Trzy i pół roku bezwzględnego pozbawienia wolności – na taką karę skazał Sąd Rejonowy w Legnicy (woj. dolnośląskie) Alana K. za pobicie i rozbój, którego ofiarą był Jerzy Słota, wokalista znanego zespołu muzycznego Vox.   

Pokrzywdzony muzyk miał wyjątkowego pecha tego lata, gdy wczesnym rankiem, około godziny 5. wyruszył ze swojego mieszkania w Legnicy na kolejny koncert. Bowiem zamiast zamówić taksówkę, muzyk zdecydował się na kilkanaście minut porannego spaceru w kierunku dworca PKP.

Nic nie wróżyło feralnego zdarzenia, bo było już widno, a piękna aura sprzyjała takiej przechadzce.

Jednak Jerzy Słota może mówić, że właśnie tego dnia dopadło go fatum, gdyż kiedy spokojnie szedł na pociąg nagle od tyłu zaatakował go nieznany napastnik.

Okazał się nim Alan K., który znalazł się na drodze wokalisty na koncert.

Mężczyzna pobił swoją ofiarę niezwykle dotkliwie, gdyż w wyniku napadu i pobicia Jerzy Słota miał m.in. uszkodzoną żuchwę i czaszkę, a także wiele innych obrażeń. W wyniku brutalnego ataku ucierpiała także krtań wokalisty, a więc jego narzędzie pracy.

Dotąd leczenie pokrzywdzonego nie zostało zakończone, choć przeszedł już poważne zabiegi i operacje. Ale czeka go jeszcze długa rehabilitacja.

Można stwierdzić, że tak poważne obrażenia, to efekt bicia przez profesjonalistę, bo skazany uprawiał zawodowo boks, który trenował kilka lat.

Jakby tego było mało Alan K. ukradł jeszcze wokaliście walizkę, gdzie znajdowały się między innymi jego sceniczne stroje na koncerty.

Fani talentu wokalisty na pewno zastanawiają się, w co mógł się wplątać tak znakomity artysta?

Jerzy Słota, miał tylko i aż ogromnego pecha, bo stał się ofiarę pijanego mężczyzny, który nieco wcześniej został zrugany przez swoją partnerkę za swój stan – „pod wpływem”. I wracając po awanturze od kobiety do domu odreagował na przypadkowym przechodniu. W tym przypadku pechowym wokaliście.

Sprawa zakończyłaby się pewnie niczym, a Jerzy Słota zastanawiałby się czym zasłużył sobie na tego rodzaju traktowanie.  Na szczęście udało się ją wyjaśnić dzięki ulicznemu monitoringowi, który najpierw pomógł policji znaleźć sprawcę brutalnego napadu na wokalistę. A potem w trakcie śledztwa i procesu wyjaśnić szczegóły zdarzenia i jego przyczyny.

Skazany przyznał się ostatecznie do winy, choćby dlatego, że w jego mieszkaniu znaleziono walizkę pokrzywdzonego muzyka, choć w trakcie procesu próbował kluczyć i zrzucić winę na artystę, który miał go ponoć zaczepiać.

Skazany mężczyzna znajduje się obecnie w areszcie, gdzie przebywał do procesu, a po wyroku (został skazany na 3,5 roku więzienia) sąd nie zwolnił go do domu.

Wyrok w tej sprawie nie jest prawomocny i Alanowi K. przysługuje od niego odwołanie.

Sąd zdecydował także o przyznaniu pokrzywdzonemu wokaliście zadośćuczynienia w wysokości 12 tysięcy złotych, ze względu na straty spowodowane odwołanymi koncertami w okresie po pobiciu. W tym czasie musiał bowiem odwołać kilka koncertów.

Artur Kowalczyk

Zobacz również: