[fot. przykładowa GW]

Wokół „Gazety Wyborczej” zrobił się duży szum za sprawą ostatnich wydarzeń, którą opisuje sam zastępca redaktora naczelnego GW. Okazuje się, że jednego z dziennikarzy odwiedziła policja. Nie było to jednak pozytywne odwiedziny – celem mundurowych miał być należący do niego służbowy laptop. Co wiemy na temat tej sprawy?

Ostatecznie nie wiemy wiele więcej niż to co przekazuje wspomniany wicenaczelny (a jednocześnie szef lokalnych redakcji GW) dziennika Mikołaj Chrzan. Z tego twitterowego konta napłynęły też pierwsze informacje w tej sprawie. Nie podaje on jednak zbyt wielu szczegółów. Jak do tej pory zdążyliśmy się dowiedzieć, że policjanci na tę „akcję” nie mięli nakazu. Zaś celem ich wizyty był służbowy laptop dziennikarza, a raczej – jak możemy się domyślić – jego zawartość. Wiemy również, iż sprawa ma związek z jednym z posłów Prawa i Sprawiedliwości. Chrzan określa zaistniałą sytuację mianem skandalu.

Policje przeszukuje materiały dziennikarza Gazety Wyborczej?

Pierwszy wpis na swoim koncie na Twitterze, w którym Mikołaj Chrzan przekazał te – bądź co bądź, niecodzienne – informacje pojawił się dziś przed godziną 11.00. Jego treść brzmiała następująco:

„Teraz, w mieszkaniu dziennikarza Gazety Wyborczej w Zielonej Górze policja bez żadnego nakazu, próbuje zabrać służbowy laptop naszego dziennikarza. Na miejscu są koledzy z redakcji, jadą też adwokaci”.

Niedługo później, bo równo o godzinie 12.30 pojawił się kolejny tweet na profilu Mikołaja Chrzana. Relacjonował, iż sytuacja wciąż się nie zmieniła, a policjanci nadal przebywają w mieszkaniu dziennikarza.

„12.30 – instruowani z Warszawy policjanci nadal są w mieszkaniu naszego dziennikarza, nadal bez nakazu i nadal chcą zabrać jego służbowy komputer!! Absurdalne insynuacje, że nasz dziennikarz może mieć związek z groźbami wobec posła PiS z Zielonej Góry!!” – przeczytaliśmy w kolejnym wpisie.

W międzyczasie Chrzan skomentował także, jak jego zdaniem wygląda cała sprawa. Uznał, że jest ona skandaliczna, przywołując przy tym także „słynną sprawę (red. „afery podsłuchowej”) akcji z laptopem Latkowskiego w redakcji „Wprost”. „ABW miało przynajmniej nakaz od prokuratury, nie wchodzili <na legitymację>” – stwierdził.

Znana jest już tożsamość dziennikarza

Jak informuje portal onet.pl w sieci pojawiły się już wyjaśnienia ze strony rzeczonego dziennikarza. Jest nim Piotr Bakselerowicz, który komentuje sprawę tak: „Na pewno nie wysyłałem takiego maila. Nikomu nigdy nie groziłem. Dla mnie to prowokacja albo zemsta za pisanie niewygodnych artykułów”.

Do sprawy odniósł się również sam zainteresowany – poseł partii PiS Jerzy Materna. W rozmowie z dziennikarzami onet.pl powiedział: „Byłem zszokowany, pierwszy raz w życiu dostałem tak mocne groźby. Zgłosiłem to do pani marszałek, a ona zgłosiła to na policję. Wczoraj byłem przesłuchany. Żadnej ochrony nie chcę, ale przyznam, że przez pierwszą godzinę byłem zszokowany”.

źródło: Radio Zet/Twitter, onet.pl

Zobacz również: