Z Janem Boszko, burmistrzem miasta i gminy Wyszogród rozmawia Marcin Prażmowski
Dobrze Pan sypia?
Teraz tak, jednak bywało gorzej.
A pytam nie bez przyczyny, bo kondycja finansowa gminy delikatnie mówiąc, jest nie do pozazdroszczenia.
Faktycznie mamy kłopoty. Jesteśmy biednym samorządem, ale w miarę możliwości staramy się sobie z tym radzić. Wiele wskazuje na to, że inwestycje, jakie mamy w planach podreperują budżet.
Mówiąc o inwestycjach ma Pan na myśli…
Liczę na farmy wiatraków, które mają powstać w Kobylnikach, Rostkowicach i częściowo w Słominie. Nie chcę jeszcze operować kwotami, jakie miałyby wpłynąć w formie podatków, bo ciągle coś się zmienia w tym temacie, niemniej wpływy będą. Dodatkowo skorzystają nie tylko właściciele działek, na których będą stały wiatraki, ale również mieszkańcy danych sołectw, bowiem trzeba będzie wykonać drogi dojazdowe. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to inwestycja powinna ruszyć w przyszłym roku.
A co z potencjałem turystycznym Wyszogrodu, jaki niewątpliwie miasto ma?
Częściowo już zapoczątkowaliśmy ten kierunek. Mamy muzeum, powstała przystań czy chociażby bulwar nadwiślański. Postawienie na turystykę jest bez wątpienia sensownym rozwiązaniem, które z całą pewnością będę wspierał i rozwijał.
Z perspektywy czasu, nie żałuje Pan podjętej decyzji o kandydowaniu na fotel burmistrza?
Trudne pytanie… Nie żałuję. Są momenty lepsze i gorsze, ale wraz z pracownikami i radnymi gminy czynimy co w naszej mocy, aby nasza gmina działała prężnie. Obecnie musimy zaciskać pasa i pracować.
Złapał się Pan za głowę, kiedy zapoznał się z kondycją gminy?
Myślałem, że jest troszkę inna, ale nie ma co narzekać. Jest jak jest i trzeba czynić wszystko, co jest możliwe, aby tę sytuację poprawić.
Ma to wpływ na pozyskiwanie dotacji unijnych, którymi tak często posiłkują się samorządy przy realizacji konkretnych inwestycji?
Na pewno walczymy o nie. Przykładem jest termomodernizacja przedszkola realizowana w ramach Programu Norweskiego. Na przyszły rok złożyliśmy pięć wniosków na drogi, które zostały już zakwalifikowane, a na które również należało mieć środki własne. Myślę również o drobniejszych inwestycjach, które mogą być realizowane we współpracy z Lokalną Grupą Działania.
Jest taka inwestycja, która Panu wyjątkowo się marzy?
Bez wątpienia rozwiązanie problemu kanalizacji w mieście.
A co z bezrobociem?
Komuś, kto jest spoza Wyszogrodu najłatwiej powiedzieć, że mamy problemy z pracą. Ale proszę sobie wyobrazić, że stopa bezrobocia jest u nas najniższa w całym powiecie! Mało tego. Bywa tak, że gdy firma poszukuje do pracy, to albo nikt się nie zgłasza, albo jest jeden chętny.
Czego więc, jeśli nie pracy, brakuje w Wyszogrodzie?
Na pewno dobrej kawiarni czy restauracji, szczególnie w pobliżu Wisły. W przyszłości planujemy stworzyć coś dla turystów w budynku Szkutni, tylko na razie musimy dopiąć sprawy związane z jego formą prawną.
Przechadzając się po mieście, czuć ducha „lat minionych”. Tak, jakby XXI wiek dopiero do was pukał.
W pewnym sensie sporo w tym racji. Wystarczy spojrzeć na główną ulicę, Rębowską, która wymaga głębokiej rewitalizacji. Nie wszystko jednak jesteśmy w stanie zrobić naraz. Najważniejsze to dialog, szczególnie z mieszkańcami. I tak właśnie staramy się działać. Bo podstawą dobrego funkcjonowania samorządu jest rozmowa.
Fot. Marcin Prażmowski

 

Zobacz również: