W 2004 roku, w straszliwych bólach, umarła Irena Korniłowicz z Grabówki, wsi niedaleko Białegostoku. Przed zgonem przez kilka dni miała ostrą biegunkę, wymiotowała. W końcu zapadła w śpiączkę, z której już się nie obudziła.

Lekarz stwierdzający zgon miał wątpliwości, z którymi podzielił się z rozpaczającą rodziną: – Proszę przeprowadzić ekshumację, nie znalazłem racjonalnej przyczyny tej śmierci. To wszystko wygląda bardzo podejrzanie…

Rodzina wtedy zignorowała uwagi lekarza. Jednak po kilku latach, mąż zmarłej zaczyna poważnie chorować, ktoś podrzuca mu pod łóżko własnoręcznie skonstruowany ładunek wybuchowy, dochodzi do pożarów na posesji oraz do obecności toksycznych substancji w jego mieszkaniu oraz w sąsiednim domu jednej z dwóch córek i zięcia. Wówczas decydują się na ekshumację.

Ukochany zięć – truciciel

Ekshumacja zwłok kobiety nie pozostawiła wątpliwości: Korniłowicz zmarła na skutek powikłań w wyniku silnego zatrucia organizmu chlorkiem rtęci. Ktoś – według biegłych – systematycznie dodawał jej do jedzenia tę niebezpieczną substancję. Śledczy niezbyt długo typowali podejrzanego, gdyż logicznie założyli, że musi to być ktoś z rodziny, ktoś kto miał łatwy dostęp do wszystkich pomieszczeń.

2
Irena Korniłowicz zmarła w straszliwych bólach/ fot. archiwum rodziny
Co prawda nie znaleziono konkretnego motywu, ale z rozmów z rodziną wywnioskowano, że może to być tylko Andrzej K., drugi zięć Korniłowiczów – człowiek podejrzliwy, nieufny, zazdrosny o rzekomą większą przychylność teściów wobec swojego szwagrostwa. – Nie wiem, co go napadło, obie córki i ich mężów traktowaliśmy jednakowo – mówił drżącym głosem przed sądem wdowiec Jerzy Korniłowicz Pomagaliśmy, jak mogliśmy, pobudowaliśmy oba małżeństwa. To był tak samo mój ukochany zięć…
 
Andrzej K. został aresztowany w 2009 roku. Po przeszukaniu jego mieszkania, policja odnalazła podręcznik medyczny dotyczący toksykologii ze śladami jego linii papilarnych, faktury na zakup różnych substancji chemicznych, a biegli z zakresu informatyki stwierdzili, że oskarżony na swoim komputerze 1400 razy wpisywał do wyszukiwarki słowo „pożar”.
Proces przed Sądem Okręgowym w Białymstoku rozpoczął się w lutym 2012 roku. Prokuratura oskarżyła go – oprócz zabójstwa teściowej – o próbę dokonania tego samego czynu na pozostałych członkach rodziny, podpalenia, niszczenie mienia oraz zakładanie podsłuchów u swojego pracodawcy.
Andrzej K. nie przyznawał się do winy i konsekwentnie odmawiał wyjaśnień. Mimo braku twardych dowodów, ciąg poszlak układa się w logiczną całość – tak twierdzi prokuratura i domagała się kary łącznej dożywocia, z możliwością przedterminowego zwolnienia dopiero po czterdziestu latach.
 – Nasz mąż i syn jest niewinny – mówiły matka i żona Andrzeja K.

14 czerwca 2013 roku sąd wymierzył mu łączną karę 25 lat więzienia. W uzasadnieniu uznał, że nie ma wystarczających dowodów na to, iż oskarżony podpalał i skonstruował chałupniczo bombę, którą miał potem podrzucić pod łóżko teścia. Sąd zasądził na rzecz wdowca 50 tys. zł i 40 tys. zł na rzecz szwagrostwa – tytułem zadośćuczynienia na skutek doznanych krzywd.

– Jego osobowość nie jest przy tym żadnym usprawiedliwieniem – podkreśliła w uzasadnieniu wyroku sędzia Maria Hordyńska Konieczna jest izolacja od społeczeństwa.

Proces powtórzyć

Tego się chyba nikt nie spodziewał, ale w listopadzie 2013 roku białostocki sąd apelacyjny prawie w całości uchylił wyrok sądu okręgowego. Utrzymał w mocy tylko wyrok dotyczący zakładania podsłuchów.

Sędzia Halina Czaban w uzasadnieniu: – Jeżeli sąd przyjął, że poszlaki świadczą o winie oskarżonego w przypadku zabójstwa, a odrzucił je w przypadku reszty czynów, to jest to błąd logiczny. Żadne z tych zdarzeń nie może być rozpatrywane w oderwaniu od całości sytuacji. Bowiem mamy motyw w postaci zazdrości, dostęp do pomieszczeń, wiedzę o substancjach toksycznych, zainteresowanie pożarnictwem. To przecież o czymś świadczy i sąd musi się zastanowić, czy inna interpretacja czynów niż ta, której dokonał, jest tutaj możliwa.

Jednak w czerwcu 2014 roku Sąd Okręgowy w Białymstoku skazał mordercę na dożywotnie więzienie.
Arkadiusz Panasiuk

Zobacz również: