Brytyjskie media lokowały go wśród dziesięciu najważniejszych mafiosów świata. Ryszard K., który jest bardziej znany jako Ricardo Fanchini, to bodaj jedyny polski gangster o międzynarodowej sławie. Znał osobiście Pabla Escobara, dla którego przemycał narkotyki z Kolumbii do USA, oraz bossów największych grup przestępczych w Rosji, Stanach Zjednoczonych czy we Włoszech.

Miał liczne paszporty, w których występował jako Ricardo Marian Fanchini, posługiwał się również nazwiskami: Richard Rotmann, Riccardo Wojciechowska, Richard Ryjwirski, Jerzy Bank, Richard Fanchini, Riccardo Rotmann, Riccardo Fanchini, Riccardo Kozina, Richard Kozina, Ioannis Skandalis-Themistoklis, Michael Prokupecz. Używał też ksywek: „Aksamitny”, „Yura”, „Vasjar”, „Warhol”, „Rysiek”, „Bank”, „The Polack” i „The Gypsy”.

Do dziś jest uważany przez FBI za gangstera posiadającego niezwykle rozbudowaną sieć kontaktów w organizacjach przestępczych na całym świecie.

Kumpel  mafiosów i gwiazd

 Wiadomo, że utrzymywał doskonałe relacje z włoską Camorrą. Ściśle współpracował też z najpotężniejszymi rosyjskimi grupami przestępczymi, dla których prowadził interesy na całym świecie. Odpowiadał też z ramienia Rosjan za kontakty z grupą pruszkowską.

Fanchini z niejednego pieca jadł chleb, a przy tym to dostojny i kulturalny człowiek. On jest bardzo podobny charakterologicznie do „Wańki”. Elegancki dżentelmen, chłopak, który potrafi się zachować.  Normalny facet na poziomie. Zupełnie inny kaliber. Jak przyjeżdżał, to zwykle rozmawiał z „Wańką” i ze mną Jarosław Sokołowski wspomina kontakty z Fanchinim. ‒ Bardzo się też lubił z „Kiełbasą”, w nas widział przebojową młodzież. Brzydził się chamami, takimi jak „Parasol” czy „Malizna”. On był starannie wychowany, a później jeździł po świecie, nabrał ogłady i nawiązał znajomości. – dodaje „Masa”.

Osoby, które znają Ryszarda K., wyliczają jego przymioty: przystojny, inteligentny, przedsiębiorczy, elokwentny, uprzejmy, z ogromnymi kontaktami w świecie i to niekoniecznie przestępczym. Miał bardzo rozlegle kontakty również wśród celebrytów.

Wchodził jak do siebie takich gwiazd jak Schwarzenegger, Bruce Willis, Sylvester Stallone, czy Demi Moore ‒ twierdzi Jarosław Sokołowski.

Urodził się 18 kwietnia 1956 roku w Katowicach jako Marian Ryszard K. Jego matka, Katarzyna K., była bufetowąna katowickim dworcu kolejowym. Tam poznała Villiama Fanchiniego z Neapolu, z którym zaszła w ciążę ‒ i tak na świat przyszedł Ryszard. Romans był płomienny, ale krótki. Przystojny Włoch wkrótce bowiem wrócił do Neapolu. Rysiek poznał swojego ojca dopiero jako nastolatek. Wtedy też zaczął się uczyć włoskiego. Załatwił też sobie zmianę nazwiska na ojcowskie.

Gangsterski szlak

 Ryszard nie garnął się nadmiernie do nauki, skończył zaledwie podstawówkę, a naukę w technikum szybko przerwał. Zawsze ciągnęło go do łatwych pieniędzy. Któregoś dnia spotkał na katowickim dworcu znajomych, którzy wybierali się na Węgry. Niewiele się namyślając, pojechał z nimi. Bez wahania ruszył do ówczesnej mekki cinkciarzy, na dworzec Keleti w Budapeszcie. Nad Dunajem Ricardo nauczył się puszczać wajchę. I to tam, przewalając turystów, zarobił pierwsze duże pieniądze. Schemat był prosty: zamiast banknotów wciskano ofiarom rulon przyciętych gazet i krzyczano: „Milicja!”, aby zwinąć się z forsą obcokrajowców. Dzięki znajomości języka Fanchini najlepiej radził sobie z Włochami. W tamtym czasie spędził nawet kilka miesięcy w budapeszteńskim areszcie za sprzedaż fałszywego diamentu.

To właśnie na Keleti nasz bohater poznał Zbigniewa N., pseudonim „Kanada”, późniejszego króla spirytusu. Szybko znudziły im się przewały na budapeszteńskim dworcu. I tak pod koniec 1979 roku obaj znaleźli się w RFN. Nawrot został w Hamburgu, a Fanchini ruszył dalej, by szukać szczęścia za oceanem.

Trafił do Nowego Jorku, gdzie w 1983 roku otworzył polską restaurację Yolanta, nazwaną tak na cześć swojej żony. Wtedy też nawiązał kontakty z rosyjską mafią z nowojorskiego Brighton Beach. Chwytał się różnych zajęć: handlował papierosami, paliwem, nawiązał też znajomości, które z czasem doprowadziły go do bossów z Sołncewa.

Z Fanchinim był w Stanach „Małolat”. Tylko że on nie zarobił tyle pieniędzy, co Rysiek. Na początku obaj byli kilerami ruskiej mafii ‒ twierdzi świadek koronny Jarosław Sokołowski. ‒ Ale nie takimi, jak filmowy Leon Zawodowiec. Dostali zlecenie, to jechali kogoś odpalić. Nikt ich nie znał, mieli wszystkie atuty. A odjebać kogoś, to nie jest wcale takie trudne.

W Ameryce Ryszard K. zwykle posługiwał się paszportem na nazwisko Jerzy Bank. Popełnił jednak ten sam błąd, który kilka dekad wcześniej zaprowadził za kraty Ala Capone ‒Fanchini nie płacił podatków.

W ostatniej chwili uciekł przed agentami FBI do Hamburga. Skąd jego przyjaciel Zbigniew N. zalewał Polskę alkoholem. Fanchini bez namysłu wszedł w ten interes. Przypomnijmy, że do 31 grudnia 1992 roku można było całkowicie legalnie i to bez cła wysyłać do Polski spirytus z Zachodu. To budowało fortuny. Fanchini i „Kanada” produkowali też tani spirytus przemysłowy Royal. Ich spółka jednak nie trwała długo.

1 listopada 1991 roku około godziny 19.15 na Poolstrasse w hamburskiej dzielnicy Neustadt pod luksusowym ferrari wybuchł ładunek o ogromnej sile rażenia.

W ten piątkowy wieczór Zbigniew N.  wrócił do domu autem. Towarzyszyła mu znajoma. Na krótko weszli do mieszkania. Gdy po kilkunastu minutach pojawili się na ulicy i dotknęli klamek samochodu, auto eksplodowało. W jezdni powstał ogromny lej, zapaliły się cztery zaparkowane obok auta. Z ferrari o wartości 305 tysięcy marek pozostała sterta złomu. Wybuch był tak mocny, że zdemolował witryny sąsiednich sklepów i zniszczył szybyw oknach wielu domów. Siła eksplozji odrzuciła Zbigniewa Nawrota na sąsiedni chodnik. Poważnych obrażeń ciała doznała towarzysząca mu Teresa C. Zginęli też dwaj przypadkowi przechodnie. Przez prawie trzy tygodnie lekarze z hamburskiej kliniki walczyli o życie „Kanady”. Bez skutku.

Król wódczanego biznesu

Wtedy na czele wódczanego biznesu stanął Richardo Fanchini, który rozwinął interesy na szeroką, międzynarodową skalę. Podejrzewa się, że to właśnie on wydał wyrok na „Kanadę”, aby przejąć cały ten biznes.

Wkrótce gangster rozpoczął produkcję wódki Kremlyovskaya, którą sprzedawał nie tylko w całej Europie, ale także w Rosji, gdzie nie płacił żadnych podatków. Działo się tak, gdyż jego partnerami byli ludzie z Narodowego Funduszu Sportu, których Kreml zwolnił z jakichkolwiek opłat.

Kremlyovskaya była dość ordynarną podróbką dobrze znanego, ekskluzywnego belgijskiego trunku – Rossia Vodka. Mimo to sprzedawała się doskonale.

W Polsce handlowali nią gangsterzy związani z „Pruszkowem” ‒ Marek M., pseudonim „Oczko”, oraz bracia „Wańka” i „Malizna”.

Zaś Fanchini z dnia na dzień zyskiwał pieniądze, wpływy i popularność. U wybrzeży Monako cumował jego 55-metrowy jacht Kremlin Princess o wartości 20 milionów dolarów. Tę luksusową łódź nazwano tak na cześć Tatiany Diaczenko, córki ówczesnego prezydenta Rosji, Borysa Jelcyna.

Fanchini miał wtedy żonę, której dał milion marek odprawy i się z nią rozwiódł ‒ twierdzi „Masa”. ‒ Zaraz potem ożenił się z modelką. Wprowadziła go na salony celebryckie. Niebawem kupił jacht, bo tak należało, gdyż wszyscy bogaci Rosjanie mieli jachty. To i on kupił.

Gdy tylko Księżniczka Kremla przybijała do Monte Carlo, na jej pokładzie od razu pojawiali się ludzie ze świata biznesu i sztuki. Oraz oczywiście mafiosi‒ najważniejsi bossowie rosyjskich grup przestępczych. Na pokładzie bywał ponoć Bernie Ecclestone, szef Formuły 1, którą w tym czasie Fanchini sponsorował. Polski gangster gościł też hollywoodzkich aktorów, chociażby Arnolda Schwarzeneggera i Sylvestra Stallone’a. Poznał ich także Marek M., pseudonim „Oczko” ‒ gangster ze Szczecina, który był w tym mieście rezydentem „Pruszkowa”. Jego konkubina Ilona S. pełniła funkcję prezesa spółki zajmującej się dystrybucją wódki Kremlyovskaya.

Były współpracownik „Oczki” opowiada mi o jego kontaktach z Fanchinim i celebrytami:

Gdy Marek jeździł do Fanchiniego do Monte Carlo, to na jakimś raucie poznał Stallone’a, mieli nawet wspólne zdjęcie. „Oczko” czuł słabość do gwiazd, przez jakiś czas spotykał się z bardzo popularną piosenkarką. Kręcił się też przy Edycie Górniak. Chciał, by zaśpiewała na imprezie promującej wódkę Kremlowską i potem zamierzał zabrać ją do Monte Carlo do Fanchiniego na jacht. Wiem, że oferował jej za to 20 tysięcy dolarów. Górniak wtedy występowała w klubie Babilon w Szczecinie i „Oczko” tam do niej pojechał z kilkoma chłopakami. Po koncercie wysłał kogoś do piosenkarki z bukietem kwiatów „od szczecińskiej mafii” i z propozycją wyjazdu do Monte Carlo. Ale nie wiem, czy się zgodziła.

Wiadomo natomiast, że w Monte Carlo ‒ w towarzystwie żony Ricarda Fanchiniego‒ miał się bawić Leszek Miller, wówczas minister pracy, który był tam razem ze swoim zastępcą Krzysztofem Baszniakiem.

„Zatrzymaliśmy się w hotelu u jakichś znajomych Baszniaka. Pamiętam też, że byliśmy na jakimiś przyjęciu w prywatnym mieszkaniu, gdzie było 10-12 osób” – zeznawał Leszek Miller w śledztwie w związku z zabójstwem generała Marka Papały.

Krzysztof Baszniak, z którym Miller wojażował po Monako, w 2006 roku też wspomniał o swoich kontaktach z gangsterami. Mówił wówczas o kulisach handlu ropą i gazem, mafii pruszkowskiej i rosyjskiej oraz o łapówkach dla polityków i parasolu ochronnym służb specjalnych dla nielegalnych interesów.

Opowiadał też o kontaktach z Markiem M., który miał przyjść do niego, gdy w pierwszej połowie lat 90. w żyrardowskim Polmosie rozlewano wódkę Kremlowską. „Oczko” chciał, by polityk załatwił mu w Ministerstwie Współpracy Gospodarczej z Zagranicą koncesję na import preparatu niskoalkoholowego. Okazało się to jednak trudne. Jednak za trzy tygodnie „Oczko” ponownie odwiedził wiceministra i stwierdził: „Mietek to już załatwił”. Miał na myśli Mieczysława Wachowskiego, szefa gabinetu prezydenta Lecha Wałęsy. „Mietek był na ich posyłki i za kasę załatwiał im wszystko. Ułaskawienia u Falandysza, obywatelstwa, wszystko” ‒ twierdził wówczas Baszniak.

Czarny dzień gangstera

Fanchini wiedział, że wódczany interes nie będzie trwał wiecznie. Handlował zatem także narkotykami, złotem, brylantami i bronią, a nadwyżki gotówki lokował w nieruchomościach w całej Europie.

W końcu dla Kremlowskiej nastąpił czarny dzień. W 1996 roku na targi alkoholi w Rosji zaproszono producenta z Belgii, który posiadał wyłączne prawa do marki tej wódki. Wybuchł skandal, ruszyło dochodzenie. Belgijscy prokuratorzy wyliczyli, że firmy Fanchiniego przemyciły kilkadziesiąt milionów butelek wódki. W 2000 roku gangster dostał cztery lata za malwersacje, fałszerstwa i pranie brudnych pieniędzy, do tego musiał zapłacić 5 milionów dolarów grzywny. Odsiedział trzy lata i po wyjściu na wolność wyjechał do Londynu. Tam posługiwał się nazwiskiem swojej trzeciej żony, Rotmann.

8 kwietnia 2006 roku, w berlińskim hotelu Grand Hyatt przy Marlene Dietrich Platz, Fanchini urządził swoje 50. urodziny. Wszyscy goście mieli przypięte znaczki z logo Rolling Stonesów, którego jubilat był fanem. Ponoć znał się z samym Mickiem Jaggerem. Wśród gości nie zabrakło biznesmenów, gangsterów i celebrytów. Byli tam między innymi belgijski milioner Frank Slaets ze swą żoną Véronique De Kock, byłą Miss Belgii. Pojawili się Raj Kundra ‒ producent filmowy z Bollywood, i Wiktor Feliksowicz Wekselberg‒ moskiewski oligarcha. W hotelu byli też przedstawiciele amerykańskiej agencji antynarkotykowej DEA, którzy prowadzili dyskretne działania w ramach tajnej operacji przeciwko Ryszardowi K..

Przez lata inwigilowały go policje wielu państw. Wiedziano o jego kontaktach z gangsterami działającymi na całym świecie. Nagrano między innymi rozmowę K. z Wiaczesławem Iwankowem, pseudonim „Japończyk”, legendą rosyjskiej mafii.

W raporcie przygotowanym przez służby specjalne najbogatszych krajów świata z 1998 roku organizację Fanchiniego sklasyfikowano na równi z grupą Siemiona Mogilewicza, pseudonim „Seva”, który był uznawany za najgroźniejszego rosyjskiego gangstera, szefa mafii z Sołncewa. W 1996 roku ten rosyjski boss zaprosił polskiego gangstera na swoje 50. urodziny. To właśnie dzięki takim znajomościom Fanchini zdobywał szacunek w Rosji. Dodatkowo parasol ochronny roztoczyli nad nim w tamtym czasie Tatiana Diaczenko, córka Jelcyna, oraz Paweł Borodin ‒ uznawany za szarą eminencję Kremla.

Gdy rządy Jelcyna dobiegły kresu, rosyjscy przyjaciele polecili Polaka szefom mafii z Palermo. Przez lata Fanchini łączył brudne interesy włoskiej camorry i rosyjskich mafiosów. Dla jednych i drugich hurtowo przemycał narkotyki na całym świecie.

Wpadł w Londynie, który wybrał jako swoje miejsce do życia. Fanchiniego zatrzymano jesienią 2007 roku w jego rezydencji usytuowanej w najdroższej londyńskiej dzielnicy ‒Mayfair. Było to możliwe dzięki śledztwu prowadzonemu od czterech lat przez amerykańską agencję antynarkotykową DEA.

Przemawiając wówczas w London School of Economics, amerykański prokurator generalny Michael Mukasey stwierdził, że działalność Fanchiniego sprawiła, iż doszło do współpracy służb specjalnych na całym świecie, dzięki czemu nastąpiło jego aresztowanie i ekstradycja do USA. Amerykańscy prokuratorzy, którzy wsadzali go za kraty, mówili, że Fanchini może się czuć bezpiecznie tylko w więzieniu. Miał bowiem zeznawać przeciwko wielu czołowym gangsterom.

W 2009 roku został skazany na 10 lat więzienia i dodatkowo cztery lata dozoru kuratorskiego. Zasądzono też przepadek 30 milionów dolarów oraz 40 jego nieruchomości. Według szacunków nowojorskich śledczych oraz agentów DEA Fanchini zarobił na narkobiznesie około 300 milionów dolarów.

Polscy śledczy podejrzewają go o udział w spisku na życie generała Marka Papały.

Janusz Szostak

Jest to fragment książki „Bandyci i celebryci” KSIĄŻKĄ TU DO KUPIENIA

Zobacz również: