fot. IPN
Podczas wojny poszukiwało go NKWD wspólnie z gestapo. W czasach PRL komunistyczne służby bezpieczeństwa próbowały wpaść na jego trop. A za jego przechowywanie groziła kara śmieci. Tymczasem tajne archiwum kontrwywiadu Armii Krajowej najpierw spoczywało w podwarszawskich Włochach, a następnie w jednym z mieszkań przy ulicy Senatorskiej w Sochaczewie.
W Muzeum Ziemi Sochaczewskiej i Pola Bitwy nad Bzurą, 15 marca odbyło się uroczyste przekazanie do zasobu archiwalnego Instytutu Pamięci Narodowej dokumentów stanowiących część kartoteki wywiadu Armii Krajowej. W obecności Macieja Małeckiego – sekretarza stanu w Kancelarii Premiera (inicjatora spotkania),  protokół przekazania zasobu podpisali Jarosław Szarek – prezes IPN oraz Paweł Rozdżestwieński – dyrektor Muzeum Ziemi Sochaczewskiej.
– Są to bezcenne dokumenty o wyjątkowym znaczeniu. Wiedzieliśmy, że Armia Krajowa, a w szczególności jej referat 999 o kryptonimie „Korweta” Wydziału Bezpieczeństwa i Kontrwywiadu Oddziału II Komendy Głównej AK, prowadziła podczas okupacji rozeznanie dotyczące osób zaangażowanych w ruch komunistyczny lub podejrzanych o kontakty z organizacjami lewicowymi na terenie Warszawy oraz okolicznych powiatów. Te działania były tak utajnione, że nawet po zakończeniu wojny, gdy członkowie Korwety byli bestialsko przesłuchiwani przez komunistyczny aparat bezpieczeństwa, żaden z nich nie wyjawił istnienia tych dokumentów. Wszyscy zaprzeczali, aby kiedykolwiek one istniały – powiedział prezes Jarosław Szarek. Jak dodał, przypuszczano, że archiwum przepadło bezpowrotnie.
Wyraz dobrej woli
Miało ono przepaść – jak przypuszczali historycy – 17 lutego 1944 roku. Wtedy to, jak ustalił IPN, współpracujący z Niemcami polski komunista i agent NKWD Bogusław Hrynkiewicz ps. „Alek”, wraz z kilka towarzyszącymi mu osobami dokonał napadu na siedzibę tajnego archiwum Armii Krajowej i Delegatury Rządu na Kraj, znajdującego się w Warszawie przy ulicy Poznańskiej 37.
Plan napadu opracował Marian Spychalski, późniejszy generał Ludowego Wojska Polskiego, oraz Wolfgang Birkner, oficer gestapo odpowiedzialny za rozpracowywanie polskiego podziemia. Według informacji IPN – rankiem 17 lutego 1944 roku Wacław Kupecki ps. „Kruk”, prowadzący archiwum kontrwywiadu Delegatury Rządu, został zaskoczony w mieszkaniu przez pięciu mężczyzn i skrępowany. Dopiero potem przy Poznańskiej 37 pojawił się Hrynkiewicz w towarzystwie dwóch żołnierzy AL. Zjawił się po to, by osobiście wynieść antykomunistyczne materiały Armii Krajowej. Z ustaleń Instytutu wynika, że dokumenty dotyczące rozpracowania podziemia komunistycznego zostały przekazane przez Spychalskiego, w marcu 1944 roku, Józefowi Stalinowi.
Natomiast część akt dotyczących walki Armii Krajowej z niemieckim okupantem, po ich skopiowaniu Hrynkiewicz przekazał gestapo. Dodajmy, że w wyniku przeprowadzonej akcji, a następnie założeniu na Poznańskiej tzw. „kotła” przez komunistów, zatrzymano nie tylko Wacława Kupeckiego, ale i sześciu innych członków niepodległościowego podziemia. Wszyscy oni zostali przekazani gestapowcom przez komunistów jako „wyraz dobrej woli i chęci do dalszej współpracy” przy zwalczaniu AK.
W 2002 roku IPN – na wniosek Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej – wszczął śledztwo dotyczące napadu komunistów i gestapo na lokal  przy Poznańskiej. Nie wykluczano, choć nie było na to dowodów, że komuniści i gestapowcy przy okazji przejęli także archiwum Korwety.
Fot. Jerzy Szostak
 Ściśle tajne
Okazało się, że tak się nie stało. Gdyż było ono ukrywane w innym miejscu. Ponieważ Korweta, czyli Referat 999 Wydziału Bezpieczeństwa i Kontrwywiadu, Oddziału II Informacyjno-Wywiadowczego Komendy Głównej Armii Krajowej był jedną z najbardziej zakonspirowanych struktur AK. Szczególne zasady utajnienia działań „Korwety” wynikały nie tylko z faktu, że swoje zadania wywiadowcze – jak stwierdza IPN – realizowała poprzez własną sieć agentów, nasłuch radiowy, analizę prasy komunistycznej. Żołnierze Referatu 999 badali nie tylko działalność PPR, GL-AL i sowieckiej partyzantki, lecz także innych organizacji skrajnie lewicowych, które mogły być inspirowane, penetrowane i przejmowane przez komunistów.
W tym celu „Korweta” instalowała własnych ludzi w strukturach komunistycznych pod przykrywką działaczy robotniczych. A ci, dokonywali werbunku działaczy komunistycznych jako agentów, gromadzili i analizowali uchwały, instrukcje oraz wszelką dokumentację wytwarzaną przez struktury PPR i jej wojskowych przybudówek. Dzięki tej działalności AK dysponowała pełnym rozpoznaniem struktur komunistycznych PPR i GL-AL oraz bogatą kartoteką działaczy oraz wiedzą na temat ich zamierzeń. Także „zrzutkowie” z ZSRR byli ewidencjonowani i rozpracowywani.
O tajności tych działań może świadczyć chociażby fakt, że do tej  pory zachowało się jedynie kilka raportów „Korwety”, które przechowywane są w zbiorach Archiwum Akt Nowych. Natomiast na dokumenty, na bazie których je sporządzono, nigdy nie natrafiono. Sądzono, że zostały zabrane podczas napadu na Poznańskiej lub, że zostały zniszczone przez pracowników referatu po przejęciu władzy w Polsce przez komunistów.

– O bezcennym archiwum kontrwywiadu AK dowiedziałem się od dyrektora muzeum Pawła Rozdżestwieńskiego. Niezwłocznie skontaktowałem się z IPN, przesłałem im fotografie kilku dokumentów i zaprosiłem zespół Instytutu do Sochaczewa. Cieszę się, że zaproszenie zostało przyjęte i tak ważne dokumenty trafiły w ręce najlepszych badaczy. To może być najlepiej zachowany zbiór informacji zebranych przez kontrwywiad AK o komunistach, którzy zwalczali Polskę Podziemną, nie cofając się przed zabójstwami i donosami do gestapo. Spodziewam się, że w dokumentach mogą znaleźć się nieznane fakty o osobach, które po wojnie zrobiły karierę w UB i innych organach bezpieczeństwa. Teraz z niecierpliwością czekamy, kiedy INP otworzy ten zbiór dla historyków i dziennikarzyMaciej Małecki, poseł na Sejm RP, Sekretarz Stanu w Kancelarii Premiera.

Lista twórców reżimu
Okazuje się, że archiwum, którego podczas wojny szukali komuniści wspólnie z gestapo, a następnie służby bezpieczeństwa PRL, jednak nie zostało zniszczone lub przejęte przez NKWD.  Było ukryte w jednym z domów w warszawskiej dzielnicy Włochy. To właśnie tam odnaleźli je kilka lat temu mieszkańcy Sochaczewa, podczas prowadzonych w budynku prac remontowych.
– Zostało ono przez nich zabrane i przewiezione do Sochaczewa, gdzie następnie dokumenty przekazano mojemu tacie – mówi Paweł Rozdżestwieński, dyrektor sochaczewskiego muzeum.
Co zawiera archiwum ukrywane przez Sylwestra Rozdżestwieńskiego, za którego przechowywanie tuż po wojnie groziła kara śmierci, a w czasach PRL można było za to trafić do więzienia.
Kartoteka, obejmująca prawie metr bieżący dokumentów, dotyczy osób zaangażowanych w ruch komunistyczny lub podejrzanych o kontakty z organizacjami lewicowymi na terenie Warszawy oraz okolicznych powiatów. Część kart zawiera szczegółowe dane osobowe, adres zamieszkania, miejsce pracy, przynależność partyjną, charakter działalności danej osoby, pełnionej przez nią funkcji w ruchu komunistycznym, kontakty z innymi osobami podejrzanymi – wyjaśnia Paweł Rozdżestwieński – Inne zawierają jedynie podstawowe dane, jak nazwisko i powód zainteresowania. Karty zakładano również na dane zagadnienia (obiekt). Hasłem głównym jest tu na przykład zakład pracy, do którego przypisane zostały osoby zaangażowane w ruch komunistyczny, lub organizacja partyjna (KC PPR, „Młot i Sierp”, Gwardia Ludowa) z wymienionymi zidentyfikowanymi członkami.
Archiwum jest bardzo cenne, ponieważ jego analiza – co pokreślił zarówno dyrektor muzeum, jak i prezes IPN – pozwoli na wyjaśnienia, jaki wpływ miały dane osoby na utrwalanie po wojnie komunistycznego reżimu na terenie Polski.
 Przebadają Łączkę
I na koniec jeszcze jedna dobra  wiadomość. Otóż  podczas uroczystości w muzeum, Jarosław Szarek, prezes IPN, pytany przez naszą redakcję obiecał, że prawdopodobnie w tym roku – jeżeli Instytut znajdzie na to środki – mogłyby się rozpocząć prace ekshumacyjne na tzw. Sochaczewskiej Łączce.
Chodzi o teren na tyłach cmentarza wojskowego w Trojanowie od strony ulicy Staszica. To tu, według naszych informacji, komuniści chowali żołnierzy podziemia niepodległościowego zamordowanych w warszawskich katowniach Toledo, Mokotów i Rembertów. Niewykluczone, że prace mogłyby objąć swoim zasięgiem także las w Kożuszkach Parceli, gdzie komuniści, podobnie jak i Niemcy, chowali ofiary swoich represji.
Jerzy Szostak
W artykule wykorzystano materiały z publikacji IPN „Antykomunizm Polski Podziemnej 1939- 1945”

 

 
 
 

Zobacz również: