W Ostrowie Wielkopolskim rozpętała się prawdziwa burza, gdy dziennikarze telewizji internetowej Ostrów 24 TV skrytykowali Akademię Piłkarską Piotra Reissa. Przypominając, że na patronie tej firmy ciążą poważne zarzuty korupcyjne.
Akademia działa od kilku lat w całej Wielkopolsce i prowadzi odpłatne zajęcia dla dzieci. Na treningach często pojawia się sam Piotr Reiss. Dziennikarze zadali ważne pytanie, czy osoba, na której ciążą prokuratorskie zarzuty, powinna pracować z dziećmi? Dodatkowo sytuację komplikuje fakt, że Akademia starała się o dofinansowanie z miejskiej kasy na swoją działalność.
Oczywiście w obronę byłego piłkarza zaangażowali  się kibice Lecha. Pod artykułem wybuchła prawdziwa wojna, hejt przybrał niespotykany rozmiar. Przy okazji obrażani byli dziennikarze lokalnego portalu.
Dziennikarz, który napisał tekst, tak się przestraszył, że chce pozostać anonimowy. Pod tekstem podpisał się pseudonimem, ale nie jest specjalnie zdziwiony całym zamieszaniem.
– Wielokrotnie mi grożono i straszono. Takie są skutki poruszania tematów, o których nie chcą pisać inne media – mówi dziennikarz.
Ta sprawa ma jeszcze jeden aspekt. Pokazuje, że w Polsce ciągle są ludzie i środowiska, którym wydaje się, że stoją poza prawem.
Przy zielonym stoliku
Postanowiliśmy dokładnie przyjrzeć się sprawie.
Wnioski są szokujące. Do sprzedaży meczów doszło w 2004 roku, piłkarza zatrzymano w 2009, a akt oskarżenia trafił do wrocławskiego sądu w 2010 roku. Opieszałość sądu i prokuratury może zadziwiać. Zapewne, gdyby chodziło o zwykłego, szarego człowieka, to dawno byłoby już po wyroku. Stwarza to przekonanie, że w Polsce ciągle są osoby nietykalne. Cofnijmy się do 2004 roku i przyjrzyjmy się materiałowi zgromadzonemu przez prokuraturę.
Zbliżał się koniec rozgrywek piłkarskich w sezonie 2003-2004. Lech Poznań zajmował bezpieczne miejsce w środku tabeli, nie groził mu spadek, a do  miejsc premiowanych startem w europejskich pucharach w czołówce tabeli było daleko. Zresztą drużyna dzięki zdobyciu Pucharu Polski zapewniła sobie udział w pucharze UEFA.
„Kolejorz” przeżywał trudny okres. Klubowa kasa świeciła pustkami, piłkarze otrzymywali wynagrodzenie z wielomiesięcznym opróżnieniem. Na trybunach było pusto, choć poznański klub zawsze należał do grona tych mających najwierniejszych kibiców. W polskiej piłce nie działo się dobrze. Narodowa reprezentacja stała się pośmiewiskiem i pikowała w rankingu FIFA w okolice egzotycznych krajów Afryki.
Zbliżał się mecz Górnik Polkowice – Lech Poznań. Klub ze Śląska potrzebował punktów, aby utrzymać się w lidze. Zapowiadała się zacięta walka ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki o pozostanie w pierwszej lidze. Wkrótce okazało się, że bynajmniej nie sportowa. Decyzje zapadły przy zielonym stoliku, a karty rozdawały znane w polskim piłkarskim świecie osoby. Włącznie z Januszem Wójcikiem, byłym trenerem polskiej reprezentacji.
Scenariusz jak z filmu
Kiedy zaglądam do akt sprawy, czuję się, jakbym czytał scenariusz remake’u „Piłkarskiego pokera” lub też jego drugiej części.
Pierwsi do piłkarzy Lecha zgłosili się przedstawiciele Górnika Polkowice, Mariusz J. i Andrzej S. Najpierw telefonicznie skontaktowali się z działaczami i piłkarzami Lecha i zaoferowali 60 tysięcy złotych za odpuszczenie meczu. Kwota nie była wygórowana, ponieważ w tym samym sezonie ligowym Górnik odpuścił Lechowi mecz ćwierćfinałowy w Pucharze Polski, co znacznie ułatwiło poznańskiej drużynie zdobycie pucharu i start w europejskich pucharach.
Ze strony Lecha negocjacje prowadził działacz Przemysław E. Prowadził je bardzo twardo, i żadne powoływanie się na odpuszczony mecz w pucharach nie pomagało. Zażądał on 150 tysięcy złotych. Działacze Górnika tyle nie mieli, dlatego zaczęli kombinować, jak za te same pieniądze zapewnić sobie dobry wynik u kogoś innego. Korupcyjną propozycję usłyszał sędzia spotkania Krzysztof S., który na nią przystał. Jednak mimo jego starań, i nieuczciwego gwizdania podczas meczu, nie udało mu się doprowadzić do korzystnego dla Górnika  wyniku.
Wcześniej zdesperowani działacze i piłkarze szukali pomocy u najsłynniejszego polskiego oszusta piłkarskiego Ryszarda F., pseudonim „Fryzjer”, oraz spotkali się osobiście z piłkarzem Lecha Piotrem Reissem i trenerem Czesławem Michniewiczem.
Negocjacje okazały się nieskuteczne, ale nie ze względu na uczciwość i postawę fair play ze strony Lecha Poznań.
Przed meczem Górnik – Lech trwała swoista licytacja o korzystny wynik. Do negocjacji ruszył również Świt Nowy Dwór Mazowiecki. Ta drużyna do utrzymania potrzebowała, aby Górnik w meczu z Lechem przegrał. Zaproponowali 150 tysięcy złotych dla piłkarzy Lecha za zaangażowanie na boisku i dobry wynik.
Za tą propozycją kryje się cała prawda o odmowie przyjęcia łapówki od Górnika. Negocjacje prowadził Piotr Reiss i  Zbigniew W. To do nich trafiły pieniądze przed meczem, i to oni rozdali je w autobusie piłkarzom, trenerom i działaczom. Łącznie łapówkę podzielono między 22 osoby. Z tym meczem związany jest jeszcze tragikomiczny moment.
Do przerwy meczu utrzymywał się remis. Pomimo że przekupieni zawodnicy Lecha dwoili się i troili, to nie potrafili strzelić bramki.
– Zadanie jest bardzo trudne. Chłopaki potrzebują dodatkowej motywacji – w przerwie meczu do działaczy Świtu zadzwonił masażysta Lecha i zażądał dodatkowych 30 tysięcy złotych za wygrany mecz. Zagrożony spadkiem i zdesperowany Świt przystał na tę propozycję.
Czesław Michniewicz chcąc chronić swoich piłkarzy przed zagabywaniem ze strony działaczy i piłkarzy Górnika, przeprowadził przedmeczową rozgrzewkę w Lasku Marcelińskim za stadionem. Piłkarze w klubowych koszulkach gotowi do gry zostali przywiezieni na stadion tuż przed pierwszym gwizdkiem arbitra.
Ostatecznie Lech wygrał 2:0.
Kulisy sprzedaży tego meczu zostały odtworzone na podstawie zeznań kilku świadków. Wiele w nich sprzeczności i niejasności, ale taki obraz zarysowuje się na podstawie zebranych przez prokuraturę zeznań. Potwierdza to analiza połączeń telefonicznych między stronami.
Zagrywki i uniki
Ostatecznie do Sądu we Wrocławiu w roku 2010 trafił akt oskarżania przeciwko 22 osobom. Do tej sprawy wcześniej zatrzymanych i przesłuchanych było wiele osób. Największy rozgłos związany był z zatrzymaniem piłkarza Lecha Piotra Reissa, i trenera Świtu, byłego reprezentacyjnego szkoleniowca Janusza Wójcika, wówczas także posła Samoobrony w Sejmie RP.
W pierwszym momencie po zatrzymaniu Piotr Reiss został zawieszony przez władze Lecha. Następny sezon zagrał w barwach Warty Poznań. Ciekawe były również decyzje PZPN. Najpierw piłkarz został ukarany 2-letnią dyskwalifikacją w zawieszeniu na 3 lata i grzywną w wysokości 35 tysięcy złotych. Jednak ostatecznie Komisja Dyscyplinarna karę zniosła, rekomendując poczekanie na wyrok w sądzie cywilnym. Taka decyzja pozwoliła Reissowi wrócić do Lecha i zagrać w jego barwach mecz pożegnalny.
Obserwując decyzje PZPN, można odnieść wrażenie, że nikt w tym związku nie jest zainteresowany rozwiązaniem sprawy korupcji. Reiss mógł grać dalej, ale również upiekło się Lechowi. Ukaranie klubu było niemożliwe, bo obecnie gra on na licencji Amiki Wronki, która połączyła się z poznańskim klubem w 2006 roku.
Z prowadzeniem sprawy przeciwko znanym piłkarzom i trenerom nie za bardzo radzą sobie również prokuratura i policja. Po postawieniu zarzutów Reissowi, szybko wrócił on na boisko jako piłkarz. Nawet władze Lecha, w którego barwach dopuścił się korupcji, ostatecznie nie widziały nic nagannego w zachowaniu gwiazdy i ponownie przyjęli piłkarza pod swoje skrzydła. Zdenerwowana tym prokuratura próbowała postawić kolejny zarzut, tym razem bardzo śmieszny i kuriozalny. Podczas pożegnalnego meczu w barwach Lecha, po skończonym meczu Reiss odpalił na boisku zakazane race i prokurator próbował go za to ukarać.
Równie śmiesznie zachowała się policja podczas zatrzymania Janusza Wójcika, byłego trenera polskiej reprezentacji. Pod budynkiem policji zgromadził się tłum fotoreporterów chcących sfotografować trenera w kajdankach. Policjanci dla zmylenia dziennikarzy wyprowadzili najpierw pozoranta z kurtką na głowie, a gdy tłum fotografów zniknął, dopiero wtedy wyprowadzili prawdziwego trenera. Zastanawiające, czemu miały służyć takie zabawy w chowanego z dziennikarzami?
Na szczęście zupełnie inne wyroki zapadają przez sądami cywilnymi. Do tej pory wielu działaczy i piłkarzy usłyszało wyroki skazujące.
W opisowej sprawie skazany został już Janusz Wójcik. To on w sądzie przyznał się do winy i przedstawił kulisy kupowania przez Świt kilku meczów. Między innymi tego od Lecha. Dlatego pokrętne tłumaczenia Reissa można traktować tylko jak sposób na przeciągnięcie sprawy. Toczący się przed wrocławskim sądem proces jest opóźniany na wszelkie możliwe sposoby. Najczęściej na rozprawę nie zgłaszają się świadkowie.
Zły wzór  bohatera
Drugi, ważny aspekt tej historii to sprawa pracy z dziećmi oskarżonego przez prokuraturę Piotra Reissa.
10/12/03 POZNAN PIOTR REIS PILKARZ LECHA POZNAN FOT PRZEMYSLAW GRAF 12
10/12/03 POZNAN
PIOTR REIS PILKARZ LECHA POZNAN
FOT PRZEMYSLAW GRAF 12
– Nauczyciel w polskiej szkole musi przedstawić świadectwo o niekaralności. Podobnie powinno być z trenerami i innymi osobami prowadzącymi zajęcia poza szkołą. Nikt nie mówi, że trener z zarzutami za korupcję będzie uczył młodych sportowców, jak kupować mecz lub zapewnić sobie przychylność sędziego. Świat dziecka jest czarno-biały. Jest tylko dobry, albo zły bohater, dlatego należy dbać o wykształcenie poprawnych z punktu widzenia moralnego i etycznego zachowań wśród dzieci. Trener z wyrokiem to raczej nie jest wzór do naśladowania – tłumaczy Monika Filipowska, psycholog.
Nietrudno nie zgodzić się z tą opinią. Zastanawiające, dlaczego inne standardy mają dotyczyć zwykłego nauczyciela w szkole publicznej, a inne trenera pracującego z dziećmi w prywatnej firmie.
Moda na piłkę nożną wkroczyła w nowy etap. Kto ma dzieci w wieku szkolnym wie, o czym mówię. Każdy chłopak chce zrobić karierę, jak Messi lub Ronaldo. Stąd jak grzyby po deszczu wyrastają szkółki piłkarskie dla dzieci, gdzie pod okiem zawodowego trenera mogą doskonalić swoje umiejętności. Dlatego zrozumiała jest troska o to, kto pracuje z naszymi pociechami, i nieważne czy jest to sławny, były piłkarz, najważniejsze jest bezpieczeństwo dzieci.
Przemysław Graf
 Fot Akademia Piłkarska Piotra Reissa i Przemysław Graf

Zobacz również: