Półnaga, zakrwawiona osiemnastolatka stała w nocy przy drodze. Kilkaset metrów dalej, w swoim domu, leżał w kałuży krwi martwy, obnażony mężczyzna. Poznali się przypadkiem. On nalegał na seks, lecz ona nie chciała.

27 marca 2014 roku Alicja K. odwiedziła matkę w Kutnie. Ona z babcią i ojcem mieszkała w pobliskiej wsi, Sójki. Gdy wieczorem próbowała wrócić do domu, zabrał ją z przystanku kierowca busa. Grzegorz O. zaproponował podwiezienie, na co chętnie się zgodziła. Po drodze jednak zmienili plany. Postanowili odwiedzić znajomego kierowcy, 32-letniego Łukasza M. On także mieszkał w Sójkach. Od kilku miesięcy samotnie, gdyż uciekła od niego konkubina z trójką dzieci. Gdy jeszcze mieszkali razem, w domu – za sprawą Łukasza – nie było spokoju, za to często przyjeżdżała tam policja. W efekcie tych wizyt rodzina miała założoną niebieską kartę.

Alicja też miewała wcześniej problemy z prawem. Była notowana m.in. za pobicie. W końcu trafiła do Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii, z którego wróciła do domu w 2013 roku. Jednak od tego czasu  nigdzie nie pracowała, i nie uczyła się. Nie stroniła za to od alkoholu.

Nalegał na seks

W domu 32-latka libacja zaczęła się około godziny 18. Na stole pojawiły się wódka i piwo, które kupili po drodze jego goście. Około godziny 21.15 Grzegorz O. stwierdził, że na niego już czas. Zebrał się i odjechał. Alicja została sama z 32-letnim gospodarzem.

– Łukasz zrobił kanapki i przyniósł do pokoju, w którym przebywaliśmy, a na blacie stolika obok kanapek położył nóż. Po posiłku położyłam się na wersalce, na której siedziałam. Zdjęłam tylko bluzkę, zostałam w legginsach i kompletnej bieliźnie – zeznała dziewczyna.

W nocy dziewczyna obudziła się, gdyż poczuła, że ktoś ją dotyka. Była zaskoczona, że jest prawie naga. Tymczasem nad nią stał również roznegliżowany Łukasz M. Mężczyzna nalegał na odbycie stosunku. Był natrętny, wprost napastliwy. Alicja oponowała, on jednak nie ustępował. Gdy zaczęła krzyczeć, zatkał jej usta jedną dłonią, a drugą złapał ją za włosy i pociągnął po podłodze. Alicja szarpała się, broniła – udało jej się wyrwać napastnikowi. Wtedy gospodarz chwycił ze stołu pustą butelkę po alkoholu i zamachnął się nią w jej stronę.

– Wówczas złapałam nóż, leżący na stole i zaczęłam nim wymachiwać na oślep, broniłam się przed nim – mówiła śledczym Alicja. W efekcie tej obrony, kobieta spowodowała u Łukasza, jak wyliczał akt oskarżenia: „powierzchowną ranę kłutą wargi, powierzchowną ranę kłutą okolicy międzyłopatkowej, ranę ciętą okolicy czołowo – ciemieniowej, dwie powierzchowne rany cięte lewego uda oraz dwa zarysowania naskórka”.

Mimo to Łukasz M. podszedł do Alicji i próbował zabrać jej z ręki nóż. Kobieta odebrała to jako kolejny atak przed którym  broniła się, ponownie uderzając nożem na oślep. W końcu wbiła go w klatkę piersiową mężczyzny. Łukasz pochylił się, przeszedł kilka kroków, pochylił się powtórnie i upadł na podłogę – ten cios był śmiertelny.

Alicja twierdziła, że próbowała go ratować. Nie miała jednak siły, aby to zrobić, z powodu znaczącej różnicy w wadze i wzroście. W końcu zadzwoniła do znajomego. Nie czekając na niego, wybiegła z domu do pobliskiego sklepu- tam chciała prosić o pomoc, jednak był już zamknięty. Półnaga i zakrwawiona wyszła na drogę. Zobaczył ją przypadkowy kierowca. Widząc niekompletnie ubraną dziewczynę, zatrzymał się i zadzwonił po pogotowie. Nastolatka trafiła do szpitala. Tam wyznała, że dźgnęła nożem nieznajomego mężczyznę. Miała w krwi 2,17 promila alkoholu.

Sąd był łaskawy

Alicja K. została oskarżona o to, że działając z zamiarem pozbawienia życia Łukasza M., zadała mu kilkakrotnie ciosy nożem w okolice głowy, twarzy i pleców, w tym cios w klatkę piersiową, który spowodował zgon. Działała pod wpływem silnego wzburzenia, usprawiedliwionego agresywnym zachowaniem mężczyzny. Według aktu oskarżenia zakwalifikowano to jako czyn z artykułu 148 § 4 Kodeksu Karnego, który brzmi: „Kto zabija człowieka pod wpływem silnego wzburzenia usprawiedliwionego okolicznościami, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10″.

We wrześniu 2015 roku zapadł wyrok w tej sprawie. Sąd Okręgowy w Łodzi uznał, że Alicja K.: „odpierała bezpośredni, bezprawny zamach na jej wolność i zdrowie, działając w ramach obrony koniecznej” i uniewinnił ją od dokonania zarzucanego jej czynu.

Prokurator wniósł jednak apelację. Zarzucił wyrokowi błąd w ustaleniach, polegający na przyjęciu, że Alicja działała w warunkach obrony koniecznej. Według niego z posiadanych informacji wynikało, iż Alicja K. dopuściła się zabójstwa- co prawda uprzywilejowanego typu. Wniósł o uchylenie orzeczenia i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania.

Sąd Apelacyjny uznał jednak, że zeznania dziewczyny są spójne z opinią biegłego. Natomiast wszystkie z przypisanych zabitemu mężczyźnie agresywnych zachowań względem Alicji K. miały miejsce. Co prawda na ciele dziewczyny nie ujawniono śladów ciągnięcia jej po podłodze. Jednak według sądu takich śladów na ciele mogło nie być. Sędzia podkreślił, że Łukasz M.: „jedną ręką zatykał usta oskarżonej, ponieważ krzyczała, a drugą złapał ją za włosy i ciągnął po podłodze”. Siłą rzeczy jej tułów był uniesiony, a plecy nie przylegały do podłogi, która na dodatek nie była szorstką powierzchnią. Jednocześnie nie ma też powodów, aby kwestionować, że Łukasz próbował ugodzić Alicję pustą butelką po wódce i wyrwać jej z ręki nóż, który ta w ostateczności chwyciła, by podjąć obronę.

Zasadniczym problemem w tym procesie było ustalenie, czy wyjaśnienia dziewczyny są wiarygodne, tzn. czy są one spójne i logiczne oraz jakimi motywami kierowała się, gdy je składała. Uznano, że Alicja K. mogła nie podać wszystkich szczegółów i okoliczności tego dramatycznego zdarzenia, gdyż z punktu widzenia psychologicznego jest to zwyczajnie niemożliwe. Nie można też nie wierzyć wyjaśnieniom kobiety, tylko dlatego, że zachowała się lekkomyślnie i nie stroniła od spożywania alkoholu.

Prawo do obrony

W uzasadnieniu wyroku czytamy: „Każda osoba zaatakowana i broniąca się przed atakiem ma prawo użyć przedmiotu, który znajduje w pobliżu. Każda osoba, atakując dobro chronione prawem, a przede wszystkim dopuszczając się zamachu na wolność seksualną napadniętej, musi liczyć się z akcją obronną z jej strony. I to taką, która będzie konieczna do odparcia zamachu i w związku z tym powinna liczyć się z każdą konsekwencją, jaka może nastąpić, nawet z ryzykiem doznania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, czy wręcz z utratą życia (…)  Dozwolone jest więc posłużenie się nożem, nawet wtedy, gdy napastnik używa tylko siły fizycznej, a napadnięty nie dysponuje innym środkiem obrony.” Postępowanie dziewczyny uznano za obronę konieczną. Chociaż jej zachowanie wypełniło znamiona czynu zabronionego, to jednak stał się on legalny, bowiem Alicja K. ewidentnie podjęła go w celu obrony. Według Sądu Apelacyjnego w Łodzi nie można dążyć do tego, aby prawo do obrony koniecznej było ograniczane w każdym przypadku, gdy tylko odparcie zamachu skutkuje pozbawieniem napastnika życia.

Wyrok uniewinniający w tego typu sprawie, to przestroga dla potencjalnych gwałcicieli. Gdyby polskie sądy były bardziej łaskawe dla ofiar przestępstw seksualnych, a bardziej srogie dla napastników, to może chociaż jeden na dziesięciu zastanowiłby się, czy warto.

Wygląda jednak na to, że uniewinnienie to nie koniec koszmaru Alicji. Akta sprawy zostały wypożyczone do Prokuratury Generalnej, co może oznaczać, iż będzie ona miała swój ciąg dalszy.

Marta Bilska

Zobacz również: