Szósta rocznica tragedii smoleńskiej na nowo ożywiła dyskusję o tamtym dramacie. Niestety, mimo upływu lat, niewiele zmienia się w narracji.

Staram się zrozumieć argumenty obrońców tez zawartych w raporcie Anodiny i Millera. Jednak nie jest to łatwe, ponieważ nieścisłości i błędów proceduralnych jest tam aż nadto. Nie potrafiono dokładnie określić wysokości zderzenia samolotu ze słynną brzozą, nie ma odpowiedzi na pytanie dlaczego nie zwrócono się o pomoc do międzynarodowych instytucji? Dlaczego okłamywano rodziny w sprawie pochówku ich bliskich, dlaczego mataczono w sprawie czarnych skrzynek. Ale najważniejsze – dlaczego od razu zgodzono się na przyjęcie tezy, że to polscy piloci, polski generał i polski prezydent odpowiadają za tę katastrofę?!

Dziś po zmianie władzy, te pytania powracają i mam  nadzieję, że znajdą się na nie odpowiedzi. Jednak zdumiewa agresja tych, którzy przez lata kłamstwa powtarzali. Przez ostatnie lata każdy, kto zadawał jakiekolwiek pytania był obrzucany błotem, wyzywany od oszołomów, skazywany na banicję społeczną. Dziś to samo środowisko próbuje znów stosować tę metodę.

Ale dziś kłamstwo nie ma już tak silnego zaplecza. Dziś ci ludzie mogą co najwyżej przekonywać siebie samych, że kłamstwo powtórzone 100 razy stanie się prawdą. Nie – nie stanie się tak!

Tomasz Połeć

Zobacz również: