11-letnia Ola nie wie co to normalny dom, kochający i opiekuńczy rodzice. Komunalne baraki przy ulicy Ceglanej w Hrubieszowie, to nie jest dobre miejsce dla dziecka. Mieszka tam najgorszy element w mieście, rozbite rodziny, alkohol, bójki, recydywa. Tam też wychował się 52-letni Jacek P., jej daleki kuzyn, gwałciciel i morderca, który prawie całe dorosłe życie spędził za kratkami. Sześć lat temu wyszedł z więzienia i wrócił na stare śmieci. Policjanci mówili, że to tykająca bomba. I mieli rację. Tym razem zwyrodnialec zaspokajał swoje chore żądze z dzieckiem.

– Znalazłam telefon. Leżał w pobliżu sklepu na osiedlu wojskowym. Proszę obejrzyjcie filmy jakie tam są nagrane. Stary facet uprawia seks z małą dziewczynką. Zróbcie z tym coś. To się w głowie nie mieści – relacjonowała dyżurnemu policji mieszkanka Hrubieszowa. Zaczęła się walka z czasem.

Była to niedziela, 2 września. Nazajutrz wszystkie dzieci w galowych  strojach ruszyły na rozpoczęcie roku szkolnego. Dla Oli był to czas przesłuchań, badań psychologicznych, ginekologicznych, wyjątkowego stresu.

 Pech mordercy

 Policjanci błyskawicznie ustalili do kogo należy telefon. Zresztą na filmach rozpoznali mężczyznę, który współżył z dzieckiem. To doskonale im znany Jacek P. dziś 52–letni recydywista, z licznymi wyrokami na koncie, za pobicia, groźby karalne i tym najważniejszym – za morderstwo ze szczególnym okrucieństwem 17–letniej Marty R. uczennicy Liceum Ogólnokształcącego w Hrubieszowie, za które dostał 25 lat więzienia. Ostatnio mieszkał u swojej nowej konkubiny w okolicy osiedla wojskowego. Tam też został zatrzymany. Mężczyzna figuruje w ministerialnym Rejestrze Sprawców Przestępstw na Tle Seksualnym.

Roztropni rodzice trzymali swoje pociechy z dala od niego. Ale rodzice Oli, nie interesowali się dzieckiem. Matka ma problem z alkoholem, nie żyje już z ojcem Oli (związała się z innym mężczyzną, z marginesu społecznego). Ojciec dziewczynki był karany. Sąd Rejonowy w Hrubieszowie ograniczył im prawa rodzicielskie. Gdy sprawa wykorzystywania seksualnego wyszła na jaw, Ola przebywała już w Placówce Opiekuńczo-Wychowawczej w Janowie Lubelskim. Została sprowadzona wraz z opiekunem do sądu w Hrubieszowie gdzie została przesłuchana w obecności psychologa. Była też poddana badaniu ginekologicznemu, które wykazało perforację błony dziewiczej.

Śledczy ustalili, że najstarsze nagrania znalezione w pamięci telefonu pochodzą z lipca i sierpnia ubiegłego roku.

Jacek P. usłyszał sześć zarzutów: – Dotyczą one przede wszystkim wielokrotnego obcowania płciowego z małoletnią poniżej lat 15, zarówno w 2017 roku, jak i w sierpniu tego roku –wyjaśnia Artur Kubik, prokurator rejonowy z Hrubieszowa.– Jackowi P. zarzucono również rejestrowanie i przechowywanie treści pornograficznych z udziałem małoletniej. Kolejne zarzuty dotyczą szantażowania dziewczynki.

Jacek P. groził jej, że jeśli opowie komuś o tym, co ją spotkało, upubliczni kompromitujące filmy. 52-latek odpowie również za uprawianie w doniczce sadzonki konopi indyjskich. Mężczyzna miał też poczęstować swoją ofiarę marihuaną. Podejrzany częściowo przyznał się do zarzucanych mu czynów, m.in. do kontaktów seksualnych z dziewczynką. Podczas przesłuchania wyszło na jaw, że dochodziło do nich również w sierpniu tego roku. Pokrzywdzona dziewczynka została przesłuchania przez sąd w obecności psychologa. Z jej relacji nie wynika, by Jacek P. używał wobec niej przemocy ani podstępu. Dziewczynkę z mordercą łączyła nader dziwna więź. Bo jak zrozumieć to, że bez przymusu szła do niego do domu, a potem uprawiała z nim seks?

Jacek P. to daleki kuzyn Oli. Znali się od dawna. Po wyjściu z więzienia mieszkał niedaleko rodzinnego domu dziewczynki. Nastolatka ufała mu niemal bezgranicznie. Czy wykorzystywał dziewczynkę, kiedy była odurzona? Śledczy nie mają na to dowodów.

7 września Jacek P. został aresztowany na trzy miesiące.

 Uniknął kary śmierci

 O Jacku P. „Reporter” pisał w maju 2013 r., gdy ten opuścił więzienne mury. Choć mężczyzna zapewniał, że chce wrócić do społeczeństwa i żyć jak normalni ludzie, miejscowi i tak żyli w strachu, mając przed oczami zimę 1987 roku. Wróciły wspomnienia niewyobrażalnej zbrodni jakiej się wówczas dopuścił.

Jacek P. podczas wizji lokalnej po zabójstwie Marty K.

Był to wyjątkowo mroźny styczeń (termometry pokazywały -24 st. C). Jego ofiara Marta R., śliczna, długowłosa blondynka miała zaledwie 17 lat, gdy w bestialski sposób została pozbawiona życia. Uczyła się w 3 klasie renomowanego Liceum Ogólnokształcącego im. Staszica w Hrubieszowie. Była kochającą i pomocną córką, wzorowa uczennicą i bezinteresowną koleżanką. Mieszkała w bursie międzyszkolnej, sąsiadującej z barakami – ulicą Pobereżańską, cieszącą się złą sławą. Od budynków Zespołu Szkół Mechanicznych, baraki dzieliły jedynie boiska szkolne i betonowy płot. Tam właśnie rozegrała się mrożąca krew w żyłach zbrodnia.

Wieczorem, 12 stycznia po lekcjach Marta poszła na kurs nauki jazdy.  Po zajęciach miały po nią wyjść przyjaciółki z pokoju, ale nie zgodziła się na to wychowawczyni, twierdząc, że Marta z pewnością nie zabłądzi. Dziewczyna nie zabłądziła, ale do bursy już nigdy nie weszła. Przed północą na jej zwłoki natknął się przechodzący tamtędy chłopak. Marta leżała w śniegu, tuż przy betonowym parkanie. Była do połowy naga (od pasa w dół),  nogi miała rozłożone, twarz zmaltretowaną, powybijane i połamane zęby. Wszędzie było pełno krwi. Chłopak zadzwonił na milicję. Widział uciekającego wzdłuż ogrodzenia mężczyznę z bujną czupryną. Rozpoznał 21-letniego wówczas Jacka P.  Wcześniej z daleka widział jak leży na śniegu twarzą w dół. Gdy podszedł bliżej, zobaczył, że pod nim jest dziewczyna. Gdy funkcjonariusze zjawili się w domu P., morderca spał w najlepsze.

Sekcja zwłok wykazała, że Marta zmarła w wyniku urazu mózgu. Miała liczne rany cięte, głównie na dłoniach (broniąc się chwyciła za ostrze noża). Jacek P. wielokrotnie zmieniał zeznania. Ostatecznie przyznał się tylko do gwałtu. Śledztwo trwało rok, a przewód sądowy niecałe 4 miesiące. 9 maja 1988 roku Sąd Wojewódzki w Zamościu skazał Jacka P. na 25 lat więzienia. Mimo szeregu okoliczności obciążających sąd nie wymierzył mu kary śmierci. W uzasadnieniu wyroku czytamy: „Zgodnie z praktyką orzeczniczą, dla wymiaru kary śmierci nie wystarcza tylko obiektywne stwierdzenie wysokiego stopnia społecznego niebezpieczeństwa czynu, lecz konieczne jest też poddanie ocenie osobowości sprawcy, nasilenie jego woli przestępczej, czy zdemoralizowanie jest tak głębokie, że nie rokuje poprawy i zachodzi konieczność zastosowania kary eliminacyjnej zabezpieczającej społeczeństwo przed realnie mogącym grozić z jego strony nowym zamachem na życie ludzkie. U Jacka P. stopień demoralizacji nie jest jeszcze na tyle głęboki, aby wykluczał prognozowanie poprawy i przemawiał za zasadnością trwałego wyeliminowania go ze społeczeństwa”.

Rewizję od wyroku wniósł obrońca Jacka P. Sąd Najwyższy utrzymał wyrok w mocy. Zwyrodnialec odsiedział cały wyrok. Wyszedł w styczniu 2012 roku. Wrócił do Hrubieszowa. Nie był objęty żadnym dozorem – ani policyjnym ani kuratorskim. Na krótko związał się z upośledzoną umysłową młodą kobietą, z którą ma dziecko. Dostał nawet mieszkanie komunalne w baraku.

Aneta Urbanowicz

 

Zobacz również: