Kiedy zawodzą wszelkie konwencjonalne metody, rodziny zaginionych często decydują się skorzystać z pomocy jasnowidza. Zdania na temat takich rozwiązań są podzielone. Jednak rozmowa z jasnowidzką Mają Danilewicz oraz z osobami, którym pomogła przekonały mnie, że zaginieni wysyłają sygnały. Dokładność niektórych wizji nie pozwala na to, aby uznać to za czysty przypadek.
Jasnowidze i ich wizje często stają się obiektem drwin. Dopóki nie poznałam Pani Mai Danilewicz, również byłam do nich sceptycznie nastawiona. Po wielu rozmowach i poznaniu kilkunastu historii zmieniłam jednak zdanie. Nie przy wszystkich zaginionych udaje się w stu procentach wytypować miejsce ich pobytu. Jednak to jeszcze o niczym nie świadczy. Czasami nawet policja, mając do dyspozycji wiele dowodów i śladów obiera zły trop. Nie ma ludzi nieomylnych i dotyczy to każdej profesji. Oczywiście wśród osób, podających się za jasnowidzów nie brakuje też zwykłych oszustów, którzy żerują na osobistych tragediach. Pani Maja z pewnością nie zalicza się do tego grona. Pochwały i podziękowania z ust wielu rodzin potwierdzają, że ta kobieta ma dar, który wykorzystuje, aby pomagać ludziom. Sama o sobie mówi, że jest normalną osobą z poczuciem humoru. Nie wyróżnia się z tłumu, nie lubi szumu wokół swojej osoby. Rozmowa z Reporterem była jej pierwszym wywiadem w życiu. Unika bowiem mediów.

Oczy mówią wiele

Pani Maja dar posiada od dziecka. Wiele razy uratowała rodzinę i znajomych przed różnymi sytuacjami: – Od rodziców niekiedy dostawałam burę i nie pozwalano mi opowiadać „głupot”. Już jako dziecko wskazywałam rzeczy i osoby, które zaginęły w moim mieście. Robię to do dzisiaj, tylko w skali makro, czyli ogólnopolskiej. – opowiada, wspominając swoje dzieciństwo.
Aby powstała wizja, pani Maja potrzebuje zdjęcia osoby z widocznymi oczami, dane tej osoby, miejsce skąd ta osoba wyszła oraz krótki opis, jak doszło do zaginięcia. Nie zawsze widzi przebieg trasy, którą poruszał się zaginiony.
Jak mówi jasnowidzka, rozmowa z rodziną poszukiwanego też bardzo dużo daje. Jednak nie zawsze i nie w każdym przypadku. Są sprawy, w których rodzina, z wiadomych tylko sobie powodów, nie jest do końca szczera i to jest problem, który znacząco komplikuje tryb poszukiwań.
– Nieraz bywa tak, że wizja przychodzi zaraz po zobaczeniu zdjęcia osoby zaginionej, a w innym przypadku to trwa dłużej. Ciężko pracuje się z osobami, które zażywają jakieś środki psychotropowe, narkotyki, leki, alkohol, dopalacze, itp. One nie wiedzą, gdzie się znajdują. Trzeba w męczarniach własnego umysłu i swoich oczu odtworzyć drogę od – do. – opowiada pani Maja.
Jej kontakty z rodzinami osób zaginionych układają się bardzo różnie. Jedni proszą o pomoc, a do innych zwraca się sama, kiedy już bardzo „męczy” ją konkretny zaginiony.
Są też inne sytuacje, gdy w internecie przypadkowo widzi zdjęcie osoby poszukiwanej lub zaginionej. Wtedy, kiedy czuje, że wie gdzie jest i że może pomóc w jej odnalezieniu, sama szuka kontaktu z rodziną, czasem z policją. Zna też przedstawicieli różnych grup, zajmujących się poszukiwaniem osób zaginionych takich jak: przewodnicy psów tropiących, psów do szukania zwłok, czy płetwonurków. Jeśli istnieje taka potrzeba zawsze można liczyć na ich pomoc. Ponadto, bardzo często udziela wskazówek przez telefon lub prowadzi do miejsca przebywania zaginionego.

– Tak było, między innymi ostatnio w sprawie Rafała (nazwisko do wiadomości redakcji). W trakcie poszukiwań opisałam dokładnie miejsce, gdzie się znajduje. Naprowadzałam rodzinę przez telefon. Poszli tam i go znaleźli. Niestety martwego. Rodzina chłopaka potwierdza, że pani Maja była bardzo pomocna i ze szczegółami opisała miejsce, gdzie znajdował się Rafał.

Z policją i detektywem

Pani Maja ma w swoim otoczeniu paru zaufanych ludzi, w tym jasnowidzów: Basię, Damiana i Daniela. Wymieniają się informacjami krzyżowo. Wysyłają sobie zdjęcie z opisem osoby i piszą, co widzą. Nawet te rzeczy, które potencjalnie nic nie znaczą, takie jak, np. słowa, czy przedmioty, później często składają się w jedną, spójną całość.
Jasnowidzka powadzi też bloga, gdzie publikuje czasami swoje wizje i analizy. Są tam opisane niektóre przypadki zaginięć.

– Obecnie nie publikuję już pełnej treści. Moje wizje były kopiowane i (o zgrozo !) sprzedawane rodzinom zaginionych. To czyste draństwo. Dlatego, detektyw, z którym współpracuję przyjmuje zlecenia na prowadzenie spraw zaginięć osobiście, wyłącznie od najbliższych osoby zaginionej. Podczas sporządzania umowy weryfikuje dane zlecającego, eliminując w ten sposób możliwość podszywania się pod członków rodziny i bliskich zaginionego przez osoby nieuczciwe i żądne sensacji. –  opowiada w rozmowie z Reporterem pani Maja. Opracowana przez nią wizja, trafia wyłącznie do detektywa, z którym współpracuję, a on czyni stosowne kroki.
Ona sama pomaga bezinteresownie. Wystarczy jej to, że rodzina przekaże jej informację, iż jej działania mogły przyczynić się do odnalezienia osoby zaginionej i były pomocne. Jeśli chodzi o współpracę z policją, to czasami zwracają się o pomoc. -Kiedy widzę tego kogoś- czyli zaginionego- proszę wtedy o zadawanie pytań, a ja odpowiadam. Te sprawy, w których pomagałam nigdzie nie są publikowane, tzn. nie jestem wymieniana jako osoba, która doprowadziła do rozwiązania, bo ja sobie tego nie życzę. Nie lubię zamieszania wokół swojej osoby. – zdradza jasnowidzka.
Bywa i tak, że pani Maja sama szuka kontaktu z prowadzącym sprawę aby przekazać mu swoje zdanie. Wiele to czasami daje. Policja na podstawie jej analiz ma obraz miejsca, gdzie szukać. Najbardziej jednak chwali sobie kontakty z detektywem z Łodzi, z którym współpracuje. Każdą zgłoszoną sprawę bardzo dokładnie analizują i ustalają płaszczyznę i kierunek poszukiwań. Detektyw weryfikuje przy tym mnóstwo informacji i sprawdza wiele miejsc. Ważne są także rozmowy z osobami z kręgu rodziny i znajomych zaginionego.

– Sprawy zaginięć to wielki dramat dla rodzin i bliskich. Uważam więc, że jeśli zawiodą (lub przyniosą wynik negatywny) wszelkie działania dochodzeniowo-śledcze i operacyjne, warto rozważyć celowość zastosowania metod niekonwencjonalnych, m.in. weryfikacji wizji jasnowidzów. Można mieć do tego stosunek ambiwalentny, ale sprawdzić nie zaszkodzi. Tym bardziej, że wiele spraw zostało w ten sposób wyjaśnionych.- tłumaczy pani Maja.

Mapki i analizy

Zaginięć przy których pracowała moja rozmówczyni jest mnóstwo, nie sposób ich wszystkich wymienić. Były to, m.in sprawy: Adama Hołody, Piotra Skoczylasa, Dariusza Szostaka, Sebastiana Kopowskiego, czy Łukasza Wygadańczuka, którego mama- Monika Wygadańczuk tak wspomina współpracę z panią Mają:
-Jest wspaniałą osobą. Starała się nam pomagać i dzwoniła, wskazując co widzi, a my szukaliśmy i kojarzyliśmy te miejsca. Mówiła że to miejsce jest niedaleko domu. I faktycznie ciało naszego syna zostało znalezione niedaleko domu.
Natomiast opisywaną przez nas sprawę Jakuba Kazały, jasnowidzka wspomina w ten sposób: – Pojawił mi się zaraz po zaginięciu. Nie chciał jednak powiedzieć, co się właściwie stało. Dałam mu czas. Pokazał mi parę miejsc, ale żadne z tych miejsc nie było miejscem docelowym jego odnalezienia. Po paru dniach pokazał mi gdzie należy go szukać. Właściwe miejsce, gdzie powinien być. Narysowałam to na mapce i tam też go znaleziono. Mama Kuby- Justyna Kazała potwierdziła w rozmowie z Reporterem, że faktycznie taką mapkę dostała i właśnie w tym miejscu odnaleziono ciało jej syna.
Maja Danilewicz zajmuje się także sprawami z zagranicy. Bezpośrednio doprowadziła do ujawnienia miejsca zaginionego kibica Jamesa Nolana podczas Euro 2012. Mężczyzna się utopił. Swoje wizje dotyczące 14-letniej Alice Gross z Wielkiej Brytanii opublikowała na swoim blogu, wysłała je też odpowiednim służbom. Pisała wtedy: „(…)Policja szuka tej dziewczyny w zupełnie innych miejscach…nie tam należy szukać… Oj nie…Sprawca dobrze ją schował…Chodzą koło niej i nie mogą jej znaleźć. Należy jej szukać blisko wody…tam w tej wodzie jest wysoka trawa, ona jest nią przykryta lub wepchnięta blisko brzegu(…)” Jak się później okazało, ciało Alice znaleziono w rzeczce. Przykryte było w taki sposób, że wyglądało, jakby ktoś próbował je schować. Jako, że Reporter od dawna zajmuje się sprawą zaginionej pięć lat temu Iwony Wieczorek z Gdańska, zapytałam też panią Maję o tę dziewczynę. W odpowiedzi usłyszałam: -Rodzina Iwony nie zwracała się do mnie z prośbą o pomoc. Sama starałam się o kontakt, jednak go nie było. Sprawą Iwony interesował się detektyw, z którym współpracuję. Chcieliśmy pomóc i sprawdzić jedno wytypowane przez nas miejsce, ale nie było odzewu i zainteresowania. Trudno. Z drugiej strony, wcale też nie dziwię się mamie Iwony, że tak reaguje. Tylu teraz pojawiło się pseudo jasnowidzów, szamanów i innej maści „ekspertów”, że rodziny traktują taką pomoc bardzo niechętnie. Zbieranie informacji o zaginionej osobie, to bardzo osobiste rozmowy. Rozmówca musi mieć pewność ,że zdobyta od niego wiedza, nie zostanie (bez zgody zainteresowanych) upubliczniona i wykorzystana.
Co zaś tyczy się Iwony: patrząc na jej zdjęcie od razu widać w jej oczach, że nie żyje. Opisałam to kilka lat temu na moim blogu.

Przy studni i kapliczce

Historii, które opowiadała pani Maja jest mnóstwo. Gdyby chcieć je wszystkie opisać, myślę, że powstałaby całkiem gruba książka. Postanowiłam dokładniej opisać jedną- taką z happy endem. Jest to historia 16-letniej Pauli (nazwisko do wiadomości redakcji). Dziewczyna zaginęła w czerwcu 2014 r. Jak się później okazało uciekła z domu razem z chłopakiem. Znalazła się po 16 dniach.
Jej mama, Izabela, tak wspomina współpracę z jasnowidzką: -Pani Maja sama do mnie zadzwoniła. Ja byłam w takim stanie, że nie za bardzo chciałam rozmawiać. Ona mnie namawiała, żebym się nie rozłączała, żebym jej wysłuchała… Wskazywała na jakiś szałas, coś zielonego, co później okazało się być namiotem. Dokładnie opisała, gdzie ten namiot jest rozbity, że koło studni, że jest tam stadnina koni, pole kukurydzy, kapliczka. To wszystko się zgadzało. Tam właśnie byli. Okazało się, że córka jest we Włoszech, w miejscowości Adria. Dowiedzieliśmy się o tym, bo jedna z osób, z którymi była Paula wróciła do Polski i o tym powiedziała. Pani Maja powiedziała mi, że przywiezie ją mężczyzna z brodą „przy kości”. I dokładnie tak było. To był Polak, kierowca tira. Pani Izabela opowiada w Rozmowie z Reporterem, że tamtejsza policja, jeśli chodzi o wizje, reaguje zupełnie inaczej, niż w Polsce. Byli bardzo zainteresowani tym, co mówiła Danilewicz. Chcieli, żeby wszystko dokładnie im mówić, bardzo ufnie do tego podeszli. Gdy jechała do Włoch szukać córki, to pani Maja powiedziała jej, że się miną. Że Paula już wraca. I faktycznie- minęły się na granicy austriacko-włoskiej.
-Jak do tego wszystkiego jeszcze zobaczyłam tego postawnego kierowcę z brodą, który ją przywiózł, to aż miałam dreszcze. Mam je nawet teraz, gdy o tym opowiadam.- kontynuuje mama nastolatki. Mąż pani Izabeli na początku był nastawiony sceptycznie do wszelkich wizji, ale zmienił zdanie, gdy zobaczył, jak to wszystko było trafnie opisane. Na szczęście Paula odnalazła się cała i zdrowa. Do tej pory ma świetny kontakt z panią Mają, często rozmawiają, nawet o prywatnych sprawach.
Jasnowidzka w rozmowie z nami zaznacza, że stara się jak może pomagać osobom, które w swojej bezsilności tej pomocy potrzebują. Ponieważ takie zaginięcie, to nic innego jak bezsilność i pytania: Gdzie szukać? Co robić? A może jeszcze się znajdzie? Pani Maja podsumowuje: -Często rozmawiam z ludźmi przez telefon. Staram się pocieszać. Taka rozmowa dużo daje. Zdarza się jednak, że ludzie są czasami na mnie źli, ponieważ mówię co widzę…że ktoś nie żyje. Nie chcą takich informacji i ja jestem ta zła, bo nie mówię, tego, co ktoś chce usłyszeć, tylko mówię prawdę.
Do pani Mai Danilewicz może zwrócić się każdy, kto potrzebuje pomocy. Każdą sprawę traktuje bardzo poważnie. Wspólnie z detektywem, w miarę posiadanych możliwości, starają się pomóc. Najlepiej zrobić to drogą mailową lub przez formularz kontaktowy na blogu.
-Można a nawet należy też podać nr telefonu do siebie. Na pewno oddzwonię.- zapewnia Maja Danilewicz.

Marta Bilska
Adres bloga Mai Danilewicz: http://maja-danilewicz.blogspot.com/

Zobacz również: