Jak się okazuje, piractwo ścigane jest także na polach uprawnych. Kontrolerzy wyłapują rolników, którzy powtórnie wysiewają własne ziarno. Według prawa uprawiają piractwo nasienne, jest ono karane. Czy także na trenie naszego powiatu trwa polowanie na nasiennych „przestępców”?
Na pierwszy rzut oka nie wiadomo, który łan jest legalny, a który piracki. Prawo zmusza jednak rolników do stosowania jedynie kwalifikowanego materiału siewnego z firm hodowlano–nasiennych. Prawo do rozmnażania ziarna na siew mają jedynie licencjonowani hodowcy, ale nie rolnicy. Jeśli rolnik chce legalnie zasiać ziarno z własnego pola, to musi za to zapłacić swoisty haracz.
W tej kwestii trwa spór między rolnikami a Agencją Nasienną sp. z o.o. reprezentującą interesy hodowców roślin. W odpowiedzi na narastający konflikt rząd przygotował projekt ustawy wspierający prawa rolników.
Płacić jak za zboże
Powstała w 2003 roku Agencja Nasienna zajmuje się kontrolowaniem rolników, czy do wysiewu używają kwalifikowanego materiału siewnego oraz wyciąganiem konsekwencji w postaci grzywny, a nawet postępowania karnego w przypadku stosowania nasion, które nie znajdują się w rejestrze kwalifikowanych materiałów siewnych i nie zostały zakupione od licencjowanego hodowcy. Agencja Nasienna ma bardzo duże uprawnienia, głównym narzędziem kontroli są niezapowiedziane inspekcje, których celem jest pobranie materiału genetycznego w celu sprawdzenia, czy rośliny pochodzą z legalnego źródła.
Nawet wysiew własnych nasion, zebranych z plonów z licencjowanego materiału jest piractwem i jedyną możliwością zastosowania tego rozwiązania jest odstępstwo rolne. Co to oznacza w praktyce ?
Posiadacz gruntów może bez zgody hodowcy, ale za opłatą w wysokości 50 procent licencji, ponownie wysiać na swoich gruntach nasiona, które uprzednio zebrał ze swoich gruntów. Ale i ta metoda nie gwarantuje, że rolnika nie dotkną przykre konsekwencje prawne, ponieważ w przypadku wątpliwości Agencja może wysłać szereg pytań dotyczących skorzystania z odstępstwa rolnego, a jeśli brak jest odpowiedzi, to sprawa może zakończyć się w sądzie.
Edward Pilaszek z Brzozowa Starego, który prowadzi produkcję rolną w oparciu o zboża, mówi – W powiecie sochaczewskim szczęśliwie kontrole nie zakończyły się sprawami karnymi dla rolników, ponieważ deklarują oni stosowanie materiału kwalifikowanego. Nie chciałbym problemów, ale osobiście jestem przeciwnikiem zbierania haraczu od rolników.
 Sposób na biznes
 W Polsce rynek nasion jest wart kilkaset milionów złotych; nic więc dziwnego, że stanowi łakomy kąsek dla korporacji czy firm córek tych potentatów. Zastanawiające są udziały w Agencji Nasiennej producentów pestycydów. Istnieje ryzyko, że manipulacje genetyczne, jakich dokonują, mają na celu stworzenie odmian współgrających z określonymi produktami do zwalczania chwastów, chorób roślin, szkodników itp.
Jaka rysuje się przyszłość roślin przy obecnym genetycznym ujednolicaniu? Jesteśmy świadkami redukcji różnorodności upraw rolniczych i ogrodniczych. Według agendy Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa różnorodność upraw rolniczych w skali globalnej zmniejszyła się o 75 procent na przestrzeni XX wieku, a jedna trzecia dzisiejszej różnorodności grozi utraceniem do 2050 roku.
Czy są to prognozy na wyrost? Biorąc pod uwagę bardzo restrykcyjne prawo nasienne Unii Europejskiej, które skutecznie utrudnia, a w wielu przypadkach uniemożliwia zachowywanie, używanie, sprzedaż oraz wymianę własnych nasion, można uznać to za zagrożenie realne. Rezultatem unijnej dyktatury jest przejęcie europejskiego rynku nasiennego przez korporacje, np. 95 procent sektora nasion warzyw kontrolowane jest przez zaledwie 5 przedsiębiorstw, w tym 26 procent należy do firmy Monstanto.
Godzi to szczególnie w interesy hodowców nasion niszowych, których nie stać nawet na same opłaty rejestracyjne roślin uprawnych. Jak głoszą ekolodzy, postrzeganie nasion tylko jako towaru doprowadziło do patologicznej, wynaturzonej technologii, powodującej utratę żywotności nasion po ich zbiorze i wymuszającej na rolniku coroczny zakup nowych.
Absurdy patentowe
-Technologia ta weszła już na rynek Polski pod postacią nasion „hybrydowych” – zapewnia Sławomir Tomaszewski, przewodniczący Mazowieckiej Izb Rolniczej w powiecie sochaczewskim. – Hybrydy są zupełnie bezpieczne i nie należy kojarzyć ich z GMO – dodaje Tomaszewski. Wyjaśnia również, jak ważny jest projekt rządowej ustawy.
– Prawa autorskie wiążą się z rozwojem gospodarki rynkowej i rolnicy wiedzą, że muszą płacić za postęp biologiczny, ale dlaczego mają płacić wielokrotnie za ten sam produkt? Projekt ustawy rządowej konsultowany z Izbami Rolniczymi oraz związkami zawodowymi jest bardzo korzystny dla rolników, odbiera Agencji Nasiennej instrument kontrolny i restrykcyjny, dzięki czemu nie będzie mogła ścigać rolników za niewypełnienie corocznych raportów. Jest rozbieżność między interesami rolników a Agencją Nasienną. Dlatego hodowcy lobbują, aby zmienić zapisy ustawy.
Sprawa wydaje się absurdalna jak to możliwe, że prawo patentowe uznaje ostatnią zmianę genetyczną? Skoro każde „nasiono przemysłowe”, to suma materiału zgromadzonego w wyniku tysięcy lat ewolucji, krzyżowanie i tworzenie nowych gatunków roślin uprawnych jest znane, odkąd człowiek przestawił się ze zbieractwa na uprawę. Intelektualna zawartość nasion reprezentuje nie tylko wiedzę indywidualną lecz także kolektywną na przestrzeni wieków, w tym geograficznych lokalizacji, będących wynikiem migracji ziarna.
Obecnie jedynym dostępnym rozwiązaniem na obejście wymogu zakupu materiału kwalifikowanego jest zakładanie organizacji, najlepiej w formie stowarzyszeń, których celem jest wymiana nasion między członkami. W Polsce takich projektów jest stosunkowo niewiele w porównaniu do krajów zachodnich. Jest to krok do utrzymania bioróżnorodności i niezależności wobec monopolu, jaki roszczą sobie korporacje.
Joanna Smacka

 

Zobacz również: