Emanuel Macron jest coraz mocniej  krytykowany za postawienie interesów Francji przed Unią Europejską i za osłabianie europejskiej solidarności. Może się okazać, że to Macron a nie Kaczyński z Orbanem rozbije jedność Unii Europejskiej.

To wszystko za sprawą prób zreformowania zasady dotyczących delegowanych pracowników. Co utrudniłoby firmom zatrudnianie tanich pracowników w jednym z krajów UE i wysyłanie ich do bogatszego kraju, w którym nie muszą przestrzegać wszystkich miejscowych zasad zatrudnienia.

Jednak jego wezwania do reformy zarówno w samej UE, jak i we Francji nie spotkały się z poparciem, a jego pozycja i poparcie społeczne uległy gwałtownemu spadkowi.

Większość francuskich wyborców nie ufa Macronowi, który poprowadzi ich zdaniem kraj w niewłaściwym kierunku. Tak też postrzegane są propozycje reform rynku pracy.

Niemiecka dziennikarka Thomas Schmid stwierdziła, że ​​Macron jest gotowy do dalszego osłabienia już słabej europejskiej solidarności, aby tylko chronić francuskich pracowników. Schmid dodaje, że kraje Europy Wschodniej po prostu „nadrabiają zaległości” i chcą korzystać z taniej siły roboczej: „Propozycja Macrona nie może zostać przyjęta przez państwa wschodnioeuropejskie. Oni zarabiają nieco więcej niż w domu, ale nie muszą płacić składek na Zachodzie”.

W czerwcu Macron zaproponował nowe poprawki do projektu ustawy, w tym zmniejszenie maksymalnego czasu, w którym pracownicy delegowani mogą pozostać za granicą: z dwóch lat do roku.
Schmid zauważa, że państwa Europy Wschodniej, dotknięte przez komunizm, były w niekorzystnej sytuacji od 1945 roku. I w ciągu najbliższych dziesięcioleci nie będą w stanie gospodarczo osiągnąć równości gospodarczej z Europą Zachodnią: „Uważam , że on nadrabiają stracony czas sprawiedliwie. W obliczu niespójności, złożoności i czasami absurdu europejskiego zjednoczenia jest to zadanie nieskończenie trudne. Utrzymywanie niezbędnej równowagi to trudna sztuka. Macron nie osiągnął tej równowagi tym razem”.- dodaje publicystka.

 ex

Zobacz również: