Przedszkola i żłobi otwierają się mimo rozporządzenia rządu w związku z lockdownem? Jak donosi portal money.pl liczba otwartych placówek w Polsce rośnie. Wygląda na to, że jest pewna luka w prawie.

Przypomnijmy, że według rozporządzenia rządzących placówki typu przedszkola czy żłobki otwarte są jedynie dla dzieci służb ratowniczych. W związku z trzecim lockdownem, który przedłużono niedawno o kolejny tydzień, dyrektorzy – zwłaszcza prywatnych – przedszkoli i żłobków postanowili, że nie będą siedzieć z założonymi rękami.

Teoretycznie otwierające się teraz przedszkola i żłobki działają wbrew rozporządzeniu. W praktyce jednak – jak zapewnia gro pracowników poszczególnych placówek – jest to całkowicie zgodne z prawem.

[irp]

Przedszkola otwarte?

W rozmowie z monet.pl wypowiedziała się na temat dyrektorka jednego z poznańskich przedszkoli. Oświadczyła ona, iż ich placówkę otwarto dla wszystkich dzieci, bez względu na zawód wykonywany przez rodziców.

„Tak, to prawda, jesteśmy otwarci dla każdego dziecka. Mamy rodziców, którzy pracują w służbach mundurowych, mamy osoby z zawodów medycznych. Zgodnie z zamówioną przez nas opinią prawną, jeśli nasze przedszkole jest otwarte dla ich dzieci, to dla innych również. Każdy rodzic, który chce, może wysłać swoje dziecko do placówki, niezależnie od tego, gdzie pracuje” – mówiła.

Dyrektorzy kilku innych placówek również wypowiedzieli się na ten temat. Żaden z nich nie ujawnia swoich danych. Wszyscy jednak zgodnie powołują się na ten sam argument w postaci fragmentu rządowego rozporządzenia dot. przedszkoli i żłobków.

[irp]

Otwarcie przedszkoli i żłobków zupełnie legalne?

W rozporządzeniu ministra edukacji dot. zamknięcia przedszkoli, na które powołują się dyrektorzy, czytamy:

„Dyrektor przedszkola (…) na wniosek rodziców dzieci, którzy [tu następuje lista wyjątków – przyp. red.] ma obowiązek zorganizować zajęcia w przedszkolu , oddziale przedszkolnym w szkole podstawowej lub innej formie wychowania przedszkolnego, do których uczęszczają te dzieci”.

Jak wskazuje Monika Katarasińska będąca radcą prawnym głównym problemem ww. rozporządzenia jest to, że „pisano je na kolanie”  i „jest ono bardzo nieprecyzyjne”. Krótko mówiąc; wad mu nie brakuje, a więc i luk.

„Obecnie mówimy o jednej z możliwych interpretacji. W dużym skrócie chodzi o to, że jeśli do przedszkola chodzi choćby jedno dziecko, którego jeden rodzic jest uprawniony rozporządzeniem do wysłania swojej pociechy do placówki, to jest to automatycznie rozszerzone na wszystkie inne dzieci. Mówiąc inaczej: jeśli do przedszkola może chodzić jedno dziecko, to inne też mają do tego prawo – twierdzi Katarasińska.

[irp]

Ile placówek w Polsce jest otwartych?

Trudno ocenić, bowiem dyrektorzy nie do końca są chętni otwarcie mówić, o tym które placówki otwarto „poza uprawnieniami”. Szacuje się jednak, że jest ich od kilku do kilkunastu procent w kraju.

Jak się okazuje ministerstwo edukacji zbywa ten temat powołując się wciąż na ten sam przepis. Odpowiedzi o ministerstwa rodziny też nie jest zbyt chętne to rozmowy z dziennikarzami.

Do tej pory nie ma żadnych sygnałów o tym, aby w którymś przedszkoli doszło do kontroli m.in. sanepidu. Zważywszy, że ten przepis szczególnie nie przypadł Polakom do gustu, to raczej nikt z tego powodu nie płacze. Kto chciał wysyłać dziecko – wysyła, a kto nie – ten nie wysyła.

źródło: money.pl

[irp]

Zobacz również: