

W mediach pojawiły się niepokojące wieści dotyczące dostępności żywności. Okazuje się, że są sklepy, w których brakuje podstawowego produktu spożywczego, czyli chleba. Czym jest spowodowana opisywana sytuacja?
Rosnące koszty żywności w sklepach to skutek wojny na Ukrainie
Amerykańscy dziennikarze donieśli, iż tylko w marcu koszty żywności wzrosły o 13%. „Koszyk towarów obejmujący zboża, mięso i produkty mleczne kosztuje obecnie o 34 proc. więcej niż rok temu” – dodali przedstawiciele mediów.
Wpływ na niezbyt dobrą sytuację na rynku żywności ma m.in. inwazja Rosji na Ukrainę. Przed wojną 80% ukraińskiego eksportu zboża odbywało się przez porty Morza Czarnego. W tej chwili są one zablokowane przez Rosjan.
Z tego powodu, organizacje międzynarodowe alarmują, iż niebawem może dojść do poważnych niedoborów żywności, a nawet głodu. Chodzi zwłaszcza o rejon Afryki i Bliskiego Wschodu.
Warto zaznaczyć, iż Ukraina i Rosja to główni dostawcy zbóż i nawozów dla dziesiątków krajów Afryki i Bliskiego Wschodu. Udział tych dwóch państw w światowym eksporcie pszenicy wynosi około 29%. „W Afryce Subsaharyjskiej, Somalia i Benin polegają na Rosji i Ukrainie w zakresie całego importu pszenicy. Liban, Egipt i Libia są prawie tak samo uzależnione” – podkreślili dziennikarze.
Niestety, są już kraje, w których brakuje chleba. Mowa o Tunezji. „Tunezja jest jednym z najbardziej narażonych krajów. W ciągu ostatnich 5 lat importowała z Ukrainy i Rosji rocznie 56 proc. ogółu pszenicy” – zauważyła amerykańska gazeta.
Należy zaznaczyć, iż w przypadku Tunezji sytuacja skomplikowała się nie tylko przez wojnę, ale także przez utrzymujące się od długiego czasu problemy finansowe tego kraju. W tej chwili tamtejsi rolnicy alarmują, iż mają coraz większe problemy z dostępnością do nawozów, a zboża rośnie mniej. „Piekarnie już teraz mają problemy z zapewnieniem wystarczających dostaw” – dodali dziennikarze.
Dochodzi do tego, że w niektórych sklepach brakuje chleba. „Tunezyjczycy zazwyczaj jedzą chleb do każdego posiłku i codziennie chodzą do piekarni. Nie są przyzwyczajeni do czekania w kolejkach liczących nawet 100 osób” – wyjaśnili przedstawiciele mediów.
źródło: money.pl