Pod koniec ubiegłego roku, po kilkumiesięcznym remoncie, został oddany do ruchu most na Bzurze w ciągu ulicy Płockiej, która także przy tej okazji została zmodernizowana. Z zakończenia inwestycji mogą cieszyć się kierowcy oraz rowerzyści, tym ostatnim wybudowano ścieżkę dla jednośladów. Ale całkiem inaczej na remont przeprawy patrzą wędkarze, kajakarze, i mieszkańcy spacerujący nad rzeką.
Dla sochaczewskich wędkarzy oraz miłośników sportów wodnych działania firmy Strabag, wykonawcy remontu mostu na Bzurze, to istne barbarzyństwo, które doprowadziło do degradacji rzeki. Te działania w przyszłości mogą mieć także wpływ na stan finansów miasta.
 – W ubiegłym roku przeprowadzono generalny remont mostu w centrum miasta. Podczas którego zrzucano ogromne bryły betonu do rzeki. Wydawać by się mogło, że to nieszczęśliwe przypadki. Rzeczywistość jednak była inna. Wypadek czy przypadek, może zdarzyć się raz a nie codziennie. Przez cały okres prac remontowych systematycznie rzeka była zasypywana gruzem. Wreszcie i pod samym mostem zaczęły się prace remontowe. Zasypano rzekę po obydwóch brzegach aż do filarów, zwężając drastycznie jej koryto. Wiadomo, jakoś musiał się tam znaleźć ciężki sprzęt do podnoszenia legarów mostu. Codziennie odbieraliśmy telefony dotyczące zasypywania rzeki. Wyjaśnialiśmy, że muszą wykonać prace remontowe, a po ich zakończeniu rzeka powróci do dawnego wyglądu. Stało się inaczej. Niby trochę gruzu wybrano, ale przepustowość wody jest taka sama, jak podczas remontu. Natomiast nie wybrano z wody gruzu w głównym nurcie, ani nie zlikwidowano nasypów między brzegami a filarami – mówi Marek Panek, komendant Społecznej Straży Rybackiej w Sochaczewie. Komendant dodaje, że teraz – przy w miarę wysokim poziomie wody – tego bardzo nie widać. Ale problem zacznie się w chwili, gdy poziom rzeki zacznie opadać.
Degradacja rzeki
 To, że woda opadnie, a tym samym rzeka stanie się płytsza, wiadomo każdemu. Mało tego. W ostatnich latach upały i brak opadów doprowadziły do drastycznego spadku poziomu Bzury. To z kolei spowodowało, że rzeka zaczęła zarastać, a niesiony przez wodę rumosz osiadał na rosnącej w wodzie roślinności.
Teraz, zdaniem wędkarzy  w wyniku zasypania Bzury proces zarastania rzeki tylko się przyspieszy. Twierdzą oni również, że przy tak niskich stanach wody za kilka lat tuż za mostem – na gruzach zrzucanych z przeprawy podczas jej remontu – zaczną się tworzyć wyspy.
To spowoduje, że Bzura w tym miejscu stanie się wąskim ciekiem a nie dziką rzeką, która w ubiegłym roku znalazła się w dziesiątce najpiękniejszych rzek w Polsce. Gruz, który pozostał w Bzurze po remoncie, przy niskich stanach będzie tworzył tamy. A to z kolei spowoduje, że cała masa wody będzie przemieszczała się między filarami. Co może, choć nie musi, doprowadzić do ich podmycia. Ale istnieje bardziej realne niebezpieczeństwo.
Już teraz przed mostem zaczęła się tworzyć łacha. W ciągu najbliższych lat w wyniku zasypania nurtu gruzem zacznie się ona rozrastać. Natomiast woda w poszukiwaniu nowego przejścia zacznie podmywać przyczółki przeprawy. Tym samym nurt może się przesunąć w kierunku toru motocrossowego lub, co wydaje się bardziej prawdopodobne, w stronę Rozlazłowa. Tym bardziej, że po lewej stronie rzeki istniała kiedyś jej odnoga, na której w średniowieczu istniał młyn wodny. Jej pozostałością jest staw przy nasypie mostu, od strony ulicy Rybnej. Natomiast od strony ulicy Rozłazłowskiej w miejscu byłej odnogi znajduje się bagienko porośnięte olchami. Przypomnijmy, że z tej strony Bzury – w przeciwieństwie do jej prawego brzegu – zarówno nasyp, jak i sam przyczółek nie są niczym zabezpieczone.
Do tego dodajmy tworzenie się zatorów lodowych na gruzowisku. A będziemy mieli obraz tego, co nas czeka.
Kajakiem po gruzie
 
Marek Panek zwraca uwagę na jeszcze jedną sprawę związaną z remontem mostu. A są nią schody, które znajdowały się po obydwu brzegach rzeki.
Służyły one nie tylko wędkarzom i spacerowiczom, ale przede wszystkim służbom porządkowym, tj. Policji, Państwowej Straży Rybackiej i Społecznej Straży Rybackiej. Na lewym brzegu rzeki zostały schody, ale jak z nich skorzystać, skoro zagrodzone są podwójną barierką. Zwykła bezmyślność, czy też brak zdrowego rozsądku projektanta. Na prawym brzegu zlikwidowano całkowicie schody. Przeniesiono je na wprost ul. Rybnej. Jak teraz służby porządkowe mają szybko dotrzeć do kłusowników, i jak dotrze tam IMGW, gdzie ma wodowskazy. Przez prywatną posesję? Bo to jedyna droga do rzeki – pyta komendant Straży Rybackiej. Ale według niego przez działania firmy Strabag w o wiele gorszej sytuacji niż wędkarze, znaleźli się kajakarze.
Latem przy tak niskich stanach wody, kiedy nawet w głównym nurcie jest jej mało, kajaki nie przepłyną pod mostem, gdyż po bryłach gruzu nie da się pływać. Natomiast zatopione z nurcie bryły betonu mogą doprowadzić do uszkodzenia łodzi – stwierdza Marek Panek.
Już teraz, gdy zaczęła się odwilż, woda nie jest w stanie zakryć całego rumowiska pozostawionego po remoncie mostu. Natomiast latem kajaki w tym miejscu trzeba będzie przenosić. Jest to coś kuriozalnego, ponieważ przed remontem rzeka była w tym miejscu spławna. Nie tylko dla kajaków, ale i dla większych jednostek. Jak chociażby tratwy, którą dziennikarze Expressu Sochaczewskiego spłynęli z Łowicza do Sochaczewa.
Teraz przepłynięcie pod mostem będzie nie lada wyzwaniem, szczególnie dla osób, które zaczynają przygodę z kajakami.
Tymczasem miejski samorząd zamierza jeszcze w tym roku wystąpić o fundusze unijne na zagospodarowanie terenów nad Bzurą. Jednym z elementów inwestycji jest budowa nowej przystani. Ma ona „ożywić” rzekę i spowodować, że stanie się ona ulubionym miejscem dla miłośników spływów kajakowych. Jednak wygląda na to, że spływy – jeżeli władze miasta nie wymuszą na firmie Strabag usunięcia rumowiska z rzeki – będą się kończyć przed mostem.
Ale jest jeszcze inne niebezpieczeństwo. Otóż zasypanie nurtu rzeki może spowodować, że podczas intensywnych opadów woda – zamiast spływać Bzurą – będzie się za każdym razem rozlewać na zagospodarowane kosztem kilkunastu milionów złotych tereny, które w bardzo krótkim czasie ulegną zniszczeniu.
Pora na reakcję
Dlatego wędkarze i kajakarze mają nadzieję, że władze miasta wywrą nacisk na wykonawcę inwestycji, aby ten usunął zalegający w rzecze gruz. Powinien również doprowadzić do porządku brzegi pod mostem, jak i w jego okolicach, które zostały zniszczone podczas remontu. Tym bardziej, że takie działania podlegają karze.
– Niszczenie linii brzegowych rzek oraz utrudnianie dostępu do wody cieków wodnych w myśl Ustawy Prawo Wodne jest karalne. Czy wykonawca miał zgodę RZGW na zasypywanie rzeki? Czy RZGW brało udział w odbiorze mostu? Ta kosmetyka, którą wykonano pod mostem świadczy o niesolidności firmy. Mam nadzieję, że na wiosnę firma wejdzie z poprawkami w ramach gwarancji i usunie gruzowisko. Przywracając rzece jej dawny wygląd – stwierdza Marek Panek.
Gdyby to nie poskutkowało, to sprawą powinien zająć się nie tylko Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej, ale również prokurator. Być może przykładne ukaranie sprawcy zasypania koryta Bzury nauczyłoby czegoś współczesnych barbarzyńców, którzy w ubiegłym roku najechali Sochaczew. Byłoby również przestrogą dla innych, chcących pójść w ich ślady.
Jerzy Szostak
Fot.: Jerzy Szostak

 

Zobacz również: