

Dwudziestoletni Adrian Dudek ostatni raz widziany był przez swoich znajomych 22 grudnia 2018 roku w okolicach brodnickich ogródków działkowych, w pobliżu Drwęcy. Prawdopodobnie był pijany, gdy został tam zostawiony przez kolegów. Rodzice na niego czekają, a różne sprzeczne informacje nie ułatwiają znalezienia mężczyzny.
– Może używam złych słów, ale chwilami naprawdę usiądę i mówię: „Nie wiem, nie wiem jak ja się nazywam, gdzie ja jestem” – mówi Jolanta Dudek, matka zaginionego. – Synu, coś ty zrobił, synek, wróć do domu, bo ja nie wytrzymam.
Ostatni dzień
– Ostatni dzień wyglądał jak każdy inny – mówi matka Adriana Dudka. – Tego dnia wróciłam do pracy po rocznej przerwie, bo miałam operację, równy rok byłam w domu na zwolnieniu lekarskim i na rehabilitacji. W związku z tym miałam z Adrianem kontakt praktycznie 24 godziny na dobę, chyba że pracował czy gdzieś wychodził. Nic, dosłownie nic w domu się nie stało, powtarzam to już wszystkim wokół – dodaje kobieta. Matka Adriana mówi także, że nie zauważyła, by miał jakiekolwiek problemy osobiste.
– Tej soboty wróciłam z pracy i widziałam się z nim bardzo krótko – kontynuuje. – Z mężem pojechałam na przedświąteczne zakupy. Adrian wrócił po mnie, zjadł, później trzy lub cztery razy wychodził, aby znowu wrócić.
Jolanta Dudek odebrała to zachowanie tak, jakby syn czekał aż ktoś skończy pracę i już będzie miał ten czas wolny, zwłaszcza, że Adrian pisał wtedy bez przerwy wiadomości sms. Ojciec Adriana powiedział, że pewnie wróci następnego dnia do południa, bo koledzy Adriana pozjeżdżali się do domów na święta, więc zapewne skończy się to imprezą. W końcu Adrian ubrał się i wyszedł.
– Nie wrócił na noc, a zawsze było tak, że gdy nie wrócił o umówionej godzinie do domu, to ja dostawałam od niego, czasem nawet z różnych numerów, wiadomość, gdzie jest i kiedy będzie – mówi matka. – Tak było zawsze. Nie zdarzyło się coś takiego, że zniknął i na przykład odnajdywał się po jakimś czasie. Zawsze dawał nam informacje, gdzie jest – dodaje.
Podczas przeprowadzonego śledztwa dziennikarskiego jeden z moich informatorów wyznał, że w przeszłości zdarzały się Adrianowi ucieczki, nawet na dwa tygodnie. Także policja zdobyła o tym wiedzę. Jednak matka zdecydowanie temu zaprzecza.
– Adrian po raz pierwszy zniknął na tak długo, bez podania miejsca pobytu. – twierdzi Jolanta Dudek.
Następnego dnia po południu ojciec Adriana zadzwonił do brodnickiego komisariatu policji, aby upewnić się, czy może nie trafił tam jego syn. Usłyszał, że nie.
Matka chłopaka podkreśla, że wówczas coś jej zaczęło nie pasować w tej sytuacji. Jeszcze nie była w aż takich nerwach jak obecnie, ale coraz bardziej zaczynała się martwić: – Żadnej wiadomości od niego nie miałam, w telefonie włączała się poczta, a dzwoniłam w niedzielę rano około godziny 8.00 – mówi.
W wigilię około 16.00 matka Adriana napisała na Facebooku post z informacją o zaginięciu syna. Rodzina i znajomi zaczęli udostępniać.
– Około pół godziny później zadzwonił mój telefon – mówi Jolanta Dudek. – Jakiś obcy numer, odebrałam. Dzwonił jakiś chłopaczek, to był bardzo młody męski głos z informacją dla mnie, że był wtedy z Adrianem, że oni tylko tam się spotkali, że on Adriana w sumie nie zna, tylko z widzenia. Skontaktowałam się później z jego kolegą, którego, jak mi się wtedy wydawało, znał bardzo dobrze, bo od przedszkola do dwudziestki. On jednak przyznał dopiero po dniu lub po dwóch dniach, że w ogóle tam był. Wcześniej odpisywał tak, jakby go tam nie było.
Szukał sukcesu?
– W piątek 21 grudnia Adrian poprosił mojego męża o 40 lub 50 złotych, bo coś się zepsuło w ich studiu nagrań. Mówił, że się składają na zakup. W sobotę na spotkanie z kolegami mąż dał mu 50 złotych – wspomina Jolanta Dudek.
Adrian ostatni raz z domu mógł wychodzić po godzinie 20.00. Miał ze sobą łącznie 100 złotych i reklamówkę z dwoma napojami.
Jednym z możliwych wątków zniknięcia chłopaka, był wyjazd do Poznania w celu realizowania się muzycznie. Adrian jest bowiem raperem, ma kanał na You Tube pod pseudonimem Pyro. Dotychczas ćwiczył w Brodnickim Domu Kultury, tu też brał udział w konkursach, w których często wygrywał, przynosił do domu puchary. Matka była wtedy z niego bardzo dumna. Jego znajomy potwierdził mi, że taki wyjazd byłby bardzo możliwy, gdyż chociażby raper Peja zaczynał tam karierę.
Zwróciłam się z zapytaniami do poznańskich agencji muzycznych, czy może pojawił się u nich zaginiony. Otrzymałam odpowiedzi, że nie pojawił się w nich. Nie było go także w agencji Slums Attack, w której nagrywa Peja. Co ciekawe, także policja uzyskała informacje o możliwości wyjazdu, a mimo to mam informacje, że funkcjonariusze nie sprawdzili chociażby czy mężczyzna był w poznańskich agencjach.
Choć ostatnie logowanie telefonu Adriana nastąpiło właśnie na ulicy Bocznej, więc wieczorny, zaplanowany wyjazd z tego miejsca z inną osobą wydaje się absurdalny, to ku wątkowi wyjazdu skłania wielka miłość Adriana do muzyki. Na pytanie, czy możliwy jest wątek wyjazdu, matka Adriana odpowiada, że mogły zrodzić się takie plotki po zaginięciu z uwagi na jego wcześniejszy wyjazd.
– Był w Poznaniu z dwoma kolegami przed świętami, w sobotę 15 grudnia, prawdopodobnie na konkursie dla raperów – mówi. Z uwagi na ostatnie logowanie na ulicy Bocznej inną możliwą wersją zdarzeń byłoby ewentualnie zabranie siłą mężczyzny z tego miejsca, chociażby do samochodu, ale ten wątek nie jest szczególnie brany pod uwagę.
– Tam jest bardzo blisko Drwęca, a Drwęca jest zdradliwa, każdy brodniczanin o tym wie – mówi Jolanta Dudek, matka zaginionego.
Pisał o śmierci
Na profilu na Facebooku Adriana są słowa, że prosi, aby ktoś go zabił, prosi o skończenie swojego życia. Kolejny post pod zdjęciem jego dziecięcej twarzy jest okraszony podpisem: „To było w czasach jak miałem jeszcze perspektywy na przyszłość”. Są też słowa: „Było, minęło – nie wracam…”.
– Dla mnie i dla męża to są bardziej teksty, bo on sam pisał swoje teksty. Gdy zaczął je tworzyć. Przypadkiem je przeczytałam, mówię: „ Synu, bój się Boga, co to jest?”
– Mamo, nie czytaj tego, to tak się robi, to tak się pisze – odpowiedział Adrian.
– Nie mam pojęcia jak wyglądało ostatnie spotkanie na ulicy Bocznej – kontynuuje matka. – Od chłopaków usłyszałam dwie, trzy różne wersje. Od policji ich wspólnej wersji nie znam. Tyle wiem, co usłyszę w telewizji, przeczytam w gazetach. Podobno poszedł ze znajomymi. Znał ich dość długo, tak mi się wydawało – mówi matka, choć podkreśla, że niektórych z nich nie znała wcale. – Gdy Adrian nie wracał, zaczęłam ich podpytywać, czy ktoś w ogóle coś wiedział, wie lub słyszał. Cokolwiek, jakikolwiek punkt zaczepienia – kontynuuje. Matce udało się ustalić, że Adrian był u jednego kolegi, z którego domu miał wyjść około godziny 22.00 w stronę pubu „Texas”. W pubie tym był brat Adriana i mówi, że absolutnie Adriana tam nie było.
– Gdy zaczęłam tych chłopaków coraz bardziej dopytywać, wręcz naciskać, że ja muszę wiedzieć, że to trzeba gdzieś w końcu zgłosić, że ja muszę iść z tym na policję, bo nie wiem, co się z nim stało, to powiedzieli, że rzekomo spotkali w mieście i udali w kierunku działek na ulicę Boczną. Nie mogłam się dowiedzieć, ani w jakim domku byli, czy w ogóle byli, co tam się działo. Jedna osoba mi powiedziała, że Adrian odszedł za potrzebą i już nie wrócił. Druga, że on w ogóle nie wie, co się z Adrianem stało. Trzecia wersja była taka, że miał rzekomo za nimi chwilę iść, ale go po drodze zostawili. Jeszcze z innej wersji wynika, że miał być z nimi dobry znajomy Adriana, który jednak wcześniej odszedł. Pozostali powiedzieli, że mój syn był pod wpływem alkoholu. Lecz, gdy go pytali, gdzie mieszkasz i czy odprowadzić go do domu, to gestem dłoni wskazał w bliżej nieokreślonym kierunku. Zatem uznali, że mieszka niedaleko i go zostawili – relacjonuje matka zaginionego mężczyzny.
Może wszyscy byli pod wpływem narkotyków i tak naprawdę nie wiedzą, co się wydarzyło? Choć znajomy Adriana prosi, aby nie robić z niego narkomana, to uzyskałam informację, że najprawdopodobniej korzystał z tych używek. Inny znajomy dodaje, że Adrian zawsze ściągał problemy.
– Ja tego nie mogę ani potwierdzić, ani wykluczyć – odpowiada matka. – Kilka razy w życiu, może kilkanaście palił marihuanę. W tej chwili bierzemy z mężem każdą ewentualność.
Rozmowa z dziewczyną
– Rozmawiałam z osobą, z którą pisał po raz ostatni – kontynuuje Jolanta Dudek. – Dziewczyna mówiła, że Adrian do niej dzwonił około godziny 2.00 – 3.00 z 22 na 23 grudnia i chciał się z nią spotkać. Tak jakby mnie przepraszała, jakby się czuła poniekąd winna, że się z nim nie spotkała i takie coś się wydarzyło. Mówię jej: „Dziecko drogie, ja też bym się nie spotkała w środku nocy, nawet jeśli bardzo by chciała”. Nie wpadajmy w paranoję, nie tędy droga. Chciałam jej zadać pytanie, czy na przykład coś wyczuła w jego głosie, jakby się bał czegoś, czy ktoś z nim był, czy usłyszała jakieś chrząkanie, szuranie. Mówiła, że bardzo plątał mu się język, że prawdopodobnie był pod wpływem alkoholu. Mówiła, że bełkotał, ale ona jeszcze rozumiała, że chciał się z nią bardzo spotkać – dodaje matka Adriana.
Dziewczyna na spotkanie się nie zgodziła, ale powiedziała, że jeśli mężczyzna chce pogadać, to mogą rozmawiać bądź pisać. Adrian miał odpowiedzieć, że odezwie się lub oddzwoni, ale już zamilkł, już się nie odezwał. Podobno, gdy dzwonił około godziny 2.00 – 3.00 było tak cicho jakby był sam.
– Jeden z tych chłopaków, który był z Adrianem powiedział, że mój syn miał pisać tej nocy z jeszcze jedną dziewczyną. – mówi matka. – Dałam ogłoszenie na Facebooku, aby zgłosiła się do mnie ta dziewczyna. Nie przyniosło to zdanego skutku. W zasadzie to Adrian rzekomo miał dać telefon tym chłopakom i mówił do kogo mają pisać, a oni w jego imieniu podobno napisali coś o spotkaniu. Oni mówili, że tylko napisali, czy dziewczynie nie przeszkadza, że jest pijany.
Jolanta Dudek nie uzyskała informacji, czy dziewczyna ta odpisała Adrianowi.
– Jest tyle niejasności – reasumuje matka. – Czy Adrian pozwolił pisać takie wiadomości? A może nie wyraził zgody i wywiązała się kłótnia? Może pozostali mężczyźni chcieli dziewczynę sprowadzić i po co? Może byli dla niej nieuprzejmi, a Adrian wyraził swój sprzeciw? Może wywiązała się bójka? Jak mogłaby się zakończyć, gdy prawdopodobne jest, że wszyscy byli pod wpływem alkoholu lub narkotyków?
Nieodpowiedni moment
– Usiłowałam podpytać policjanta prowadzącego, czy ci znajomi Adriana mają w ogóle jakąś jedną wersję. Podobno byli przesłuchani dopiero po świętach – mówi matka. Zresztą rodzina usłyszała, że syn zaginął w nieodpowiednim na poszukiwania momencie. – Policja nie przeszukiwała pokoju. Ponoć były tam gdzieś psy tropiące, ale ode mnie żadnej rzeczy nikt nie brał, nikt nie był po żadną rzecz syna, nie wiem czego te pieski szukały, nie wiem.
Na pytania „Reportera” o aktualnie prowadzone czynności w sprawie otrzymaliśmy odpowiedź od asp. szt. Agnieszki Łukaszewskiej, oficera prasowego Komendanta Powiatowego Policji w Brodnicy: – Poszukiwania Adriana Dudek trwają od 24 grudnia, czyli od chwili przyjęcia zawiadomienia o zaginięciu. Zostały powiadomione wszystkie patrole w mieście, poinformowane sąsiednie jednostki Policji. Funkcjonariusze sprawdzili szpitale, dworce, placówki, gdzie zaginiony mógł się udać. Funkcjonariusze sprawdzali miejsca, gdzie ostatni raz widziany był brodniczanin. Pomocy w poszukiwaniach udzielają nam strażacy z łodzią, żołnierze z brodnickiej jednostki wojskowej, do udziału w poszukiwaniach wykorzystane są również psy tropiące. Policjanci wspólnie ze strażakami sprawdzają koryto Drwęcy, gdyż miejsce gdzie ostatni raz widziany był Adrian znajduje się niedaleko rzeki. Sprawdzamy tereny przyległe, ogródki działkowe, rowy, zalesienia w pobliżu miejsca zaginięcia. Funkcjonariusze zabezpieczają nagrania monitoringów z drogi, którą mógł przebyć Adrian. Sprawdzamy każdy sygnał, który dociera do nas od mieszkańców. Obecnie trwa analizowanie nagrań z monitoringów, które są obszerne i jest ich bardzo dużo. Docieramy do coraz szerszej grupy znajomych Adriana. Nie mamy sygnałów od rodziny, że mężczyzna mógł mieć myśli samobójcze, jednakże nie możemy tego wykluczyć. Nie możemy jednoznacznie określić przyczyny zaginięcia, czy było to świadome zerwanie kontaktu z rodziną czy też inne okoliczności zaginięcia na przykład samobójstwo, nieszczęśliwy wypadek, czy udział osób trzecich.
Oprócz działań policji zgromadziła się grupa osób, która wspólnie poszukiwała Adriana w okolicach ulicy Bocznej. Matka podkreśla, że ma ogromne wsparcie od mieszkańców Brodnicy, a także nieznanych osób. W pracy bez problemu uzyskuje wolne dni.
– Nie wiem, jak ja się tym wszystkim osobom odwdzięczę – mówi przez łzy.
Odnośnie informacji na temat sprawdzanego monitoringu zarówno rodzice Adriana, jak i ja nie zauważyliśmy monitoringu na ulicy Bocznej, w tym na prywatnych posesjach. Zwróciłam się do jednej z firm, która ma monitoring przy ulicy, którą najprawdopodobniej wracałby, nawet rano czy po południu Adrian. Niestety, do dziś nie uzyskałam odpowiedzi, czy policja prosiła ich o nagrania także nie ujawniają.
– Adrian był rzekomo widziany w kilku miejscach w Brodnicy, a dokładnie mi wskazano dwa takie miejsca – mówi Jolanta Dudek. – Zgłosiłam to na komisariat, była to kwestia sprawdzenia monitoringu. Pierwsze miejsce, to była galeria handlowa. Rozmawiałam ze śledczym i dowiedziałam się, że faktycznie była tam bardzo podobna osoba do syna, ale po przyjrzeniu zapisu z kamery było widać pewne różnice, między innymi twarz i wzrost. Druga widziana osoba także została wykluczona, ale nie znam szczegółów. Dostawałam także sygnały, że Adrian był widziany na ulicy Wiejskiej, ale nic się nie potwierdziło –dodaje matka zaginionego.
– Gdy przejdę przez miasto i Adrian wszędzie na mnie patrzy z tych plakatów, mówię do mojej mamy, że chyba przestanę wychodzić nawet po chleb, to jest ponad ludzką wytrzymałość żyć w takim napięciu od telefonu do telefonu – mówi matka. – Przyjechała najbliższa rodzina nas wesprzeć, siedzimy przy kawie i nagle dzwonek do drzwi. Bezpośrednio do domu, nie do domofonu. Identycznie dzwonił Adrian, dwa razy szybko naciskał dzwonek. Tak wystartowałam od rodziców z pokoju, że prawie nie wyrobiłam na zakręcie. Boże, przyszedł, przyszedł, wrócił! Otwieram drzwi, a tu rozczarowanie – Trzej Królowie. Przełączam programy w telewizji, w naszej lokalnej telewizji jest reportaż o Adrianie, przełączam na inny kanał, to jest reportaż o wybuchu, wyłącznie tragedie, jak Boga kocham zwariuję. Teoretycznie, jesteśmy przygotowani na każde rozwiązanie, na każde. Teoretycznie wiem, że zdarzyć się może wszystko, bo już wiele dni upłynęło. Gorzej, na pewno gorzej będzie z praktyką.
Karina Knorps