Wychodzą na jaw nowe fakty w związku z kolizją, która w piątek po południu spowodował pod wpływem alkoholu Kamil D. Wedle doniesień mediów, znany dziennikarz miał wieźć w samochodzie swojego psa. Po zdarzeniu zwierzę na kilka godzin trafiło do schroniska.
Przypomnijmy: w piątek przed godz. 13 niedaleko Piotrkowa Trybunalskiego, znany dziennikarz Kamil D. spowodował kolizję. Według aktualnych ustaleń, miał – prowadząc swoje BMW – uderzyć w słup drogowy, a ten przelatując na drugą stronę jezdni, miał trafić w nadjeżdżające tam auto. Nikomu nic się nie stało.
51-latek w momencie zdarzenia był nietrzeźwy – badanie alkomatem wykazało 2,6 promila alkoholu w organizmie. Trafił więc do policyjnej izby zatrzymań, a następnie do prokuratury, gdzie usłyszał dwa zarzuty: prowadzenia pojazdu w stanie nietrzeźwości oraz spowodowania bezpośredniego zagrożenia katastrofy w ruchu lądowych. Za pierwszy czyn grozić może do dwóch lat pozbawienia wolności, za drugi zaś od 9 miesięcy do nawet 12 lat więzienia.
Okazuje się jednak, że D. w momencie, gdy doszło do kolizji, nie był w samochodzie sam. Jak bowiem pisze portal Fakt24.pl (choć jako pierwszy informację podał Pudelek), wiózł w nim bowiem swojego psa – owczarka niemieckiego o imieniu Dymitr.
Gdy funkcjonariusza dotarli na miejsce zdarzenia, zdecydowali o przetransportowaniu czworonoga do najbliższego schroniska w Piotrkowie Trybunalskim. Zwierzę spędziło tam kilka godzin, po czym zostało odebrane przez osobę upoważnioną przez dziennikarza. Jak podaje „Fakt”, Dymitr fizycznie nie ucierpiał, ale sprawiał wrażenie przestraszonego.
– Tak, to prawda. Pies został odebrany. Pan Kamil podpisał na komendzie oświadczenie, komu oddać psa. 4-5 godzin później jego kolega przyjechał po psa. Wszystko mamy zapisane. Pies został zabrany i jest bezpieczny. Piękny pies, ma na imię Dymitr. Nic mu się nie stało – opisał sytuację w rozmowie z Fakt24.pl pracownik schroniska.
Źródło: Radio Zet