Szczątki bez tożsamości

W lipcu 2009 roku, w lesie pomiędzy Obrowem a Osiekiem, niedaleko Torunia, spacerowicze znajdują zwłoki kobiety. Są w znacznym stopniu rozkładu. Ale od razu wiadomo, że to ofiara zbrodni. Ręce i nogi ma związane, a zginęła od ciosów nożem. Do dziś nie udało się ustalić, kim była i kto ją zabił.

To było ciepłe, letnie popołudnie. Około godziny 18 mieszkańcy jednej z miejscowości w gminie Obrowo z dwójką kilkuletnich dzieci wybrali się do lasu. Na spacer, ale też żeby sprawdzić, czy są już grzyby, bo sąsiedzi mówili, że się pojawiły.

Ruszyli z domu samochodem w dobrze znane sobie miejsce. Pojechali, jak często robili to wcześniej, asfaltową drogą w kierunku Osieka. W leśny dukt skręcili w miejscu, które prowadzi do zbiorowej mogiły pomordowanych w czasie II wojny światowej. To teraz miejsce pamięci narodowej odwiedzane przez szkoły.

SONY DSC

Tą leśną drogą można bez problemu przejechać samochodem. Zresztą świadczyły o tym również liczne ślady ludzkiej bytności. Niedopałki papierosów, puszki po piwie, czy nawet prezerwatywy. To też tylko kilka kilometrów od drogi krajowej z Torunia do Warszawy.

To nie był grzyb

– Zostawiliśmy auto na poboczu i ruszyliśmy przed siebie. W pewnym momencie skręciliśmy w las, żeby zobaczyć, co z tymi grzybami – mówi chcący zachować anonimowość mieszkaniec gminy Obrowo, który odnalazł szczątki kobiety – Kilka metrów dalej zobaczyliśmy coś białego. W pierwszej chwili sądziliśmy, że to może jakiś wielki grzyb, na przykład kania. Podeszliśmy bliżej i zamiast niej zobaczyliśmy ludzką czaszkę.

To był szok. Czaszka leżała w trawie obok płytkiego wykrotu. Kawałek dalej były inne kości. W dole znajdował się przykryty gałęziami rozerwany foliowy worek. W środku był koc, odzież ofiary i reszta szkieletu. Obok wyraźnie widać było ślady bytności dzików. Najpewniej to te zwierzęta uszkodziły worek i rozrzuciły fragmenty szkieletu.

Jeszcze tego dnia wieczorem na miejsce przyjechali pierwsi policjanci powiadomieni przez rodzinę, która dokonała tego makabrycznego odkrycia. Rano zaczęły się szczegółowe oględziny tego miejsca przez śledczych i techników.

Pierwsze, co rzuciło się w oczy śledczym to fakt, że ciało kobiety, zanim trafiło do lasu, zostało szczelnie zawinięte w koc i worek foliowy.

Prawdopodobnie dlatego, że przywieziono je tu samochodem, i ten kto to zrobił, nie chciał, aby jakiekolwiek ślady po zwłokach pozostały w aucie – powiedział nam wówczas jeden z policjantów pracujących przy tej sprawie – Kiedy odkryliśmy koc i folię, zobaczyliśmy, że kobieta ma związane ręce i nogi. Sznurem i zielonym kablem.

 62 kilogramy i 166 centymetrów

 Dół, w którym znaleziono zwłoki, wykopany został w 1997 roku i służył do przechowywania leśnych sadzonek. W czerwcu 2008 roku leśnicy w tym miejscu prowadzili rutynowe prace. Wtedy – jak zeznali – w parowie była wyłącznie ściółka.

– W tym roku byliśmy tam pierwszy raz – zeznał mężczyzna, który znalazł zwłoki Ale jesienią 2008 roku jeździliśmy tam całą rodziną nawet trzy razy w tygodniu. Zbieraliśmy całe kosze podgrzybków. Wtedy w tym miejscu śmierdziało, jakby gnijącym mięsem. Jakoś nie przywiązywaliśmy do tego szczególnej wagi, ponieważ w lesie to przecież nic zaskakującego. Ludzie wyrzucają śmieci, a nawet padłe zwierzęta gospodarskie.

Czyżby więc zwłoki pozostawiono tam pomiędzy czerwcem a na przykład wrześniem 2008 roku? Śledztwo tego na sto procent nie potwierdziło, ale też nikt temu nie zaprzeczył.

Pierwsze ekspertyzy wykazały, że kobieta mogła mieć od 20 do 25 lat. Potem ustalono, że była raczej niewiele po trzydziestce. Miała blond włosy i brązowe oczy. Ważyła około 62 kilogramów i miała 166 centymetrów wzrostu.

Podczas śledztwa prokuratura zwróciła się też do antropologów z wnioskiem o odtworzenie wizerunku kobiety. Sporządzony w ten sposób portret ukazał się mediach, pokazano go również świadkom i przesłuchiwanym. Pomoc zaoferowała także fundacja Itaka, która wytypowała pięć zaginionych kobiet pasujących do opisu zwłok. Wszystko bez rezultatu.

– Zrobiliśmy wszystko, co było wtedy możliwe. Przede wszystkim, żeby ustalić tożsamość tej kobiety, ale to się nie udało – mówi Maciej Rybszleger, szef Prokuratury Rejonowej Toruń –Wschód, która prowadziła śledztwo w tej sprawie – Sporządzono także profil genetyczny kobiety. Posłużył on do przeprowadzenia kilku badań porównawczych. Wykluczyły one na przykład, aby były to szczątki którejś z dwóch mieszkanek regionu kujawsko – pomorskiego, które zaginęły w ostatnich latach. Ale przecież to nie musiała być mieszkanka naszego regionu.

Włosy na kocu

piers
Pierścionek znaleziony na palcu zamordowanej

Zachowały się też duże fragmenty odzieży kobiety. Ubrana była w czerwoną bluzkę z dekoltem i rękawami trzy czwarte, czarne spodnie dzwony z paskiem. Kobieta miała na sobie białe skarpety sportowe z emblematem przypominającym logo Adidasa, a także czerwone majtki z kokardką i motylem z cekinów. Na jej palcu widniał srebrny pierścionek o rozmiarze 17 miał oczko z tzw. hematyny  Okazało się, że rzeczy te są krajowej produkcji. Spodnie były sprzedawane między innymi w Centrum Handlowym „Ptak” w pobliżu Łodzi, gdzie zaopatrują się mniejsze sklepy odzieżowe, ale również i indywidualni klienci. Pierścionek został wyprodukowany w Gdańsku. Jego fotografie obiegły media. Ale nie posunęło to sprawy do przodu.

 

Na zabezpieczonych przedmiotach policja nie natrafiła na żadne odciski palców. Natomiast na kocu, w który owinięto kobietę, znaleziono trzy różne włosy ludzkie. Dwa w kolorze blond i jeden kasztanowy. Żaden nie należał do ofiary. Czy któryś z nich zostawił zabójca?

Według biegłych, był to silny mężczyzna, który zadał kobiecie kilka mocnych ciosów w klatkę piersiową. Może to oznaczać, że od początku chciał zabić. Zdaniem śledczych, mężczyzna doskonale znał miejsce, w którym porzucił zwłoki. Wiedział, że bardzo rzadko ktoś tam zagląda i szczątki nie zostaną szybko odkryte.

W 2010 roku prokuratura podjęła decyzję o umorzeniu śledztwa. Kobietę pochowano na cmentarzu w Obrowie. Jako osobę bez tożsamości. I tak pozostało do dziś.

Waldemar Piórkowski

Fot. Policja

 

 

Zobacz również: