni policjanci byli pod wrażeniem jatki jaką zastali na miejscu zbrodni. Krew była wszędzie, na podłodze, ścianach, 50 ciosów zmasakrowało twarz i pierś ofiary.

Czy osoba zdolna do odegrania takiej tragikomedii jest w stanie zdenerwować się zachowaniem Adama Z. w sądzie? Morderca, który sam ujawnił zwłoki ofiary odgrywając doskonale farsę nagle staje się taki wrażliwy? Na tę grę dali się nabrać początkowo nawet policjanci i choć od samego początku Kacper Ch. był w kręgu podejrzanych to do jego aresztowania doszło dopiero po kilku dniach. Pierwsza pękła siostra i przyznała, że kłamała podczas poprzednich przesłuchań. Zresztą Aleksandra Ch. za składanie fałszywych zeznań w celu ochrony brata usłyszała wyrok 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata.

Kacper Ch. za to brutalne morderstwo został skazany na 15 lat pozbawienia wolności. Jednak z powodu błędu wyrok został uchylony. Sąd nie wskazał, czy było to zabójstwo w afekcie. Z jednej strony sędzia mówił o zbrodni zaplanowanej wskazując na zabrany przez Kacpra Ch. nóż ze swojego mieszkania, a w innym miejscu wskazuje na duże wzburzenie emocjonalne podczas ostatniej rozmowy kochanków. Morderca nie od razu rzucił się na ofiarę. Doszło do krótkiej rozmowy. Zdesperowany odrzucony kochanek zagroził samobójstwem na co usłyszał, że świat nic nie straci na jego śmierci. Tak przynamniej zeznawał oskarżony.

Układ z prokuraturą?

 Jeśli sąd uzna, że zabójstwa dokonano w afekcie to oskarżonemu grozi tylko 10 lat więzienia.

Czy w tym szczególe tkwi całe zamieszanie. Taka kwalifikacja czynu pozwoliłaby automatycznie zmniejszyć wyrok o 5 lat. W takim przypadku prokuratura nie musi nawet składać wniosku o złagodzenie wyroku za współpracę w sprawie Ewy Tylman. To bardzo wygodny dla prokuratury układ. Mamy przecież do czynienia z wyjątkowo brutalnym mordercą, który jak podkreśliła sędzia w uzasadnieniu wyroku nie wyraził skruchy i nie uronił ani jednej łzy podczas procesu.

28 marca tego roku odbyła się pierwsza rozprawa nowego procesu. Prokurator Łukasz Stanke oskarżający o zabójstwo Kacpra Ch. wskazywał, że oficjalnie nie posiada żadnej wiedzy o zeznaniach oskarżonego w sprawie Ewy Tylman.

Jednak to nie ma żadnego znaczenia. Wniosek o złagodzenie kary może pojawić się na sam koniec procesu, nawet w mowie końcowej.

Zapytaliśmy prokuraturę, czy w tej sprawie wystąpi z wnioskiem o złagodzenia kary.

– Jest za wcześnie by odpowiadać na to pytanie. Sąd jeszcze nie zdecydował, czy Kacper Ch. będzie przesłuchiwany jako świadek w sprawie Ewy Tylman. Nie wiemy też jakie złoży zeznania. Czy wniosą coś nowego i ważnego dla tej sprawy. To czysto hipotetyczne rozważania, oczywiście istnieje możliwość, że prokurator wystąpi z wnioskiem o złagodzenie kary – tłumaczu prokurator Magdalena Mazur- Prus, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.

Przemysław Graf

Zobacz również: