atak

Doniesienia dotyczące sytuacji w jednym z ukraińskich miast są tak przerażające, że aż trudno w nie uwierzyć. Niestety to rzeczywistość, a nie fikcja. Co gorsza z dnia na dzień jest coraz gorzej. Chodzi o okupowany przez Rosję Mariupol.

Sytuacja w Mariupolu przypomina to, co działo się w trakcie II wojny światowej

Od wielu dni mieszkańcy Mariupola w obwodzie donieckim, nad Morzem Azowskim, dzielnie bronią swojego miasta przed najeźdźcami z Rosji. „Nie ustają walki, miasto jest ostrzeliwane dniem i nocą” – donoszą media.

Z powodu ciągłych działań wojennych sytuacja w mieście jest tragiczna. Potwierdzają to słowa lokalnych władz. „W blokowanym i atakowanym przez Rosjan Mariupolu na wschodzie Ukrainy nie ma jedzenia, prądu, ogrzewania, ludzie zaczynają umierać z braku wody pitnej” – oświadczyli Ukraińcy.

Dramatyczną sytuację dodatkowo pogarsza fakt, iż rosyjskie ostrzały uniemożliwiają otwarcie korytarzy humanitarnych. W tej chwili jest już ponad 1200 ofiar. Trudno podać dokładną liczbę zabitych, gdyż jak mówi doradca mera Petro Andriuszenko, nie wiadomo ilu ludzi jest pod gruzami.

Warto podkreślić, iż doszło nawet do tego, że ludzie są chowani w zbiorowej mogile. „Trudno je identyfikować, nie wie się, kto jest chowany. To wielka katastrofa. Z jednej strony tam jest teraz zimno, temperatura około zera stopni, ludzie marzną w piwnicach. A z drugiej strony, jak się zrobi cieplej i ostrzały nie będą cichnąć, to proszę sobie wyobrazić, co będzie się działo z tymi ciałami, jaka to katastrofa humanitarna” – opowiada dziennikarka Anna Romanowa.

Ludzie przebywający w Mariupolu nie mają wątpliwości. To co teraz dzieje się w mieście, przypomina II wojnę światową. „Kończy się jedzenie, ludzie nie mają leków, żywności, wody. Z tego, co wiem od tych, którzy zdołali się dodzwonić do bliskich, to piją oni wodę z kałuż. (…) Miasto jest praktycznie przetrzymywane jako zakładnik”,  „To faktycznie blokada miasta. Powtórka drugiej wojny światowej” – przyznał jeden z wolontariuszy.

Dramatyczne informacje potwierdza także Międzynarodowy Czerwony Krzyż. „Pojawiają się doniesienia, że zapasy żywności i wody osiągnęły niebezpiecznie niski poziom” – przyznał Sasza Wołkow, szef delegacji organizacji w tym mieście.

O skali tragedii świadczy fakt, że według Wołkowa, wielu rodzinom zabrakło żywności, by nakarmić dzieci. Mało tego, pojawiają się porażające doniesienia jakoby ludzie zaczęli atakować się nawzajem w poszukiwaniu jedzenia.

źródło: rdc.pl, Rzeczpospolita

Zobacz również: