policja

Bulwersujące zdarzenie miało miejsce w stolicy. Młody mężczyzna został brutalnie pobity, a wręcz skatowany przez grupkę oprawców. Mało tego, nie było wolnej karetki, która mogłaby przetransportować ofiarę do szpitala. 

Karetka dotarła na miejsce pobicia po 40 minutach. Mężczyzny już tam nie było

Do makabrycznej sytuacji doszło na warszawskim Wawrze przy ul. Żegańskiej, niedaleko stołecznego ratusza. W środku dnia do serwisu z telefonami wtargnęło trzech postawnych mężczyzn. „Wszyscy mieli kominiarki i byli ubrani na czarno. Weszli tam dosłownie na chwilę, po czym wybiegli” – wyznała pracująca tuż obok miejsca zdarzenia kobieta.

Oprawcy brutalnie zaatakowali właściciela punktu młotkiem. Kamil Ż. doznał poważnych obrażeń głowy. Natomiast punkt serwisu został splądrowany. W całym lokalu walały się porozrzucane rzeczy. Świadkowie zeznali, iż znaleźli skatowanego mężczyznę z rozbitą głową, leżącego w kałuży krwi. Z tego powodu, przybyli na miejsce zdarzenia przechodnie niezwłocznie wezwali pogotowie ratunkowe. Niestety, okazało się, że nie ma wolnej karetki. „Zaatakowali go jakimś młotkiem!”,  „Gdy zadzwoniłem na 112, usłyszałem, że aktualnie nie mają żadnej wolnej karetki”, „Przyjechała dopiero po 40 min” – opowiadali wzburzeni świadkowie.

Ponieważ stan Kamila Ż. był naprawdę zły, ludzie zdecydowali się nie czekać na karetkę. Ofiara została przetransportowana do szpitala prywatnym samochodem. „Nie było na co czekać! Rana głowy to poważna sprawa!” – relacjonowała jedna z osób.

Niestety, póki co funkcjonariuszom policji nie udało się ustalić tożsamości oprawców. Kamil Ż. przebywa w szpitalu pod opieką lekarzy. „Ze względu na zły stan zdrowia poszkodowanego policjanci nie mogli z nim jeszcze porozmawiać. Trwają czynności mające na celu ustalenie sprawców zdarzenia” – przekazała Joanna Węgrzyniak z komendy policji na Pradze-Południe. Dodajmy, iż przedstawiciele Urzędu Wojewódzkiego zwrócili się do dyspozytorni z prośbą o wyjaśnienie, dlaczego nie było wolnej karetki.

Źródło: Super Express

Zobacz również: