Time Magazine - (Photo by Alex Wong/Getty Images)

Donald Trump choć nie miał zamiaru odpuścić „walki o praworządność wyborów w USA”, koniec końców był do tego zmuszony. Co więcej po ostatnich wydarzeniach, które stały się tematem numer jeden na całym świecie, wydał konkretne oświadczenie. 

Przypomnijmy, iż Donald Trump jest, a raczej był, ogromnym miłośnikiem Twittera. W najgorętszym momencie wyborów prezydenckich, a także po nich udzielał się co najmniej kilkoma postami dziennie. Wszelkie media bardzo chętnie cytowały byłego prezydenta Stanów z uwagi jego kontrowersyjne poglądy na zeszłoroczne wybory był niezwykle poczytny. Co nie oznacza jednak, że nie był on krytykowany. Był – i to mocno, zwłaszcza przez zwolenników demokratów. Ta zawziętość jednak doprowadziła do tego, iż dostał on tzw. bana na Twitterze.

[irp]

Między innymi z tego też powodu jego oficjalne oświadczenie dotyczące ostatnich wydarzeń pod Kapitolem zostało opublikowane jedynie na oficjalnym profilu Białego Domu.

Donald Trump nie był zbyt przekonywujący?

Reprezentant republikanów najwyraźniej nie był na tyle przekonywującym jak oczekiwali internauci, a może i nawet sam biały dom. Choć celem zdecydowanie było to, aby zapobiec takim sytuacjom jak ostatnio pod Kapitolem, nie wiadomo czy faktycznie trafi to do zwolenników Trumpa. Warto dodać, że przemówienie, które wygłosił wówczas – podczas zamieszek – Trump przekonało zgromadzonych. Może będzie tak i tym razem.

Na Twitterze burza jednak dalej trwa. Komentarzy co nie miara, w tym sporo też negatywnych. Pojawił się także wpis z filmem od jednej z użytkowniczek.

Ludzie wciąż mówią RADYKALNA LEWICA… Jedyni ludzie, którzy ulegli radykalizacji i są uważani za ekstremistów, są naprawdę po prawej stronie… Nigdy nie widziałem wiecu Demokratów wypełnionego symbolami nienawiści, białej dumy, uderzających czarnych po twarzy wierzą… nigdy. – pisał jeden z twitterowiczów.

[irp]

[irp]

Zobacz również: