– Co ich ciągnie nad tę Wisłę? – zastanawia się policjant zajmujący się poszukiwaniami dwóch młodych mężczyzn, którzy w ostatnich miesiącach zaginęli w Toruniu w zagadkowych okolicznościach. Obaj – nim urwał się po nich ślad – byli widziani w punktach widokowych nad tą rzeką. Ale różnych.

– Jakby wzywały ich tam mityczne syreny – dodaje po chwili toruński mundurowy. Kogo miał na myśli? Zapewne znane z mitologii postacie, które mieszkały nad brzegami rzek i kusiły żeglarzy swym pięknym śpiewem. Kiedy podróżnicy przybijali do brzegu, wchodzili na ląd, aby ich posłuchać i je zobaczyć, od razu ginęli.

Ci dwaj poszukiwani torunianie nie znali się. Czy zostali zamordowani? Tego nie wiadomo. Ale nie wiadomo też, czy żyją. Bo żadnego znaku, gdzie przebywają i co ewentualnie robią, rodzinie ani znajomym od dawna nie dali.

Nie wiedział, gdzie iść

Remigiusz Baczyński to dobrze zbudowany mężczyzna. Ma 185 centymetrów wzrostu i około sto kilogramów wagi. Droga, która zaprowadziła go nad Wisłę rozpoczęła się 30 grudnia ubiegłego roku wieczorem w jednym z pubów na Bydgoskim Przedmieściu w Toruniu.

Remek przyszedł tam z kolegą i koleżanką. Potem wszyscy przenieśli się do klubu Lizard King w centrum miasta. W tym tanecznym klubie młody mężczyzna uczestniczył w jakiejś przepychance na parkiecie i zachowywał się tak, jakby był mocno pijany.

– Gdy ochrona podeszła do niego, dziwne jest to, że nie orientował się, gdzie ma iść i co robić, ale stał sztywno na nogach – relacjonował na jednej z konferencji prasowych w tej sprawie pracownik ochrony Lizard Kinga.

fot1
Remigiusz Baczyński zniknął po wyjściu z klubu

Mężczyzna został wyproszony z tego lokalu już 31 grudnia, około godziny 0.30. Kamery monitoringu miejskiego i z pobliskiego hotelu zarejestrowały go przechodzącego przez starówkę, m.in. przy postoju taksówek przy ul. Kopernika.
Wiadomo też, że Remigiusz Baczyński przeszedł przez most drogowy na drugą stronę Wisły, rondo na placu Armii Krajowej i kierował się w stronę ul. Kujawskiej. Zataczał się.

Następnie kamera zapisała postać Remka na tarasie widokowym nad Wisłą, przy ulicy Majdany w Toruniu. Przeszedł wzdłuż nabrzeża i zniknął z pola widzenia. To właśnie przy jednej z ławek w tym miejscu odnaleziono potem klucze Remigiusza.

Ostatnią osobą, którą widziała Remka, a do której dotarli śledczy, jest kobieta mieszkająca przy ulicy Drzymały czyli w tej samej dzielnicy Torunia, gdzie znajduje się wspomniany wcześniej taras widokowy. Kobieta wyszła przed dom zapalić papierosa. Remigiusz Baczyński pytał ją o najbliższy postój taksówek. Kobieta zaproponowała mu je wezwanie, ale mężczyzna nie skorzystał z propozycji. Niestety nie udało się ustalić, czy było to przed tym, jak kamery zarejestrowały go na tarasie widokowym, czy też już po tym.

Logowanie na starówce

Remek miał przy sobie telefon komórkowy. Jego ostatnie logowanie telefonu jest zarejestrowane z dokładnością do około 500 metrów i odbyło się nocą na starówce.

– Karty płatnicze Remek miał przy sobie. Jest wgląd w nie i nie było z nich transakcji – mówi Joanna, narzeczona Remka i zastanawia się, czy po wyjściu z Lizard Kinga mógł się zgubić, bo Remigiusz nie znał Torunia zbyt dokładnie. Mieszkał tutaj od 2 lat. Znał tylko ważne dla siebie miejsca i centrum. Wcześniej studiował i mieszkał w Bydgoszczy, a pochodzi z okolic Radziejowa.
Prowadził też spokojny tryb życia. 8 godzin spędzał w pracy, godzinę zajmowały my dojazdy. Pozostały czas poświęcał narzeczonej, znajomym, a w domu swojej wielkiej pasji – streamowaniu, czyli udostępnianiu w Internecie, na żywo, ekranu komputera lub smartfona po to, aby inni mogli oglądać nasze zmagania w ulubionych grach, nagrywane przez nas wideoporadniki czy ważne wydarzenia, w których uczestniczymy. Najlepsi streamerzy gromadzą setki i tysiące widzów, zdobywają dużą popularność.

– Remek był popularny. Ale nie miał problemu z odróżnieniem życia od gry – podkreśla Joanna.

Czy został porwany?

Policja jeszcze zimą szukała na Wisłą śladów Remigiusza. Robiono to między innymi przy użyciu poduszkowca. Powtarzano to kilka razy.

Natomiast narzeczona Remka złożyła w prokuraturze zawiadomienie o tym, że mógł zostać porwany.

– Według niej, kogoś w lokalu Lizard King mógł zainteresować fakt, że Remigiusz Baczyński jest nietrzeźwy, a ma przy sobie gotówkę. Byli świadkowie tego, że szukającemu numerka od szatni mężczyźnie wypadły banknoty o nominałach 100 i 200 złotych – mówi prokurator Andrzej Kukawski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Toruniu.

Prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie ewentualnego pozbawienia wolności Remka. Przede wszystkim z powodu braku dostatecznych cech popełnienia takiego przestępstwa. Cały czas odrębne postępowanie w sprawie jego zaginięcia cały czas prowadzi toruńska policja.

– Ustaliliśmy też, że zaginiony mężczyzna był zadowolony z życia, pracował, dorabiał, planował założenie rodziny, nie miał kłopotów finansowych – dodaje prokurator Kukawski.

Sam w klubie

Trzy miesiące po zaginięciu Remigiusza Baczyńskiego w niektórych miejscach Torunia pojawiły się informacje, że rodzina i znajomi oszukują kolejnego zaginionego. To 24-letni Kamil Piórkowski.

– Od kilku lat mieszka w Toruniu. Studiuje tu i pracuje w ochronie. To pogodny i odpowiedzialny chłopak, pasjonat militariów i wojska – mówi Dawid, brat zaginionego 24-latka. – Nie miał żadnego powodu, żeby znikać. Nie miał żadnych problemów, a w ostatnim czasie zachowywał się zupełnie normalnie. Praktycznie codziennie dzwonił do rodziców, żeby powiedzieć, co u niego słychać.

fot 2
Kamil Piórkowski ostatni raz widziany był nad Wisłą

Kontakt z Kamilem urwał się w sobotę 25 marca tego roku. Tego dnia umówił się przez Internet z kolegą na wieczorne wyjście do miasta. Mieli się spotkać w sercu toruńskiej starówki czyli przed pomnikiem Kopernika. Kolega jednak w umówione miejsce nie dotarł. Kamil poszedł więc sam do jednego z pubów, gdzie bawił się z nowo poznaną dziewczyną. Kiedy ona około godziny 2. chciała iść do domu, okazało się, że chłopaka nie było już w klubie.

Policjanci po analizie monitoringu ustalili, że Kamil Piórkowski podobnie jak Remigiusz Baczyński ostatni raz widziany był również nad toruńską Wisłą. Tyle, że w innym miejscu.

Kamery monitoringu, w niedzielę 26 marca, około godziny 1, zarejestrowały Kamila na tarasie widokowym nad rzeką w pobliżu ulicy Mostowej w Toruniu.

– I tu ślad się urywa – mówi Dawid Piórkowski, brał zaginionego Kamila – Od jego współlokatorów z mieszkania przy ulicy Broniewskiego wiem, że w nocy z soboty na niedzielę pojawił się w domu. Oni go co prawda nie widzieli, ale słyszeli, a w łazience znaleźli jego spodnie, których tam wcześniej nie było. To wszystko jest bardzo dziwne.

Toruńska policja cały czas czeka na ewentualne informacje o tych dwóch zaginionych. Można się kontaktować komisariatem policji Toruń- Śródmieście, telefony 56-641-24-07, 56-641-24-52 lub 997.

Waldemar Piórkowski

 

Zobacz również: