Po publikacji naszego artykułu „SPRAWA IGORA MARINOWA: Czy niemiecka sekta wykorzystuje polskiego muzyka?”, odezwał się sam zainteresowany – Igor Marinow. Muzyk przedstawił swoją wersję zdarzeń i nie tylko to. Poniżej jego mail w oryginalnej pisowni.   

Przeczytałem państwa artykuł „ SPRAWA IGORA MARINOWA…….”. Chciałbym opisać następujące kwestie, za którymi proszę podążać:

  1. Odnosząc się do artykułu: używają państwo treści na mój temat jako „ fakty” nie mając żadnego potwierdzenia ich faktyczności.
  2. Używają państwo materiał przedstawiający mój wizerunek: zdjęcia, nagrania oraz treści związane ze mną wbrew mojej woli/ bez mojej zgody!

Wobec powyższych 2 punktów zamierzam wyciągnąć dla państwa konsekwencje- udać się na policje i złożyć oskarżenie na temat państwa pomówień!

Państwa artykuł także zostanie wysłany do mojego prawnika.

  1. Moja deklaracja: Nie jestem niewolnikiem- życie w Niemczech jest moją własną, samodzielna decyzją. Nie jestem osoba zaginiona- każdy ma możliwość kontaktowania się ze mną: telefonicznie, mailowo lub poprzez facebook.

Odnosząc się do powyższego- pewien czas temu proponowałem wszystkim swoim „fanom” oraz swojej matce odwiedzić mnie. Nikt jednak tej oferty nie podjął.

Jeśli chcą państwo mieć kontakt ze mną proszę nie korzystać z mojego oficjalnego profilu facebook, gdyż od roku 2016 moja matka do swoich celów używa przywłaszczony przez nią mój oficjalny profil facebook. Wszystkie dokumenty, które to potwierdzają znajdują się u mojego prawnika.
4. W roku 2015 zdecydowałem się pozostać w Niemczech i podążać swoją drogą. Nikt nie zaakceptował mojej decyzji. Ponieważ wiedziałem, że moja matka nie była zgodna z moją decyzją, zadzwoniłem do niej i powiedziałem jej o moich planach z panią P. podjęcia koncertów z zespołem PUR.
Przysięgam, że od tego momentu pani P. nie oferowała mi organizacji koncertów z zespołem PUR i nie jest ona moja menagerką!

Przyczyny tego, że nie rozmawiałem otwarcie o tym z moją matką są powiązane z kwestiami, których się uczyłem w moim dzieciństwie.

Nie chce tutaj o tym pisać, gdyż inne instytucje pracują nad tym.

Jeśli są państwo zainteresowani obiektywnością mojej historii, włączając w to prawdziwe fakty, mogą się państwo ze mną kontaktować korzystając z mojego adresu e-mail, z którego właśnie piszę.
W każdym bądź razie, zamierzam uczynić Państwa odpowiedzialnymi za jakiekolwiek negatywne następstwa/konsekwencje, które mnie spotkają ponieważ opublikowali państwo ten artykuł.
Igor Marinow

Odpisałem Igorowi m.in.: „Jest Pan osobą publiczną, Pana zdjęcia i nagrania są dostępne w Internecie. Nie musimy tez zabiegać o zgodę Pana na publikację zdjęć i materiałów filmowych, gdyż nie należą do Pana a m.in. do TVP. Nie może zatem Pan sprzeciwiać się pisaniu o sobie.  Rolą dziennikarza jest dochodzenie prawdy i cieszę się, że przedstawił Pan swoją wersję. Nie na miejscu jest jednak straszenie mediów sądem. Dziennikarz ma prawo zdawać każde pytanie i cytować swoich rozmówców. Zaś nasz  artykuł powstał tylko i wyłącznie w trosce o Pana los. Chętnie przyjadę do Niemiec i poznam Pana punkt widzenia na tę sprawę”.

Niestety na ostatnią propozycję nie otrzymałem odpowiedź, lecz kolejne groźby sądowe: „Jak pisałem wcześniej wyciągnięte zostaną w stosunku do pana konsekwencje pańskich działań. W najbliższym czasie zostanie złożone moje oskarżenie przeciwko panu na niemieckiej policji kryminalnej a także u mojego prawnika”.

Czy to wszystko co ma do powiedzenia Igor i jego „opiekunowie”?

Janusz Szostak

Zobacz również: