Od 20 lat Andrzeja Ziemniaka i Łukasza Sasa uważa się za osoby zaginione. W marcu 1999 roku chłopcy uciekli z Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Rewalu (woj. zachodniopomorskie). W sprawę zaangażowali się jasnowidze oraz Stowarzyszenie „Przystań Nadzieja”. Prezentują oni inną wersję tej historii. Czy po latach prawdę o zaginięciu chłopców poznamy za pomocą niekonwencjonalnych metod poszukiwawczych?

 Andrzej Ziemniak wychował się w Myszkowie (woj. wielkopolskie), małej wsi w okolicy Szamotuł.

Andrzej był dobrym dzieckiem, został umieszczony w ośrodku za drobne kradzieże – opowiada Wiesława Ziemniak, mama zaginionego chłopca.

Do Pogotowia Opiekuńczego w Poznaniu Andrzej trafił 24 listopada 1998 roku. W styczniu 1999 roku Sąd Rejonowy w Szamotułach postanowił umieścić nastolatka w placówce wychowawczej. Skierowanie wystawił Młodzieżowy Ośrodek Wychowawczy DiagnostycznoKierujący im. Janusza Korczaka w Antoniewie. Andrzej został przeniesiony do Ośrodka w Śliwinie Bałtyckim na początku lutego 1999 roku. Chłopiec miał wtedy 14 lat.

Z miejscowości Poganice w gminie Potęgowo (woj. pomorskie) pochodził Łukasz Sas. Chłopiec nie miał łatwego dzieciństwa.

Łukasz był spokojnym dzieckiem, ojciec miał na niego zły wpływ, faworyzował córkę. W domu była przemoc – mówi Dorota Bubel, mama chłopca.

Łukasza umieszczono w pogotowiu opiekuńczym 18 marca 1998 roku na skutek ucieczek z domu, opuszczania zajęć szkolnych, drobnych kradzieży, palenia papierosów i nadużywania alkoholu z kolegami, a także z ojcem. Z pogotowia uciekał kilkakrotnie.

W opinii psychologicznopedagogicznej z 5 listopada 1998 roku, psycholog Cyryla Frąckowiak zaproponowała umieszczenie chłopca w ośrodku wychowawczym. Młodzieżowy Ośrodek Wychowawczy DiagnostycznoKierujący im. Janusza Korczaka w Antoniewie przydzielił 15letniego Łukasza do Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Śliwinie Bałtyckim.

Na gigancie

Ośrodek, w którym umieszczono Andrzeja i Łukasza, nosi dziś nazwę im. Janusza Korczaka w Rewalu.

Chłopcy dokonywali ucieczek, będąc w placówce.

 – Chciałam zabrać Andrzeja do domu na przepustkę. Dzwoniłam do ośrodka, ale powiedziano mi, że syn ma karę i nie może wyjść. Usłyszałam, że okradł kiosk. Później dowiedziałam się, że to nie była prawda. Karę otrzymał za pobicie jednego z wychowanków – mówi mama Andrzeja. Nie zezwolono jej na rozmowę telefoniczną z synem.

Na potrzeby artykułu mama Andrzeja i mama Łukasza udostępniły mi dokumenty związane z zaginięciem chłopców. W jednym z nich czytam: „Pani syn (Andrzej – przyp. red.) wszedł w konflikt z jednym z wychowanków MOW w Śliwinie, przez co został ukarany zakazem wyjazdu z ośrodka we wskazanym okresie” – stwierdził w 2014 roku Komendant Powiatowy Policji w Gryficach, insp. Andrzej Spaczyński.

Uważa się, że chłopcy uciekli z placówki 31 marca 1999 roku. W dzienniku z tego dnia w uwagach ogólnych zapisano: „o godz. 20:00 uciekli Ziemniak IV (grupa – przyp. red.) i Sas IV. Zawiadomiono policję w Gryficach”. Raport podpisał wychowawca dyżurny. Ucieczkę chłopców uwzględniono w skali liczbowej, lecz pominięto wpis do wykazu imiennego. Dopiero następnego dnia zaginięcie chłopców zostało wpisane do raportu poprawnie.

Mama Andrzeja o ucieczce syna dowiedziała się przez przypadek. Wiesława Ziemniak zadzwoniła do placówki w pierwszy dzień świąt Wielkanocy z informacją, że przyjedzie odwiedzić syna, pomimo otrzymanej kary.

Pani z ośrodka oznajmiła, że Andrzeja nie ma, bo uciekł w Wielką Sobotę – relacjonuje mama 14latka. W 1999 roku Wielka Sobota wypadała 3 kwietnia. Dokument zawiadamiający mamę Andrzeja o ucieczce syna został sporządzony 1 kwietnia 1999 roku przez dyrektora placówki Zbigniewa Zieleniewskiego.

Andrzej w marcu wysłał dwa listy do domu, w jednym z nich pisał: „Mamo, przyjedź po mnie na Jajko (Święta Wielkanocne – przyp. red.), bo ja tu nie chcę być”.

Mama chłopca przypuszcza: – Może się mylę, ale mojego syna mogło nie być, jak dzwoniłam, że przyjadę po niego.

Dorota Bubel o zniknięciu syna dowiedziała się z otrzymanego pisma. Nie miała kontaktu z Łukaszem, gdy przebywał w ośrodku w Śliwinie Bałtyckim. Chłopca skreślono z ewidencji placówki z powodu nieobecności trwającej ponad 8 tygodni. Dokument ten został wystawiony 31 maja 1999 roku.

Z otrzymanych materiałów wynika, że Wydział Kryminalny Komendy Powiatowej Policji w Gryficach prowadzi poszukiwania dopiero od 7 czerwca 1999 roku.

Podejrzenia i spekulacje

Uważa się, że Andrzej i Łukasz uciekli z ośrodka razem, lecz nie ma na to dowodów.

Andrzej był krótko w ośrodku, z tego co wiem, nie zdążyli nawiązać kontaktów z Łukaszem – mówi pani Wiesława.

Jedna z teorii zakładała, że chłopcy dostali się do Świnoujścia i promem popłynęli dalej. Według innej wersji, twierdzono, że chcieli oni przepłynąć morze i dostać się do Szwecji. Uważano, że mogą żyć za granicą.

 – Czy nikt by się nie zainteresował, że dzieci są same, bez rodziców? – zastanawia się Wiesława Ziemniak. Kobieta podkreśla też, że chłopcy nie mieli pieniędzy, a jeśli dokonaliby kradzieży, to zostaliby złapani, tak jak bywało wcześniej.

Mama Andrzeja otrzymała informację z policji w Szamotułach, że syn chciał wyrobić paszport: – Sprawdziłam to. Andrzej nie wyrabiał w Szamotułach paszportu ani dowodu – komentuje kobieta.

Natomiast pani Dorota, mama Łukasza opowiada: – Przyjechała do mnie policja i dowiedziałam się, że uciekło dwóch chłopców, policjant podał nazwisko Ziemniak i zapytał, czy się tu nie kręcili. Jak kolejny raz przyjechali, zapytałam, czy ten drugi chłopiec się znalazł. Policjant spojrzał się dziwnie i zapytał: «jaki chłopiec?». Dodaje: – Już później zaginięcie zgłosiłam w Potęgowie, syna szukali u rodziny na Dolnym Śląsku. Później raz czy dwa razy w roku przyjeżdżała policja i dopytywała, czy Łukasz się znalazł.

Maria Spaczyńska, dyrektor MOWu w Rewalu, w odpowiedzi na list do Wiesławy Ziemniak z października 2014 roku stwierdziła: „W przypadku pozostania w Ośrodku (Andrzej – przyp. red.) miałby zapewnione bezpieczeństwo, opiekę i resocjalizację”. Kobieta wskazywała na wielokrotne ucieczki chłopca z poprzedniej placówki, jego konflikty z kolegami oraz przejawianą agresję. Podsumowując, dyrektor oświadczyła, że nie widzi możliwości podjęcia czynności w sprawie, ponieważ sprawę poszukiwawczą prowadzi Komenda Powiatowa Policji w Gryficach.

Rzeczy osobiste chłopców do dziś nie zostały zwrócone rodzinom.

 – Policja nie zabezpieczyła na potrzeby postępowań ubrań Andrzeja Ziemniaka oraz jego przyborów szkolnych, tak więc w sprawie ewentualnego przekazania tych przedmiotów należy zwrócić się do MOW w Śliwinie – informował w 2014 roku insp. Andrzej Spaczyński.

Z oświadczeń majątkowych dostępnych w Internecie wynika, że dyrektor MOWu w Rewalu i Komendant Powiatowy Policji w Gryficach to małżeństwo, które współpracowało ze sobą służbowo przy tej sprawie.

Zaginięcie Andrzeja i Łukasza łączone jest z innymi zniknięciami: w 1998 roku Janusza Asminien (l. 15) oraz Marka Paczkowskiego (l. 15) w 1999 roku. Wspólnymi cechami tych zaginięć  jest województwo zachodniopomorskie, stosunkowo bliska odległość chłopców od siebie (około 100 km) oraz podobny wiek. Każdy z nich zaginął w marcu.

W Internecie można natrafić na liczne komentarze na temat tej sprawy. O zaginięcie chłopców obwiniano mafię, która porywała ludzi na organy lub do domów publicznych w Niemczech. Obciążano także księży, a nawet policję.

Pani Dorota, mama Łukasza, była u jasnowidza Krzysztofa Jackowskiego.

 – Dwa razy usłyszałam, że Łukasz żyje. Jasnowidz powiedział, że syn przebywa ze starszą kobietą w okolicach Sławna. Drugim razem wskazał miejscowość Bremen w Niemczech. Byłam z tym na policji, ale powiedzieli mi, że to duże miasto.

Andrzej i Łukasz znajdują się w bazie osób poszukiwanych w fundacji Itaka, data zaginięcia chłopców nie pokrywa się.

 Nabrali wody w usta

Policja przez 20 lat nie zrobiła nic w tej sprawie. Powoli sprawa ruszyła, jak odezwała się fundacja pana Marka – stwierdza Wiesława Ziemniak. Jasnowidze Marek Szwedowski i Grzegorz Sieczko, oraz Stowarzyszenie „Przystań Nadzieja”, podjęli się działań w sprawie rozwiązania zagadki zaginięcia nastolatków. Szwedowski publikował w Internecie materiały z wyjazdów do ośrodka, a także rozmowy EVP z chłopcami, zwane transkomunikacją. Jasnowidz twierdzi, że w ośrodku działy się bardzo złe rzeczy, wymienia m.in. wykorzystywanie seksualne oraz pedofilię. Według niego zaginieni chłopcy nie opuścili placówki, a ich ciała znajdują się w dalszym ciągu na terenie ośrodka.

 – Na początku wierzyłam, że syn uciekł z ośrodka, ale teraz już nie wierzę w to – oświadcza pani Wiesława.

Grzegorz Wójcicki ze Stowarzyszenia „Przystań Nadzieja” przekazał mi dokumenty stowarzyszenia. W grudniu 2017 roku gryficka policja przeszukała dwa zbiorniki szamba na terenie placówki, na prośbę pani Wiesławy sprawdzono nieczynną studzienkę kanalizacyjną. Odstąpiono od zbadania zbiorników szamba pod aktualnym parkingiem ośrodka, gdyż zostały one zabetonowane w latach 19921993, czyli przed pobytem chłopców w placówce.

Prokuratura Rejonowa w Gryficach nie prowadziła i nie nadzorowała postępowania związanego z zaginięciem Andrzeja Ziemniaka. (…) Prokuratura nie nadzoruje i nie koordynuje prowadzonych przez Komendę Powiatową Policji w Gryficach w sprawie czynności, jak również prowadzonych form i metod poszukiwawczych – oświadczył we wrześniu 2018 roku Bogdan Folwarski z Prokuratury Rejonowej w Gryficach. Prokurator deklarował, że pismo zostanie przekazane policji w Gryficach.

Stowarzyszenie „Przystań Nadzieja” otrzymało od gryfickiej policji w listopadzie 2018 roku kopię mapy terenu, na którym znajduje się MOW w Rewalu. Organizacja wskazała miejsca, w których mogą znajdować się zwłoki.

Podczas podjętych przez policję czynności 5 lipca 2019 roku na terenie ośrodka w Rewalu odnaleziono kości. Biegły z zakresu medycyny sądowej stwierdził na miejscu, że nie są to kości ludzkie.

 „W sprawie ujawnienia nieustalonych rodzajowo kości Prokuratura Rejonowa w Gryficach w dniu 11 lipca 2019 roku wszczęła śledztwo” – informował stowarzyszenie 24 lipca 2019 roku gryficki komendant, insp. Krzysztof Boguszewicz.

Na początku sierpnia 2019 roku Marcin Stawirej z Prokuratury Rejonowej w Gryficach skierował mnie po informacje do Prokuratury Okręgowej w Szczecinie. Do dnia publikacji nie otrzymałam odpowiedzi na postawione pytania.

Funkcjonariusze z Komendy Powiatowej Policji w Gryficach prowadzą sprawę zaginięcia Andrzeja Ziemniaka i Łukasza Sasa – powiedziała asp. szt. Irena Kornicz z Komendy Wojewódzkiej w Szczecinie. Policjantka zapewnia, że gryficka policja dokonała wielu czynności i sprawdzeń w związku z zaginięciem chłopców, podjęta została współpraca ze strażą graniczną oraz z policją na terenie kraju. Przeprowadzono także działania poza granicami państwa.

 – Sprawa cały czas jest w zainteresowaniu policjantów z KPP w Gryficach,  którzy weryfikują wszystkie uzyskane informacje – podsumowała policjantka z Zespołu Prasowego KWP w Szczecinie. Policja w Gryficach nie udzieliła odpowiedzi na zadane pytania, odesłano mnie do szczecińskiej policji.

Z udostępnionych mi materiałów wynika, że policjant z Gryfic, który zajmuje się poszukiwaniami od 2 lat, nie widział jeszcze akt sprawy. Mężczyzna przyznał także, że w tej historii pojawiają się zaniechania.

Chciałabym, żeby się wszystko wyjaśniło – mówi Wiesława Ziemniak. Natomiast mama zaginionego Łukasza, Dorota Bubel ze smutkiem stwierdza: – Kiedyś byłam u pani Wiesławy, rozmawiałyśmy. Dała mi do przeczytania listy od Andrzeja. Ta mama ma listy od syna, ja nie mam kompletnie nic.

Czy w sprawach związanych z zaginięciami jesteśmy zdani tylko na pomoc jasnowidzów?

Monika Jońska

Osoby, które posiadają wiedzę na temat losów Andrzeja Ziemniaka i Łukasza Sasa, proszone są o kontakt z policją lub z redakcją pod adresem: monikajonska@exmedia.pl.

Zobacz również: