wybuch gazu

Do dramatycznego zdarzenia doszło w województwie lubelskim. Przez karygodny błąd lekarki rodzice prawie stracili swoje nienarodzone jeszcze dziecko. Oto okoliczności tej bulwersującej sprawy.

Przez błędną diagnozę lekarki o mało nie zabito zdrowego dziecka

„Mogliśmy stracić nasze dziecko” – przyznał Tomasz Sikora z Lipniaka pod Kockiem. 29-latek razem ze swoją żoną – 30-letnią Pauliną ciągle są w szoku. Było dosłownie o krok od nieszczęścia. Z powodu błędu lekarki prawie doszło do aborcji zdrowego dziecka.

Ginekolożka, która jako pierwsza badała panią Paulinę stwierdziła, że dziecko jest martwe i skierowała kobietę do szpitala w Lubartowie na zabieg aborcji. Na szczęście inny lekarz zauważył błąd lekarki.

Sikorowie mają już dwójkę dzieci w wieku 8 i 11 lat. Teraz oczekują narodzin trzeciego potomka. Niestety wizyta w prywatnym gabinecie doktor K., doświadczonej ginekolożki z wieloletnią praktyką, mogła zakończyć się ogromną tragedią.

Lekarka stwierdziła, iż w ósmym tygodniu ciąży doszło do poronienia, a płód jest martwy. Diagnoza została postawiona po przeprowadzeniu badania USG. Zdruzgotani rodzice nie kryli rozpaczy. „Nie spałam całą noc, nie wierzyłam w to” – przyznała pani Paulina.

Żona pana Tomka dostała skierowanie na aborcję w szpitalu w Lubartowie. Na szczęście tam spotkała dr Mohammada Suleimana, który postanowił zbadać ją jeszcze raz. „Powiedział, że nie widzi żadnej ośmiotygodniowej ciąży, tylko maksymalnie trzytygodniową, co zgadzałoby się z moimi spostrzeżeniami. Zlecił dodatkowe badania, przestrzegając nas, żebyśmy nie nastawiali się na żadne z rozwiązań” – opowiedziała pani Paulina.

Następnie pacjentkę zbadało dwoje innych lekarzy, którzy potwierdzili, że ciąża jest martwa i należy ją usunąć. „Zaproponowano żonie tabletkę wczesnoporonnną, zdecydowanie odmówiła. Na szczęście, ponieważ po południu tego samego dnia zjawił się u żony dr Suleiman i po kolejnym badaniu potwierdził to co już mówił: dziecko żyje i ma się dobrze” – zaznaczył pan Tomasz.

Trzeciego dnia pani Paulina wyszła ze szpitala. Wtedy też dostała SMS od doktor K. „Przepraszam, że niepokoję, ale przeanalizowałam pani obraz USG i taki bałagan w macicy może być po implantacji zarodka i dr Suleiman może mieć rację, że to wczesna ciąża, proszę być dobrej myśli”– napisała lekarka.

Małżonkowie zgłosili sprawę do szpitala

Sikorowie postanowili poinformować o wszystkim dyrekcję szpitala i Izbę Lekarską w Lublinie. „W naszej sytuacji mogą znaleźć się inne pary, którym nie zdoła pomóc dr Suleiman… Prawda jest taka, że mogło dojść do aborcji żywego dziecka, w szpitalu, zgodnie z prawem” – podkreślił mężczyzna.

SPZOZ w Lubartowie skomentował sytuację pani Pauliny. „Pacjentka przyjęta do Oddziału z powodu poronienia chybionego. W Oddziale wykonano badania diagnostyczne – potwierdzono rozpoznanie. Wobec braku decyzji pacjentki wypisana do domu” – oświadczono. Natomiast ginekolożka nie chce rozmawiać z mediami.

źródło: Super Express

Zobacz również: