Były policjant  Marek K. nie chciał siedzieć bezczynnie na emeryturze, do której chciał dorobić w sposób niezbyt legalny. Aby dobrać się do cudzych pieniędzy postanowił podszywać się pod innych. Nie poszedł jednak na łatwiznę i  nie wcielał się we „wnuczka” bądź  „policjanta”, co zapewne poszłoby mu łatwo. Wybrał znacznie trudniejsze kreacje. Gdyż podawał się za kuzyna Jarosława Kaczyńskiego oraz krewnego Elżbiety Bieńkowskiej.
Mówił o sobie, że jest emerytowanym oficerem tajnych służb oraz asesorem prokuratorskim z kontaktami w Interpolu. W rzeczywistości nie ma nawet matury, i jest emerytowanym warszawskim policjantem.  Mimo to oszukiwanie szło mu nawet nieźle, i załatwianiem „trudnych spraw” zajmował się  co najmniej od dwóch lat.
 Ale wszystko co nielegalne kiedyś kończy się kryminałem.  I tak było tym razem. Gdyż oszust trafił na agenta CBA, który udawał ojca szukającego pracy dla córki. A Marek K.  był gotów za 10 tys. złotych miał załatwić jej pracę w Ministerstwie Skarbu Państwa.
Wcześniej  Marek K.  obiecał m.in. załatwić pracę dwóm kobietom w Polskiej Grupie Zbrojeniowej. Zapewniał także, że doprowadzi do  oddania dziecka, zabranego przez opiekę społeczną polskim emigrantom w Szkocji,
Oszust omamił także  Artura O., pracującego w jednej ze stacji telewizyjnych.  Przedstawił się mu, jako były funkcjonariusz służb specjalnych, a obecnie asesor prokuratorski. Poruszająco relacjonował dziennikarzowi  swój rzekomy udział w ekshumacji oficerów zamordowanych w Katyniu.  Barwnie opowiadał też o udziale w innych akcjach, w tym ściganiu najgroźniejszych polskich przestępców.  To sprawiło, że Artur O. zakolegował się z oszustem.  Co ten drugi wykorzystał m.in. do „załatwiania pracy” sąsiadce dziennikarza. Tym razem kobieta miała dostać etat  w spółce Srebrna, o której oszust mówił, że należy do jego wujka Jarosława Kaczyńskiego.  Wziął za to 10 tys. złotych, ale  żadnej pracy nie załatwił.
Polskiemu małżeństwu, mieszkającemu w Szkocji, obiecał pomóc w odzyskaniu dziecka, zabranego przez opiekę społeczną. Miał na to wpłynąć reportaż telewizyjny, który rzekomo miał zrealizować niczego nieświadomy   Artur O. Tymczasem Marek K. na konto produkcji reportażu wyłudził blisko 30 tysięcy złotych  od rodziców dziecka i ich  znajomych.
Oszust łapał się też drobniejszych spraw, jak choćby  obietnica anulowania mandatu i 5 punktów karnych w zamian za 1000 złotych albo załatwienie koncesji na alkohol za 5 tys. Przyjął też  łapówkę za pomoc w  uzyskaniu niższego wyroku dla mężczyzny, który pijany prowadził samochód. Samo życie!
Była też obietnica zwrotu atrakcyjnych działek w stolicy za 15 tys. zł. Tym razem były policjant  powoływał się  na swoje  „znajomości” w ratuszu. Swojej ostatniej ofierze Marek K. obiecał pomoc w znalezieniu pracy dla córki, świeżo upieczonej absolwentki prawa. Mężczyzna, który podawał się za ojca dziewczyny, w rzeczywistości był agentem CBA, który działał pod „przykrywką”.
I dzięki temu Prokuratura Okręgowa w Warszawie skierowała  do Sądu Rejonowego dla Warszawy Mokotowa akt oskarżenia przeciwko Markowi K. , którego oskarżono o płatną protekcję.
– Markowi K. zarzucono dopuszczenie się siedmiu przestępstw płatnej protekcji związanej z powoływaniem się na wpływy w instytucjach publicznych oraz oszustw na szkodę osób prywatnych. tj. o przestępstwa z art. 230 § 1 kk i 286 § 1 kk. – poinformował prokurator Michał Dziekański, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie – W toku śledztwa ustalono, że oskarżony w latach 2013-2015 powoływał się na rzekomo posiadane wpływy w instytucjach publicznych, w tym w Ministerstwie Skarbu Państwa, Policji, Konsulacie Rzeczypospolitej Polskiej w Edynburgu i Urzędzie m.st. Warszawy oraz podejmował się załatwienia spraw osób prywatnych w zamian za korzyści majątkowe. Oskarżony oferował pomoc w załatwieniu pracy czy stanowisk w spółkach z udziałem Skarbu Państwa, a  także anulowanie punktów karnych, a nawet odzyskanie prawa do opieki na dziećmi przebywającymi na terenie Wlk. Brytanii, którymi zajęły się szkockie służby społeczne.  Za przestępstwa zarzucone oskarżonemu grozi kara do 8 lat pozbawienia wolności.- dodał prokurator Michał Dziekański.
 Przed warszawskim sądem toczy się już przeciwko Markowi K.  inny proces, także  o powoływanie się na wpływy. Ale jak widać  nie ma to wpływu na jego przestępczą aktywność.
bes

Zobacz również: