fot. Policja

  W Ornatowicach koło Zamościa rodzice zakopali żywcem narodzone dziecko. Dziewczynka umierała przez kilka godzin z zimna, głodu i braku tlenu.  Sprawa zabójstwa znów wraca na wokandę.

Pracownicy Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej poinformowali policję, że jedna z mieszkanek Ornatowic (pow. zamojski), która  była w ciąży, już w niej nie jest. Podejrzenia wzbudziło to, że w jej domu nie było noworodka. Przypuszczano, że kobieta mogła dopuścić się aborcji będąc już w zaawansowanej fazie ciąży. Ruszyło śledztwo.

– Policjanci razem z prokuratorem odnaleźli ciało dziewczynki. Było owinięte w bluzę dresową, włożone do worka jutowego i zakopane na głębokości ok. 40 cm w drewutni stanowiącej przybudówkę zabudowań gospodarczych na posesji, gdzie mieszkała 26-latka ze swoim konkubentem i trojgiem małych dzieci – informuje Artur Kubik, szef Prokuratury Rejonowej w Hrubieszowie.

Na ciele dziewczynki nie było obrażeń zewnętrznych. W trakcie badań okazało się, że dziecko urodziło się zdrowe. Z opinii biegłych wynika, że przez kilka godzin przy noworodku nie wykonano żadnych czynności pielęgnacyjnych. Dziewczynka nie była też karmiona.

– Przyczyną śmierci noworodka było wyczerpanie rezerw energetycznych, co doprowadziło do wychłodzenia organizmu. Biegli ustalili też, że jedną z przyczyn jego śmierci był też niewielki dopływ tlenu. Mogło dojść do uduszenia w wyniku przebywania w niewielkiej, zamkniętej przestrzeni – relacjonuje prokurator Kubik. – Okoliczności wskazują na to, że doszło do zabójstwa.

Jak podkreślają śledczy, może o tym świadczyć też to, że rodzice próbowali zatrzeć ślady porodu. Zmyli krew i razem z łożyskiem wylali ją na przydomowe wysypisko odpadków.

– Podejrzani nie przyznali się do winy. Złożyli wyjaśnienia, które obecnie podlegają dalszej weryfikacji. Z tego względu nie będziemy informować o ich treści – dodaje Kubik.

Wszystko wydarzyło się blisko cztery lata temu. 27-letni rodzice ukrywali ciążę. Mieli już trójkę dzieci.

Teraz sprawa powraca. Prokurator Generalny złożył kasację do Sądu Najwyższego. Uznał, że rodzice działali świadomie i zasługują na wyższą karę niż zasądzone wyroki.

W kwietniu 2018 roku Sąd Okręgowy w Zamościu skazał Dominikę G. na 12 lat więzienia, a Jarosława B. na 10 lat pozbawienia wolności. Zarówno prokurator, jak i obrońcy oskarżonych odwołali się od wyroku. We wrześniu 2018 roku Sąd Apelacyjny w Lublinie zaostrzył kary wobec oskarżonych. Kobietę skazano na 14 lat więzienia, a jej partnera na 12 lat. Z tym rozstrzygnięciem nie zgodził się Prokurator Generalny, który złożył kasację do Sądu Najwyższego.

Robert Hernand, zastępca Prokuratora Generalnego, działając z upoważnienia Prokuratora, wniósł kasację o uchylenie wyroku i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania Sądowi Apelacyjnemu w Lublinie.

dziennikwschodni.pl/eps

Zobacz również: