tragedia na Wisłostradzie

Tragedia wisiała na włosku. Gdyby nie czujność kierowców i sprawne działanie strażaków, życie mogło stracić wiele osób. Wszystko z powodu głupiego zachowania nieodpowiedzialnego żartownisia.

Służby zapobiegły tragedii w Śródmieściu

Głupota ludzka nie zna granic. Tak najkrócej można podsumować to, co zrobił żartowniś w warszawskim Śródmieściu. Przez jego nieodpowiedzialne zachowanie ktoś o mało nie stracił życia. Tragedia wisiała na włosku.

Zacznijmy jednak od początku. Otóż w piątek, 17 września, strażnicy miejscy przyjęli nietypowe, ale groźnie brzmiące zgłoszenie. Chodziło o hulajnogę elektryczną, która stwarzała śmiertelne niebezpieczeństwo dla jadących Wisłostradą.

Po przybyciu na miejsce strażnicy zobaczyli hulajnogę elektryczną na samym szczycie muru, który oddzielał pasy ruchu w przeciwnych kierunkach, nad wjazdem do tunelu Wisłostrady. Pojazd zostawił tam jakiś pozbawiony wyobraźni człowiek. Tragedia była naprawdę blisko. W końcu wystarczyłby silniejszy podmuch wiatru, żeby hulajnoga spadła w dół wprost na jadące dołem samochody.

Oczywiście na miejscu szybko pojawili się strażacy i policja. Ci pierwsi, we współpracy ze strażnikami miejskimi, zdjęli z muru hulajnogę. Pojazd przetransportowano do pobliskiego komisariatu policji. W tej chwili mundurowi poszukują nieodpowiedzialnego żartownisia, przez którego o mało nie doszło do tragedii.

Oczywiście informacja na temat głupiego zachowania użytkownika hulajnogi, szybko rozeszła się w sieci. Internauci od razu zaczęli komentować niebezpieczną sytuację. Na szczęście, choć tragedia była bardzo blisko, udało się jej uniknąć. „Dane osoby, która to pozostawiła czym spowodowała zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu, są możliwe do ustalenia. Wg mnie ta osoba powinna być pociągnięta do odpowiedzialności” – pisali użytkownicy popularnego portalu społecznościowego.

Źródło: Twitter, Super Express

Zobacz również: