Olbrzymie zamieszanie w Wielkopolsce. W podpoznańskim przedszkolu ewakuowano dzieci. Jak donosi Fakt i portal o2.pl, sytuacja miała miejsce nie tylko w jednej placówce. Łącznie ewakuowano kilkuset dzieci. Komentarz w tej sprawie wydała policja.
Kilkuset dzieci ewakuowanych. Co się stało?
Taki news tuż przed południem obiegł część ogólnopolskich portali internetowych. O sytuacji, która wydarzyła się w przedszkolu w podpoznańskim Dopiewie oraz kilku innych placówkach na terenie Poznania i okolic rozpisały się miedzy innymi: internetowe wydanie gazety Fakt oraz portal internetowy o2.pl. Teraz znamy już więcej szczegółów.
Zacznijmy jednak od początku. Jedna z zaniepokojonych kobiet poinformowała dziennikarzy Faktu, że tuż przed 9 rano otrzymała telefon z przedszkola, aby jak najszybciej odebrać syna. Otrzymała informacje o tym, że dzieci stroją na mrozie i trzeba je jak najszybciej zabrać do domów. Chwilę później okazało się, o co chodzi.
Za wszystkim stał alarm bombowy, który wszczęto w przedszkolu w Dopiewie a także na terenie innych wielkopolskich przedszkoli. „Zgłoszenia otrzymaliśmy tylko w przedszkolach. (…) Ktoś najpewniej zrobił sobie głupi żart. (…) Oczywiście nikt nie chce ryzykować i w większości zdecydowano o zamknięciu placówek i dokładnym ich sprawdzeniu.” – tłumaczy Andrzej Borowiak z poznańskiej policji.
Okazuje się, że łącznie ewakuowano kilkaset dzieci. „Kilka grup płaczących maluchów zostało wyprowadzonych przez nauczycielki przed budynek, gdzie na mrozie czekali na rodziców.” – portal o2.pl opisuje sytuację, do której doszło w przedszkolu w podpoznańskim Dopiewie. Łącznie sytuacja miała miejsce aż w 12 przedszkolach.
„Sprawcy całej tej akcji grozi grzywna w wysokości 1,5 tys. złotych, 30 dni aresztu lub miesięczne ograniczenie wolności.” – czytamy.
źródło: Fakt, o2.pl
- Kolejna konferencja ministra Niedzielskiego i… kolejne obostrzenia. Sprawdź szczegóły
- Gwałtowna zmiana pogody. Synoptycy mówią, co wydarzy się w najbliższych dniach
- Kobieta miała tego dnia szczepienie. Po tym co się wydarzyło, pielęgniarki nie mogły dojść do siebie